Mátyás nadal leży nieruchomo. Wilkołaki okrążają go jak sępy. Słyszę łamiące się gałęzie pod ich potężnymi łapami.
Patrzymy w napięciu na ten dziwny pokaz. Oglądam się, łapiąc spojrzenie Nady. Przed chwilą zdążyłem wypluć chustę.
- O co tu chodzi?
Powolnym ruchem odwraca głowę z powrotem w stronę kręgu. Widzę, jak stara się dobrać odpowiednie słowa.
- Nie jestem do końca pewna, ponieważ nie pamiętam tej części - przyznaje. - Ale widziałam to niedawno. On przechodzi pierwszą przemianę. To już nie potrwa długo. Tylko...
Przestaje mówić. Stoi tak z półotwartymi ustami, unikając naszych spojrzeń.
- Tylko co? - ponagla ją niecierpliwie Bérnat.
- Tylko... - Nada waha się przez moment. To oznacza, że nie ma dobrych wieści. - Po przemianie przyjdzie czas na pierwsze polowanie. Po to stoją tam cztery wilkołaki. Mają mu pomóc i nauczyć go wszystkiego.
Bérnat wzdycha ciężko. Widzę, jak powolnym ruchem wyciąga broń.
- Co chcesz zrobić? Jeśli skrzywdzisz Máta...
- Nic mu nie zrobię. Uspokój się, dzieciaku. To tak w razie czego.
- Ale oni też są ludźmi. Zabijesz tamte wilkołaki?
Bérnat gwałtownym gestem przejeżdża dłonią po włosach. W tej samej chwili puszcza mnie i ląduję tyłkiem na zimnym śniegu.
- Nie wiem, dzieciaku. Zobaczymy. Ta cała twoja teoria jest bardzo ciekawa, ale jeśli nas zaatakują, to nie będę stał i zastanawiał się, czego się boją. Dotarło? Jeśli tak, to na razie wyjmij broń i siedź grzecznie.
Wszystko wokół ucicha, gdy wyjmuję Glocka. Skórzana kabura jęczy.
Wilkołaki pochylają głowy. Każdy z nich delikatnie gryzie Mátyása. Zbiły się w ciasną kupkę i nie widzę brata.
- Co one robią? Co z Mátem? - pytam Nadę.
Biały wilkołak kręci desperacko łbem. Wzdrygam się zaskoczony tą szybką przemianą. I niepewny, czy mogę jej ufać. W razie czego odwracam się tak, by mieć ją na oku.
Wilkołaki odsuwają się od Mátyása. W kręgu dyszy mały, brązowy wilk. Podnosi się niepewnie, a jego czerwone oczy biegają nerwowo po lesie. Wbija to okropne spojrzenie w nas.
- Dzieciaku. - Bérnat wpatruje się w napięciu w mojego brata. - Mam nadzieję, że wiesz, co teraz. Prawda?
- No... - zastanawiam się chwilę. Co mogłoby spowodować uraz u Mátyasa. Przetrząsam w myślach wszystkie sytuacje, które mogły nam pomóc. - Może spróbujemy z kamieniem?
- Z kamieniem?
Wilkołaki pozwalają Mátyásowi stanąć na początku ich małej watahy. Porozumiewają się, wydając z siebie niskie, gardłowe dźwięki.
- Gdy pierwszy raz zaatakował nas wilkołak - zaczynam szybko, wyjaśniając mu, co mam na myśli. - Prawie mnie ugryzł, ale Mát rzucił w niego kamieniem. Stał tam przestraszony i myślę, że mogło to się na nim odbić.
Bérnat skina głową na znak, że zgadza się z moim pomysłem. Schylam się, szukając małego kamienia, który by go nie zranił.
Podnoszę jeden z tych szarych, które leżą obok drzewa. Biorę zamach i trafiam Mátyása w pysk. Otrząsa się zirytowany i warczy głośno.
- To nie działa - mruczy Bérnat.
Zdejmuje z ramienia swoją strzelbę, drugą ręką chowając pistolet. Podnosi ją na wysokość oczu i wystrzela w stronę Mátyása.
- Nie! - Mój krzyk toczy się między drzewami, ale jest już za późno.
Czerwona plama rozlewa się na brązowej sierści.
CZYTASZ
Cienie
Hombres LoboRozpoczął się koniec ludzkości. Nie było to coś, czego dokładnie spodziewali się fani science-fiction. Nieznany wirus atakuje ludzi w sile wieku. Nigdy nie dotyka osób poniżej dwudziestu lat i powyżej czterdziestu. Pierwsza Faza: apatia. Zarażeni s...