- Możecie swobodnie poruszać się po terenie budynku i na zewnątrz, ale nie możecie wychodzić poza bramę i wchodzić do tych pokoi. - Stephen podsuwa nam listę. - Na czas badań oczywiście. To dla waszego bezpieczeństwa. Później was wypuścimy.
Biorę kartkę do ręki. Są na niej zaznaczone wszystkie pomieszczenia w Parlamencie - albo Bazie, jak oni to nazywają. Bérnat i Viktor nachylają się w moją stronę, żeby wszystko widzieć.
Niektóre pomieszczenia są zaznaczone na czerwono. Laboratorium X, Izolatka, Pokój C, Pokój 212, Pokój 213, Sala Badań 7.
- Co jest w tych pokojach? - pytam.
- To nieistotne dla was. - Stephen opiera się o krzesło. Wpatruje się w obraz na ścianie. Wilki atakujące konie, które ciągną wóz z dwoma mężczyznami. - Na drzwiach tych pomieszczeń zobaczycie napis "Nieupoważnionym wstęp wzbroniony", ale zachowaj kartkę w razie czego. Gdybyście czegoś szukali mój pokój to dwadzieścia jeden, a Nikolai jest obok w dwadzieścia dwa. To wszystko. Macie jakieś pytania?
- Ja mam - mówię. - Czy zostaniemy w naszych pokojach?
- Jak chcecie. Decyzja należy do was.
Patrzę na Bérnata i Viktora. Obaj kręcą głowami.
- Możemy dostać jeden wspólny pokój?
- Dobrze. - Stephen kiwa powoli głową. - Jutro rano was przeniesiemy. A tymczasem, jeśli to już wszystko, możecie iść na badania.
Wstaję, a za mną idą Viktor i Bérnat. Słyszę ciche kroki żołnierzy. Nadal nie opuszczają nas, ale nasze pokoje już nie są pilnowane.
Wchodzę do Sali Badań 23. Nic nie zmieniło się od ostatniego razu, gdy tu byłem. Teraz kieruję się od razu do małej salki, omijając szerokim łukiem pomieszczenie z rentgenem i najnowszym cudem amerykańskiej medycyny.
Wita nas doktor Nikolai. Ucieka wzrokiem, gdy mnie widzi.
- Dzień dobry, doktorze - mówię głośno. Mruczy odpowiedź pod nosem. - Widział pan może gdzieś moją zgubę?
Sięga do kieszeni i wyjmuje mój medalik. Srebro błyszczy się w świetle lamp. Biorę go i chowam do kieszonki w koszuli.
- Przepraszam, chłopcze. Naprawdę nie wiem, kiedy to się stało. Pobiegłem do ciebie i zostawiłem wszystko na stole, a gdy wróciłem... Dziennika nie było. Przepraszam.
Naprawdę wygląda na skruszonego. Jestem skłonny mu wybaczyć. Może nie wiedział o planach Stephena?
- Poszuka go pan dla mnie? - Energicznie kiwa głową. - Nic się nie stało. Tylko proszę go znaleźć. Jest dla mnie bardzo ważny.
- Zgubiłeś dziennik? - pyta Bérnat. Ponuro przytakuję. - Gdzie?
- Tutaj. - Wskazuję na pomieszczenie obok. - Musiałem go odłożyć na czas badań.
Bérnat pierwszy siada na fotelu, a Nikolai pobiera mu krew. Czekam na taborecie na swoją kolej. Gdy Agapov kończy, Stephen zabiera Bérnata na tomografię komputerową. Miejsce na fotelu zajmuje Viktor.
- Jak daleko jesteście od wynalezienia leku? - zagaduję Nikolaia.
- Jak daleko? - Przez chwilę zastanawia się. - Myślę, że sporo nam zostało. Może nawet nasze dzieci będą musiały to kontynuować... Kto wie?
Na wzmiankę o dzieciach smutnieje. Milknie i nie patrzy na mnie.
- Będziecie nas trzymać tak długo?
- Nie, nie. Wypuścimy was, kiedy już nie będziecie nam potrzebni. Jeszcze troszkę badań i obserwacji i jesteście wolni. Obiecuję, jeśli mi ufasz.
Miejsce na fotelu się zwalnia. Nikolai stoi z nową strzykawką. Gestem zachęca mnie, bym usiadł. To nie jest jedynie zwykłe zaproszenie na fotel, ale pewien sposób na pojednanie. Wybiorę fotel czy taboret?
Bez słowa wstaję i zajmuję wskazane miejsce.
CZYTASZ
Cienie
WerewolfRozpoczął się koniec ludzkości. Nie było to coś, czego dokładnie spodziewali się fani science-fiction. Nieznany wirus atakuje ludzi w sile wieku. Nigdy nie dotyka osób poniżej dwudziestu lat i powyżej czterdziestu. Pierwsza Faza: apatia. Zarażeni s...