Spotkanie przy kamerach

56 12 0
                                    

   Ten pokój wygląda jak stara sala przesłuchań z filmów kryminalnych. Jeden stół na środku, trzy krzesła i kamery w kątach. 

Siadam na jednym z krzeseł i czekam. Po kilku minutach wchodzi Viktor, a potem Bérnat. Viktor rzuca mi się na szyję z głośnym okrzykiem.

- Vinny! Nigdy nie spodziewałem się, że będę tak tęsknić za twoją parszywą gębą. O Boże - wzdycha. - Co oni ci zrobili? Wyglądasz, jakbyś już umarł. 

Jego czerwony kosmyk kołysze się przed moimi oczami, gdy Viktor wypluwa słowa z szybkością biegnącego geparda. Bérnat podchodzi do nas i klepie mnie po plecach.

- Dobrze, że żyjesz, dzieciaku. 

I siada na krześle naprzeciwko mnie. Viktor zajmuje miejsce po jego prawej.

- Pozwolili mi skontaktować się z rodzicami.

Kładę dłoń na stole i stukam palcami o blat. Jeden krótki stuk, dwa długie i znów krótki. Przerwa. Krótki, długi, dwa krótkie. Przerwa. Krótki, długi. Przerwa. Długi, krótki. 

P-L-A-N.

Nie mogę wystukiwać długich sygnałów, więc zastąpiłem je głośniejszymi. Bernat nasłuchuje uważnie i kładzie dłoń na stole. Po chwili on zaczyna stukać.

Krótki, dwa długie, krótki. Przerwa. Trzy długie. Przerwa. Dwa długie. Przerwa. Długi, krótki, dwa długie. Przerwa. Trzy krótkie. Przerwa. Krótki, długi, dwa krótkie.

P-O-M-Y-S-Ł.

Unosi pytająco brwi. Viktor, widząc, że porozumiewamy się między sobą, nawija jeszcze bardziej niż wcześniej. Patrzę na niego, uśmiecham się i przytakuje, a moja dłoń stuka w blat. Jakiś postronny obserwator mógłby to wziąć za jakiś tik.

Długi, krótki. Przerwa. Dwa krótkie. Przerwa. Krótki. Przerwa. Krótki, długi. Przerwa. Długi. Przerwa. Długi, krótki, dwa długie. 

N-I-E-A-T-Y.

- ...no a ja do niego mówię, łapy przy sobie, doktorku. Nie gustuję w lekarzach. A ten zmierzył mnie wzrokiem i wkuł mi to cholerstwo w ramię.

- To bardzo niedobrze - wtrąca Bérnat. - Mam nadzieję, że wkrótce wszystko będzie lepiej. Najważniejsze to mieć jakiś plan na potem. Co zrobimy, jak nas wypuszczą i tak dalej. Ale to trzeba przemyśleć na spokojnie. 

Kątem oka zerkam na kamerę. Co myśli w tej chwili Stephen? Rozszyfrował nas? Uśmiecham się do Bérnata.

- Azyl to dobra opcja. Zapewniają bezpieczeństwo. Żołnierze mają najlepszą broń. No i można tam spokojnie żyć.

Bérnat kiwa powoli głową. Viktor strzela oczami między naszą dwójką, jakby oglądał jakiś szalony mecz tenisa.

- Tak, to niezła opcja. Ale trochę się pokomplikowało nam, co dzieciaku? Nie będzie łatwo.

- Ale warto.

- Tak, to na pewno. Ale czy to dobry plan?

- Innego nie mamy.

Viktor nachyla się w moją stronę i konspiracyjnie szepcze.

- A ja tu widziałem ładne pielęgniarki. Na pewno nie chcesz tu jeszcze trochę posiedzieć?

W jego oczach widzę niepokój i niepewność. Wpatruje się we mnie, przewierca spojrzeniem szarych jak stal oczu.

- Na razie nie mamy wyjścia. Nie ma chcę, nie chcę. Tylko muszę. Ale potem? Może znajdziemy jakichś przyjaciół w Azylu. I więcej ładnych pielęgniarek, które będą asystować tamtejszym lekarzom...

Opada na krzesło i kiwa powoli głową. Z namysłem przeczesuje włosy. Czerwony kosmyk wypada z morza czarnych włosów i zaplątuje się między jego palcami. 

- Zawsze wiedziałem, że mądry z ciebie chłopiec, dzieciaku. To w tobie lubię. Masz łeb na karku - wtrąca Bérnat.

Drzwi się otwierają i wchodzą żołnierze. Skończył nam się czas.


CienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz