Pokój C

49 11 0
                                    

- Musimy przejść tamtymi drzwiami. 

George wskazuje białe drzwi na przeciwko wejścia, którym się tutaj dostaliśmy.

- Mamy klucz, więc spokojnie. 

Nada kurczowo trzyma się rękawa mojej koszuli. Idzie tuż za mną. Jej obecność mnie uspokaja. Cały czas rozgląda się naokoło.

- Pokój C, Laboratorium X, Cela 23B - mruczy cicho pod nosem. - Alfabet nowej cywilizacji. Alfabet śmierci.

Odwracam lekko głowę, żeby móc na nią spojrzeć. Ma zamyślony wzrok. Już nie tak odległy jak wcześnie, ale jeszcze nie przyziemny. 

- Co masz na myśli? - Nie odpowiada. Szarpię delikatnie rękę, żeby zwrócić jej uwagę. - Co ci zrobili, Nada?

- Dużo rzeczy - szepcze. Drugą ręką zakrywa brzuch. - Dużo złych rzeczy.

Znowu wygląda jak zaszczute zwierzę. Myślałem, że udało mi się odzyskać jej zaufanie dla świata, ale teraz... Znowu jej to wydarto.

Jej dłoń mnie hamuje i muszę stanąć. Odwracam się i widzę Viktora, który ją przytula. Nada stoi z zaskoczonym wyrazem twarzy. Przez chwilę wszystko się zatrzymuje. Jesteśmy tylko my. To jest moment, w którym świat na chwilkę odwraca wzrok. 

Ręce Nady powoli suną w górę. Jeszcze niepewnie, ale zaciskają się na ramionach Viktora. Wzdycha lekko i jego oddech porusza jej białe włochy. Wyglądają jak łabędzie pióra. 

Viktor odsuwa się. Nie patrzy na nikogo. Bérnat delikatnie głaszcze Nadę po głowie. Można by ich wziąć w tym momencie za ojca i córkę. Uśmiecham się do niej i wyciągam rękę, którą puściła. Tym razem chwyta moją dłoń.

- Chodźmy. Wszyscy razem. Po prostu wyjdźmy stąd. 

Moi przyjaciele kiwają głowami. Ich twarze są zmęczone. George staje przed białymi drzwiami i otwiera je na oścież. Cały czas czuję na sobie spojrzenia tych wszystkich ludzi za srebrnymi kratami. Chcę je z siebie zrzucić, więc wchodzę pierwszy.

Pokój jest trochę podobny do gabinetu, ale tutaj jest pełno małych - mniej skomplikowanych - sejfów i regałów zamykanych na klucz. Każda szuflada jest podpisana. Literami, cyframi, a czasami mieszanką tych dwóch. Alfabet śmierci czy alfabet życia?

- Masz klucz, George?

George pokazuje pęk, który wzięliśmy z sejfu Stephena. Są tam trzy klucze.

- Który? 

- Do tych szafek albo sejfu. 

Przebiegam wzrokiem po nich wszystkich. Którą otworzyć? Której potrzebujemy?

- Spójrzcie. Każdy zamek jest inny. Może najpierw spróbujemy z komputerem? - Viktor wskazuje urządzenie na biurku w rogu. 

Siada tam i uruchamia komputer. To jeden z tych nowocześniejszych. Ekran jest na ścianie i jest trochę mniejszy niż stare telewizory. Na biurku leży podświetlana klawiatura. Komputer żąda od nas hasła.

- Ktoś ma jakiś pomysł? - Viktor odwraca się do nas.

George nachyla się i wpisuje coś. Na ekranie pojawia się kilkanaście gwiazdek.

- Ojciec często go używał - wyjaśnia, wzruszając ramionami. 

Nada odsuwa się od niego, wpatrując się nieufnie. Staram się szybko i jak najkrócej streścić jej wydarzenia od naszego rozstania. 

Tymczasem Viktor szuka czegoś na pulpicie. Czego nie mam pojęcia. Kursor biega w kółko po ikonach. Zatrzymuje się na jednym z dokumentów. Akta o lycavirusie.

- Otworzyć? Możemy się czegoś stąd dowiedzieć. 

Czegoś o wilkołakach, wilkołakach-trupach, odpornych i zarażonych. Czegoś, co może nam się przydać, ale czy mamy tyle czasu? Co jeśli dzisiaj zginiemy? Nie chcę umierać w niewiedzy.

- Otwieraj. 

CienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz