Separacja

57 10 0
                                    

   Mój pokój nie jest duży. Przy ścianie stoi łóżko i mały stolik nocny, a z drugiej strony jest biurko i krzesło. Nie ma okien ani klamek. Czuję się jak w więzieniu. 

Odkąd Stephen wstrzyknął mi wirusa, mam wrażenie, że moja ręka się pali. Całe lewe ramię mnie boli od wczorajszego wieczoru. 

Kucam przy drzwiach, wiedząc, że to pora na posiłek. Tym razem nie pozwolę im zamknąć tego okienka tak łatwo. 

Słyszę szczęk i... Drzwi się otwierają, a ja dostaję nimi prosto w nos.

- Kur... Auć, o cholera.

Opadam na tyłek i zakrywam nos dłońmi. Przez palce przecieka mi krew prosto na białe, szpitalne ubranie.

- Co ty robisz, chłopcze? 

Doktor Stephen stoi nade mną. Po jego lewej jest tamten asystent - chyba George? - a z tyłu stoją dwaj żołnierze z amerykańskimi flagami na mundurach. Cała trójka patrzy się na mnie ze zdziwieniem i wymienia szeptane uwagi, a doktor lustruje wzrokiem mój pokój.

Przenoszę się na kolana, jedną ręką zakrywając krwawiący nos. Klnę przy każdym ruchu. Żołnierze wyglądają na rozbawionych. Nie dziwię im się. Muszę wyglądać śmiesznie. 

George podaje mi tacę z jedzeniem i chusteczkę. Wstaję, po drodze wtykając chustę w dziurki nosa i kładę tackę na biurku. 

- Nie wygląda mi to na Fazę 2, bo tak ją nazwałeś, prawda? Pokój jest cały, żadnych oznak agresji, a chodzisz i klniesz ze złością. - Stephen siada na moim krześle.

- Bo przywaliłeś mi drzwiami, do cholery.

- To po co tam stałeś? - Nie mam na to odpowiedzi, którą bezpiecznie mógłbym mu udzielić. - No właśnie, chłopcze. Chcę zebrać wywiad. Byłem już u twoich kolegów, teraz ty.

Opadam zrezygnowany na łóżko. Jednak Bérnat i Viktor są tutaj. Co z Nadą? Odwracam głowę w stronę Stephena. Czyta mój dziennik.

Zrywam się z łózka i wyrywam mu notes. Żołnierze chcą do mnie podejść, ale Stephen zatrzymuje ich ręką. Nie ufam mu.

- To było niegrzeczne. - Cmoka. - No ale nieważne. Siadaj. Odpowiadaj na moje pytania. - George podchodzi i nakleja na mnie jakieś kable podłączone do małego urządzenia na biurku. Potem oddala się i bierze w rękę notes i długopis. - Jak się dzisiaj czujesz?

- Dobrze - mówię, a maszyna wydaje z siebie pisk i wypluwa kartkę. Papier ciągnie się w nieskończoność przez cały czas, gdy mówię. - Jest nawet okej. Trochę boli mnie nos. Trochę krwawię. 

- Nie wygłupiaj się - karci mnie doktor. - Co czujesz w tej chwili?

- Zmęczenie - odpowiadam z nadzieją, że teraz sobie pójdzie. - Trochę boli mnie ręka. I jestem zły, że mnie tu zamknęliście.

Kładę nacisk na ostatnie zdanie, ale nikt się mną nie przejmuje. George skrobie coś w swoim zeszycie, strażnicy mnie ignorują, a Stephen patrzy na ścianę, stukając palcami w biurko.

- Dobrze. Co jadłeś przed atakami najczęściej?

Marszczę brwi. Co to za głupie pytanie? 

- No... To co zwykle.

- Zaczniesz odpowiadać grzecznie, czy mam poprosić o to twojego brata? Chyba masz interes, żeby trzymać go z dala od Bazy, co? - Czuję, jak oblewa mnie zimny pot. Lekarz zauważa zmianę mojego nastroju i uśmiecha się. - Więc? Jaki jest twój ulubiony napój?

- SevenDrink - odpowiadam. To napój dla typowych nerdów, którzy siedzą godzinami przy komputerze. Jakiś świński energetyk, ale jaki dobry. - A jadam najczęściej mięso z drobiu. Moje ulubione.

- To chciałem usłyszeć. Do zobaczenia wkrótce, Vince. 

CienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz