Badania

58 11 2
                                    

   Idziemy tym samym korytarzem, co wcześniej, mijamy drzwi wejściowe i wchodzimy w kolejny hall. Lekarz idzie przodem, potem ja, Bérnat i Viktor, a na końcu sierżant z naszą bronią. 

- Czy... Nie,  nie powinienem o to pytać. Ale powiedz mi, Vince, Jak ona się czuje?

- Gdy się rozstaliśmy, wyglądała na... spokojną. Trochę niepewną, ale spokojną. Nie wiem. Trudno mi wyczytać cokolwiek z jej twarzy. - Nie chcę go martwić.

Lekarz wzdycha ciężko. Przeczesuje dłonią włosy. 

- Dawniej była taka radosna. A z tego, co mówisz... Zmieniła się. Wirus ją zmienił. Chciałbym ją zobaczyć.

- Ten drugi doktor ją zabrał. Był... strasznie opryskliwy i krzyczał na wszystkich.

Doktor Nikolai odwraca głowę w moją stronę. Marszczy przez chwilę brwi i zwalnia, by zrównać się ze mną.

- Pewnie masz na myśli doktora Stephena - zaczyna cicho tak, by nikt więcej go nie usłyszał. - Przyjechał z Ameryki. Jak go poproszę o spotkanie z... z nią, pewnie na mnie doniesie. 

- Ale mówił po węgiersku. Amerykańscy żołnierze nie mówili tak płynnie jak on.

Agapov kiwa powoli głową. Mijamy pomieszczenie z tabliczką "Nieupoważnionym wstęp wzbroniony". Doktor zatrzymuje się przy metalowych drzwiach z napisem "Sala badań nr 29" i wpisuje kod. Potem wysuwa się małe urządzenie, które skanuje jego linie papilarne i drzwi się otwierają. 

Wchodzimy do sali, która jest słabo oświetlona. Gdy doktor zapala światło, pokój rozjaśnia się, a jedna z lamp zaczyna mrugać chaotycznie. 

Sala nie wygląda przytulnie. Wszędzie jest biało, czasami zdarzają się brunatne plamy. Na stolikach pod ścianą są rozstawione fiolki z kolorowymi płynami, papiery, komputery i narzędzia do operacji. Na środku stoją łóżka szpitalne do operacji. Ten pokój jest taki zimny.

- Doktorze Stephen? - woła Agapov. Sierżant staje przy drzwiach. - Mam do pana prośbę.

Małe drzwi po naszej lewej się otwierają i wchodzi ten sam doktor, który zabrał Nadę. Na jego twarzy nadal jest ten sam grymas niezadowolenia. Zaraz za nim wchodzi młody - pewnie jest jeszcze przed trzydziestką - chłopak. Na fartuchu ma plakietkę z napisem "ASYSTENT".

- Czego chcesz, Nikolai? To znowu te dzieciaki? Już dosyć mi narobiły bałaganu.

- Chciałem ci powiedzieć - zaczyna spokojnie doktor Agapov. - Że ta trójka jest prawdopodobnie odporna. Ale jeśli nie są ci potrzebni, mogę ich wypuścić. Zgodzili się na badania.

Stephen lustruje nas wzrokiem i delikatnie przekrzywia głowę. Chwilę stoi, zastanawiając się nad czymś.

- To ty zabiłeś mojego wilka, prawda? - Celuje we mnie palcem. Musiałem się zdradzić miną, bo uśmiecha się szeroko. - Wiedziałem. George, przynieś sto dwadzieścia siedem D. 

Asystent zrywa się z krzesła, na którym wcześniej przysiadł i podchodzi do jednej z szafek. Wyjmuje niebieską fiolkę, zgarnia po drodze strzykawkę i nabiera do niej płyn. Potem podaje wszystko Stephenowi. 

- Ładnie, ładnie - cmoka doktor Stephen.

Podchodzi do mnie i zanim zdążę mrugnąć, wbija mi strzykawkę w ramię. George przytrzymuje mnie od tyłu. Ręka pali, gdy niebieski płyn wlewa się pod moją skórę. Cicho protestuję, ale na lekarzu to nie robi wrażenia. Jego asystent odwraca wzrok.

Kątem oka widzę, jak Viktor i Bérnat chcą do mnie podejść, ale w tym samym czasie podnosi się sierżant i zastępuje im drogę.

- Mój Boże, Stephen. Coś ty zrobił? 

Doktor Nikolai przeczesuje włosy dłonią. Odtrąca Stephena i wyjmuje strzykawkę z mojego ramienia.

- Teraz przekonamy się, czy chłopak mówił prawdę. - Stephen uśmiecha się do mnie, ale nie ma w tym niczego wesołego. - Jeśli zmieni w ciągu tygodnia wystąpią objawy, zamknijcie go razem z resztą. Teraz dajcie go do izolatki. Kto następny?

CienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz