Nada i Viktor zaczynają się śmiać. Bérnat i Nikolai patrzą na nich i uśmiechają się jak dumni ojcowie. Podchodzę do moich przyjaciół.
- Jak mi dobrze, Vinny. Wreszcie czuję się żywy.
Mierzwię włosy Viktora, jak zawsze to robiłem z Mátyásem. Trąca mnie łokciem w bok ze zdrowym ramieniem. Rana nadal lekko krwawi.
- Chcę najpierw pożegnać się z rodziną. Gdzie się spotkamy?
- W... W pierwszym miejscu, w którym zatrzymaliśmy się po przybyciu do Budapesztu.
Nawet tutaj dociera do nas huk strzałów z Bazy. Dunaj nie jest w stanie ich zagłuszyć. Może to dlatego nie słyszę wystrzału obok nas.
Viktor chwieje się. Upada na kolana i łapie się za udo. Jego krzyk jest tak odległy. Ktoś klnie. Upadam obok przyjaciela.
- Uciekajcie. Szybko - szepcze Viktor. Tak samo jak George.
W drzwiach stoi Stephen. Drżąc, celuje we mnie. Po jego wykrzywionej wściekłością twarzy płyną łzy.
- Ty kundlu, zabiłeś mi syna.
- To ty go zabiłeś - krzyczy Nada.
Lufa teraz jest skierowana na nią. Krzyczę w stronę Stephena. Biegnę do Nady, ale nie zdążam. Pudłuje.
- Przestań! Zostaw nas w spokoju. Odejdziemy i nigdy więcej nas nie zobaczysz.
Podnoszę Glocka i celuję w niego, ale robi unik. Nie jestem w stanie trafić z moją raną.
- Zabiłeś moje dziecko, zabiłeś moje idee, zabiłeś nowy świat. Jesteś niczym więcej niż plugawym mordercą. Umiesz jedynie ciągnąć ludzi do śmierci.
Ma rację. Jestem mordercą. Ci, co idą za mną, giną. Zabiłem tyle osób. Nie zasługuję na lepsze życie. Opuszczam pistolet.
- Strzelaj - mówię cicho. Rozkładam ręce. Zranione ramię mnie szarpie, ale staram się je zignorować. - Proszę, strzelaj. Byle szybko, jeśli zasłużyłem na chociaż tyle.
Nada i Bérnat krzyczą moje imię. Stephen stoi i patrzy na mnie. Pewnie zastanawia się, czy to nie jakiś podstęp. Imre wygląda na zdziwionego. Viktor jęczy cicho. Chyba chce, żebym się odsunął.
Stephen podnosi dłoń i naciska spust. Huk wystrzałów. Miesza się z tymi wewnątrz. Na chwilę wszystko zamiera. Jakby nas obserwowało.
Stephen leży w kałuży krwi. Jego koszula jest podziurawiona. Patrzy szklanym wzrokiem w niebo. Wydaje mi się, że ten błękit mówi coś do nas. Porządek świata został przywrócony.
- Idziemy.
Nikolai oddaje karabin Imre'owi. Podchodzi do Viktora i pomaga mu wstać. Pozwala mu się oprzeć. Z drugiej strony łapie go Bérnat.
Stoję i patrzę na martwe ciało Stephena. Co się z nim teraz stanie? Będą próbowali przywrócić go do życia? Mam nadzieję, że pozwolą mu odejść. Do żony i syna. Odwracam wzrok i idę za resztą.
Obok mnie przebiegają wilkołaki w każdej postaci, ale nie zwracam na nie uwagi. Idę dalej.
Idziemy blisko Dunaju. Jesteśmy przy Moście Łańcuchowym. Tutaj się rozstaniemy. Odwracam się w stronę moich towarzyszy.
- Zobaczymy się później. Jutro po południu?
Viktor kuśtyka do mnie i przytula mnie. Bérnat i Nikolai robią to samo. Imre uśmiecha się i ściska moją dłoń.
Nada zatrzymuje się przede mną. Przez jej twarz przemyka coś w rodzaju spokoju. Nachyla się i muska moje wargi. Jej usta są takie ciepłe. Smakuje wolnością, domem i życiem.
Po chwili odrywa się i wtula w moje zdrowie ramię. Chowam twarz w jej mlecznych włosach.
- Poczekaj jeszcze moment. Opatrzę cię - mówi Nikolai, gdy Nada odchodzi.
Po kilku minutach stoję i patrzę na oddalające się sylwetki moich przyjaciół. Słońce oblewa ich, nucąc pieśń specjalnie dla nas.
CZYTASZ
Cienie
WerewolfRozpoczął się koniec ludzkości. Nie było to coś, czego dokładnie spodziewali się fani science-fiction. Nieznany wirus atakuje ludzi w sile wieku. Nigdy nie dotyka osób poniżej dwudziestu lat i powyżej czterdziestu. Pierwsza Faza: apatia. Zarażeni s...