Prawda między kłamstwami

50 11 0
                                    

   Żołnierz gestem każe mi zostać. Opadam na krzesło, na którym wcześniej siedziałem. Patrzę, jak Bérnat i Viktor wychodzą.

- Do zobaczenia, Vinny - mówi Viktor i puszcza mi oczko.

Bérnat jedynie skinął głową. Jeden z żołnierzy podchodzi do ściany i wciska czarny, okrągły guzik. Wysuwa się duży ekran. Żołnierz grzebie w nim chwilę, a później na ścianie widzę zieloną słuchawkę. 

- Tak? - słyszę niewyraźny głos. Po chwili na ekranie pojawia się twarz innego żołnierza. - Halo?

Mój strażnik odwraca się i gestem pokazuje mi, żebym mówił. Pewnie nie zna węgierskiego.

- Chciałbym porozmawiać z rodzicami - mówię. - Noveli i Livio Draskovitz. I z bratem, jeśli bym mógł. Mátyás Draskovitz.

Żołnierz kiwa głową i odchodzi na chwilę. Siedzę jakieś pięć minut w ciszy, dopóki na ekranie nie pojawiają się twarze mamy, ojca i Máta. 

- Vince - wzdycha z ulgą mama. - Wreszcie. Powiedzieli nam, że zostaniesz tutaj trochę dłużej, ale nie pozwolili się z tobą skontaktować. Co się stało?

Mam świadomość, że Stephen obserwuje mnie przez kamery. Uśmiecham się do rodziców.

- Wszystko w porządku. Zostałem tutaj dobrowolnie. Jestem odporny i chcą mnie przebadać, ale spokojnie to nic groźnego. - Pierwsze kłamstwo. - Czuję się tutaj nawet dobrze. Traktują nas jak w hotelu. - Śmieję się. Drugie kłamstwo. - A co u was?

- Och. - Twarz mamy jest rozpromieniona. - Bardzo dobrze, kochanie. Ładnie tutaj. Tak spokojnie. Kiedy do nas wrócisz?

Silę się na radosny ton głosu, który rani moje gardło. Jakby ktoś wydobywał to ze mnie siłą.

- Myślę, że niedługo nas wypuszczą. Ale jest tutaj tak dobrze, że mógłbym tu zostać dłużej. - Śmieję się. Kłamstwo, kłamstwo, kłamstwo. -Nie martw się, mamo. Naprawdę wszystko w porządku. A jak tam się czuje mój kochany braciszek?

Cały ekran zajmuje twarz Mátyása, gdy zbliża się do kamerki. Najpierw pokazuje mi język, a dopiero potem zaczyna mówić.

- Tu jest super, Vin! Jest pełno dzieci, z którymi mogę się bawić. I już nie chce mi się tak bardzo spać. Ale dalej trudno mi zasnąć bez Maxa i Lexa.

Mówi to wszystko na jednym wydechu. Zaczerpuje powietrza, a ja to wykorzystuję, by wtrącić trochę od siebie.

- Tak? To naprawdę okropne. Ale jesteś chyba na tyle dużym chłopcem, że dasz radę zasnąć bez misia, co? - Robi smutną minę, a ja się śmieję. Tym razem naprawdę. - Obiecuję, że załatwię ci nowego misia, okej? Też pieska. A co do zwierzaków, to myślę, że żołnierze nie zgodzą się.

- A czemu? Nie lubią kotów?

- Nie, ale... - Staram się wymyślić jakiś nieskomplikowany powód. - Ale żołnierze są uczuleni, młody. Nie można trzymać kotków. Chyba, że z nimi pogadasz. Może się zgodzą. Kto wie.

- Ekstra! - krzyczy i wraca na swoje miejsce.

Mama gładzi jego włosy. Tak dawno nikt mnie nie dotykał w ten sposób. Oprócz Viktora i Bernata moje kontakty z ludźmi ograniczały się do badań i wstrzykiwania różnych rzeczy w moje ciało.

- Wracaj szybko, Vince. Kochamy cię.

- Taaaaak mocno. - Mátyás zatacza rękami wielkie koło. - I jeszcze bardziej!

- Jasne - mówię i uśmiecham się. - Chyba muszę kończyć. - Widzę, że żołnierz zaczyna dawać mi znaki, że mój czas dobiega końca. Macham rodzicom i bratu. - Ja też was kocham. Baaardzo mocno. Tak bardzo i jeszcze bardziej. 

Rozkładam szeroko ręce i się śmieję.

Prawda.


CienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz