Chapter Two

12.5K 712 224
                                    

-Dumbledore zwariował!- krzyknęła zła dziewczyna chodząc po pokoju wspólnym Gryffindor'u od kąta do kąta.

-Nie jest tak źle...- zaczął Ron obserwując wraz z Hugo, rudowłosą.- W końcu zostałaś zwolniona z prac domowych i mniej ważnych egzaminów.- dodał nieco ciszej rudzielec oczekując na reakcje rozzłoszczonej przyjaciółki.

-Z tym całym Hughes'em jest coś nie tak! Zjawia się nie wiadomo skąd, a Dumbledore ufa mu jak najlepszemu przyjacielowi!- złościła się gryfonka i z hukiem usiadła na fotel.

-Haven, ale...- zaczął ledwie słyszalnie Hugo, ale widząc, że oczy dziewczyny uformowały wzrok który oznaczał "zaraz coś zrobię", natychmiast się zamknął.

-Idę się przejść!- warknęła wstając energicznie z fotela i kierując się w stronę drzwi.

-Jest już późno...- zauważył Granger, ale Potter wyszła nim cokolwiek do niej dotarło. Przemierzała korytarze jednak nie miała żadnego zamierzonego celu więc po prostu usiadła na parapecie wpatrując się w księżyc.

-Masz się mnie słuchać Malfoy!- z końca korytarza dobiegł do niej syk Snape'a. Haven zerwała się z miejsca, aby dyskretnie podsłuchać rozmowę. Kątem oka ujrzała jak Malfoy opiera się o ścianę i wygląda na zmartwionego, a niedaleko od niego stał Snape, który z kolei był zdenerwowany.

-Słuchać cię?! Ty mi tylko przeszkadzasz! Mam do wypełnienia ważną misje, a właściwie to dwie w których masz mi pomóc, a nie dowodzić.- warknął półszeptem ślizgon.- Czarny Pan chce abyśmy śledzili każdy ruch Dumbledore'a i Potter, a na dodatek muszę...- blondyn nie dokończył swej wypowiedzi, ponieważ mistrz eliksirów przykrył jego buzię.

-Zamknij się Malfoy i wracaj do lochów. Dość tego cyrku na dziś.- warknął Severus i zabrał swą dłoń z jego twarzy. Blondyn rzucił mu jedynie złośliwe spojrzenie i odszedł w stronę lochów. Haven zdążyła schować się za posągiem nim chłopak ją zauważył. Snape na szczęście poszedł w przeciwnym kierunku, a Potter ciężko wypuściła powietrze. Rudowłosa usiadła na podłodze zdając sobie sprawę, że tak na prawdę połowa uczniów Hogwartu może już pracować dla Voldemorta, a ona nie zdając sobie z tego sprawy może przekazać komuś zbyt ważne informacje.

-Potter! Nie po to Dumbledore mi płaci byś ty łaziła se po szkole w nocy!- Haven zobaczyła nad sobą swojego "ukochanego" nauczyciela i posłała mu bardzo sztuczny uśmiech.

-Musi się pan przyzwyczaić i zrozumieć, iż nie jestem osobą, która jest w stanie długo usiedzieć w jednym miejscu.- powiedziała wstając z podłogi.

-Większość ma cię za osobę niezrównoważoną psychicznie więc nie powiększaj tej tezy w moich oczach i marsz za mną do wieży Gryffindor'u.- warknął Hughes, choć miał ochotę udusić dziewczynę gołymi rękoma.- Czy ty nie rozumiesz, że w tej szkole są ludzie pracujący dla Voldemorta, którzy jedynie czekają na twój najmniejszy błąd?!- krzyknął patrząc prosto w jej zielone tęczówki. Chciał powiedzieć, że jej matka miała takie same oczy jednak Riddle stwierdził, że mimo wszystko nie powinien wspominać o ludziach których własnoręcznie zabił pomimo, że Haven nie miała pojęcia, iż Hughes to on... "Jak bardzo beznadziejnie brzmię we własnej głowie?"- pomyślał.

-Wypraszam sobie. Winę za mą chorobę psychiczną zrzucam na takiego jednego debila, który próbował mnie kiedyś zabić, a co do młodych śmierciożerców pracujących tu to tak wiem to... Przed chwilą dowiedziałam się o zadaniu Malfoy'a...- odrzekła opierając się o ścianę. Hughes pomyślał o planie zabicia Dumbledore'a.

-Jaki plan?- spytał twardo.

-Nakaz zdawania relacji ze wszystkich moich poczynań Voldemort'owi.- odpowiedziała.

-Porozmawiam z Albusem.- skłamał i westchnął.- Idź już spać.- dodał rozkazująco, ale panna Potter pokiwała przecząco głową.

-Nie. Nie mam zamiaru kolejny raz łączyć się umysłowo z Riddlem.- oznajmiła krzyżując ręce na piersiach.

-Nie denerwuj mnie Potter, bo jutro każe ci napisać wypracowanie na temat zaklęcia uśmiercającego!- warknął rzucając jej mordercze spojrzenie.

-Jest Pan okropny, panie Hughes.- powiedziała, a jej oczy płonęły nienawiścią.

-Och Haven... Uwierz mi, że wiem to doskonale.- odparł że sztucznym uśmiechem i ręką wskazał jej drogę do wieży Gryffindoru.

-Brzmi Pan jak Voldemort.- skomentowała, a Hughes wybuchł niekontrolowanym śmiechem, choć nie powinien jednak spostrzegawczość tej dziewczyny była dla niego zdumiewające. "Ja nim jestem Haven" pomyślał i szybko się opanował.

-Tak twierdzisz? No cóż... W każdym razie masz iść do swojej sypialni bo nie mam zamiaru prowadzić z tobą tej bezsensownej dyskusji.- skiwtował i pociągnął pannę Potter w kierunku wieży.- Nie zdziwie się gdy jutro na lekcji będę cię przepytywał, a ty po prostu zaśniesz. Nie wierzę że zgodziłem się tobą opiekować. Jesteś strasznie nieposłuszna Haven.- dodał mówiąc jakby do siebie.

-Natura Potter'ów.- powiedziała.

-Nie wątpię.- mruknął Riddle.

We are the same || RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz