Są wśród nas

103 19 0
                                    

   Drewniane krzesło Bérnata jest strasznie niewygodne. Jedyny dźwięk, który słyszę to wiatr zmieszany z wyciem. Czuję się jak w horrorze. Tylko że tutaj umiera się naprawdę.

Naprzeciwko mnie siedzi Nada. Pochłania obiad, a raczej biorąc pod uwagę godzinę to kolację. Stara się nie zwracać na mnie uwagi, ale nie udaje jej się to i od czasu do czasu zerka na mnie.

Wyciera ręka strużkę sosu z brody i prostuje się. Tym razem nie ucieka wzrokiem. Jej zimne, niebieskie oczy wpatrują się we mnie.

- Co? - pytam. Jakoś nie mam ochoty na pogawędki. Chcę tylko zjeść i wrócić do pokoju.

- To ty się na mnie gapisz - odpowiada spokojnie i wraca do jedzenia.

To by było na tyle, jeśli chodzi o dzienne wyrobienie normy kontaktów z otoczeniem. Pewnie już się do mnie nie odezwie.

Jej skóra wydaje się jeszcze bledsza w sztucznym świetle. Nie wiem, czy to tylko moje odczucie, ale jej włosy są coraz bardziej białe.

- Farbujesz się? - Pytanie samo opuszcza moje usta. Czuję się, jakbym stał z boku, obserwując samego siebie.

- Słucham? - Nada podnosi się i podejrzliwie zerka na mnie. Jeszcze nie przyzwyczaiłem się do jej wschodniego akcentu.

- Czy farbujesz włosy? Dziwne, żebyś siwiała w takim wieku. Ile właściwe masz lat?

- Dwadzieścia jeden. A ty?

- Osiemnaście. Jeszcze trochę mi zostało.

Tak, nie mam czego się obawiać. Na razie.

Nada kiwa głową ze zrozumieniem. Bierze między palce kosmyk włosów i zaczyna bawić się nim. Zauważyłem, że często to robi.

- Nie są farbowane - odpowiada po jakimś czasie. To tyle. Nic więcej. 

Nie wiem, co powiedzieć. Nigdy tak długo ze sobą nie rozmawialiśmy. Wstaję i podchodzę do kuchennego blatu, żeby zaparzyć kolejną herbatę. Torebka, dzięki której wcześniej wypiłem trzy herbaty, znowu ląduje w moim kubku.

- Chcesz? - pytam, odwracając się do Nady. Przeszywa mnie wzrokiem. Powoli kręci głową.

- Vince - wypowiada to powoli i ostrożnie. Jestem zaskoczony, że pamięta moje imię. 

- Tak?

Woda bulgocze w czajniku. Wilki albo wilkołaki wyją za oknem. Czy prawdziwe wilki jeszcze żyją? Może zostały zjedzone.

- Co byś zrobił, gdybyś spotkał wilkołaka? - Jej twarz jest bez wyrazu. Wygląda, jakby w każdej chwili była gotowa do ucieczki. 

- Co bym zrobił? Chyba bym do niego strzelił. 

W rzeczywistości nie mam pojęcia. Myślę, że wyjęcie pistoletu i strzelenie byłoby instynktownym odruchem. Pierwszym, co by mi przyszło do głowy.

- A gdyby to był ktoś, kogo znasz? Na przykład przyjaciel. Albo Bérnat.

- Skąd miałbym wiedzieć, że to oni? Wszystkie wilkołaki są podobne do wilków. Tylko są większe, bardziej niebezpieczne i prawie nieśmiertelne.

- Racja - przytakuje i milknie.

- Dlaczego pytasz? - wykorzystuję okazję. Chcę wyciągnąć z niej jak najwięcej, dopóki mówi.

- Tak po prostu. - Wzrusza ramionami. - Chcę czuć się tutaj bezpieczna. 

CienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz