Pusta droga

66 10 4
                                    

- Możesz strzelać - mówi Viktor, klepiąc mnie w ramię.

Rozstawiam nogi i wyciągam Walthera przed siebie. Strzelam do puszki, a łuska ucieka gdzieś w bok.

Viktor daje mi znak ręka, żebym przestał. Podchodzi do zaimprowizowanej strzelnicy i podnosi przestrzeloną puszkę.

- Nieźle - mówi. Mátyás wznosi tryumfalny okrzyk. - Kto cię uczył strzelać?

- Bérnat - odpowiadam, szykując się do kolejnego strzału.

Amália mówiła, że kontaktowała się z Bérnatem. Powinien być za chwilę. Zjedliśmy śniadanie i przyszykowaliśmy się do podróży, a że zostało nam trochę czasu, to Viktor chciał postrzelać.

Pod dom podjeżdża jeep w kolorze zgniłej zieleni. Bérnat otwiera drzwi i wyskakuje z auta. Poklepuje maskę i podchodzi do nas.

- Musimy go jakoś nazwać - mówi.

- Pogromca Wilków - krzyczy Viktor, prężąc się dumnie.

Krzywię się, a potem obaj wybuchamy śmiechem. Nada wywraca oczami, a Mát marszczy brwi.

- To może Pogromca Nocy. No wiecie cienie, noc i w ogóle.

Nada prycha i podchodzi do nas. Krzyżuje ręce na piersi i mierzy nas wzrokiem.

- Nie umiecie wymyślać nazw. Co to ma być? Pogromca Wilków, Pogromca Nocy? Urwaliście się z jakiejś gry komputerowej dla nerdów?

- W zasadzie to tak - odpowiada śmiertelnie poważnie Viktor. - Może ty w takim razie coś wymyślisz?

- Wygląda jak zgniłe warzywo - wtrąca Mát. Odwracamy się do niego.

- Hej, a może Zgnilizna. - Trącam Nadę łokciem.

Wzrusza ramionami, a Victor ochoczo kiwa głową.

- No to ustalone - mówi Bérnat. - Pakujcie się do środka, a ja zaraz do was dołączę.

- Siedzę z przodu! - krzyczy Viktor.

- Chyba śnisz - odkrzykuję mu.

Słyszę tylko, jak Nada wzdycha ciężko. Udaje mi się usiąść na miejscu pasażera obok kierowcy. 

Po chwili przychodzi Bérnat. Wsiadając, macha Amálii na pożegnanie. Uśmiecham się do niej.

- Dziękujemy za wszystko! - wykrzykuję, zanim zamknę drzwi.

Nasza Zgnilizna wjeżdża na ulicę. Jest pusta jak w tych westernach. Brakuje tylko toczącej się kuli gałęzi.

Zaczynam się zastanawiać, gdzie są wszyscy. Zginęli, czy udało im się dotrzeć do Azylu? Chowają się w domach, czy wyruszyli dalej, szukając lepszego i bezpieczniejszego życia? 

Czy istnieje jeszcze lepsze życie?

- Vince?

Gdy się odwracam, wydaje mi się, że oczy Nady wwiercają się w moją duszę.

- Tak?

Nic nie mówi. Tylko się we mnie wpatruje. Po chwili niepewnie oblizuje wargi.

- Już nic - odpowiada i odwraca się w stronę okna.

Przez chwilę patrzę na nią, ale się nie odzywa. Mátyas macha nogami, które nie sięgają ziemi. Viktor wychyla się do przodu.

- A może w coś zagramy?

- Tak! - krzyczy Mát. Nada tylko wzdycha krótko.

- Co wy na... Ali dom się pali? Ja zaczynam. Ali, Ali dom się pali, a w nim coś zielonego.

Zerkam na wnętrze naszego auta. Mát wytyka język w skupieniu.

- Drzewa - rzuca Nada.

- Skubana, dobra jest. Twoja kolej.

- Ali, Ali dom się pali... Ale to głupie. A w nim coś czarno-czerwonego.

Nie widzę niczego o takim kolorze na zewnątrz, więc musi to być coś w środku.

- Włosy Viktora? - Nada kręci głową.

- Moja bluza? - pyta Mát, ale to nie to.

- Może koszula Bérnata? - Viktor jednak znowu pudłuje.

- Twoja spinka? - Podejmuję kolejną próbę. Tym razem trafiam. - Moja kolej w takim razie! Ali, Ali dom się pali...

CienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz