Chapter Fourteen

11.1K 632 260
                                    

Haven przyglądała się swojej drużynie, która od godziny ciężko harowała na boisku. Nikt nie pozwalał sobie na najmniejszą pomyłkę, a każdy szczegół od ataku do obrony był dopracowany. Ron robił niezwykłe zwisy na obręczach, gdy inni rzucali w nie kafla, ale jego jak i resztę drużyny irytowały piskliwe okrzyki Lavender z trybun. Siedziało tam wiele gryfonów, a nawet puchonów jednak ta jedna blond włosa wyróżniała się najbardziej.

-Przerwać grę!- rozkazała Haven i ruchem ręki przywołała do siebie graczy. W okół niej pojawił się wianuszek zawodników, który wyczekiwali na jej decyzje.- Ron jeśli nie uspokoisz swojej dziewczyny to będę zmuszona usunąć cię z boiska, ale to później... Teraz chcę wam coś powiedzieć. Za równe dwa tygodnie gramy z Slytherin'em i jeśli mam być szczera to oni są świetni. Wcześniej poprosiłam Colina...- urwała na chwilę przyglądając się blond chłopcu.-...aby spojrzał na ich trening i jeśli rzeczywiście jest tak ja Creevey mówi to przyszły mecz nie będzie łatwy. Dobrze jeśli będziecie od czasu do czasu ćwiczyć indywidualnie, jednak ja was nie zmuszam. Osobiście uważam, że ten trening jest o wiele lepszy od poprzedniego, a teraz zostało nam jeszcze pół godziny więc wracamy do gry. Lecz najpierw... Ron zrób to o co cię prosiłam.- Haven z dezaprobatą obserwowała jak Weasley tłumaczy coś Brown. 

***

Gryfonka przemierzała korytarz, idąc na kolacje, ale cały czas myślała o dwóch sprawach. Pierwszą z nich była kłótnia Hugo i Rona. Chłopcy za każdym razem gdy byli blisko siebie zachowywali się jak dwoje samców Alfa w jednej klatce. Rudowłosa musiała cały dzień migrować pomiędzy jednym przyjacielem, a drugim co było dla niej dobijające. Poza tym nie chciała wiedzieć jak usiądzie teraz na kolacji, zważając na to, że obydwoje zasiądą po dwóch różnych stronach. 

Drugim rozmyśleniem dziewczyny był jej profesorek. Fakt, że dzisiejsza lekcja była wyjątkowo udana, przez to, że jej nie pytał, a po drugie gdy nikt nie patrzył, ten cmoknął ją w czoło. Jej zmartwieniem było odkrycie. Bała się, że ktoś ich zdemaskuję, a w końcu w Hogwarcie plotki rozchodzą się szybciej niż bułki drożdżowe. 

"Dlaczego ta sala musi być tak daleko?"

Nim weszła na odpowiedni korytarz, ktoś mocno przycisnął ją do ściany. Z początku przerażona chciała uderzyć napastnika w bardzo intymne miejsce, ale widząc Hughes'a od razu skamieniała. 

-Nie rozmawialiśmy dziś.- odparł mężczyzna i umieścił swoje ręce po bokach jej głowy. Haven wciągnęła powietrze nerwowo rozglądając się po korytarzu.- Dlaczego tak bardzo boisz się, że ktoś nas zobaczy?- spytał przewracając oczami. Dopiero teraz gryfonka usłyszała jak przyjemnie w jego ustach brzmi słowo "nas".

-Pomyślmy. Jesteś nauczycielem, a ja uczniem więc...- powiedziała, ociekając ironią.- W każdym razie jutro mamy naszą prywatną lekcje i będziemy mieli dużo czasu wolnego.- dodała tym razem z uśmieszkiem godnym ślizgona.

-Wiem, ale lekcja to lekcja. Chcę nauczyć cię jutro czegoś bardzo trudnego i wątpię, że będziemy mieli czas na rozmowę, albo zupełnie inną rzecz. Dlatego cię zatrzymałem, żeby ci coś przekazać...- mruknął. Dziewczyna uniosła zaciekawiona wzrok i przeanalizowała jego zielone tęczówki. Brunet pochylił się nad swoją podopieczną i musnął jej usta. Dziewczyna oddała pocałunek, ale coś jej nie pasowało. Jego usta smakowały tak samo, ale dziś były bardzo zimne. Gryfonka przeniosła swoje ręce na jego kark i tam je zaplotła, natomiast ręce Riddle gładziły jej plecy przez czarną szatę. 

Sam Czarny Pan nie wiedział czemu to robi. Nie wiedział czemu po 70 latach samotności odważył się na taki ruch i na dodatek wobec osoby, którą musi zabić. Co gorsza podobało mu się. Lubił przebywać w towarzystwie tej szalonej dziewczyny. Z jednej strony planował zabójstwo Dumbledore'a i unicestwienie Zakonu, a z drugiej robił takie rzeczy. Wydawać się mogło, że to wszystko było jednym wielkim paradoksem.

-Musimy... już iść... na kolacje. Ty idź pierwsza...- wysapał, gdy zakończył ich pocałunek.

-Do zobaczenia jutro.- szepnęła, po czym wyswobodziła się z jego uścisku i ruszyła do Wielkiej Sali. 

***

Rzeczywiście było tak jak przypuszczała. Hugo i Ron siedzieli po różnych stronach stołu, a jej pozostało wybrać z kim usiądzie. Najlepszym pomysłem był Neville, który wyglądał na zamyślonego, a wokół niego było dużo miejsca.

-Mogę tu...

-Jasne.- odparł Longbotton z lekkim uśmiechem na twarzy.- Co jest nie tak z Hugo i Ronem? Zachowują się gorzej niż dzieci.- zauważył gryfon, skanując wzrokiem stół Gryffindor'u.

-Nie mam na nich siły, ale znasz ich Neville. Prędzej czy później się pogodzą.

-Mam nadzieje. Myślę, że tak będzie najlepiej dla całej waszej trójki.- mruknął i wbił zęby w tosta.

Haven nie pozostało nic innego jak zabrać się za jedzenie i planowanie najbliższej przyszłości.

***

Kolejny dzień odebrał wszystkim chęć do życia. Na dworze lało jak to zwykle o tej porze roku, a atmosfera między Hugo, a Ronem robiła się coraz bardziej napięta.

Haven właśnie kończyła porządkować swoje notatki na lekcje OPCM'u. Te zadanie nie było łatwe, gdyż robiła to na parapecie, a co chwilę przebiegał jakiś uczeń, który śpieszył się tak jakby gonił go Aragog. Jedna kartka niespodziewanie wyfrunęła do góry, ale szybko została z złapana.

-Nie masz lepszy miejsc na robienie porządków Potter?- warknął Hughes, ale na jego twarzy szybko pojawił się przebiegły uśmieszek. Mężczyzna uniósł kartkę wyżej z nadzieją, że Gryfonka zacznie skakać, ale ona obrzuciła go znudzonym spojrzeniem.

-Scena jak z taniego romansu... - mruknęła i za pomocą różdżki przywołała pergamin.

-Zapomniałem, że w deszczowe dni masz depresyjny humor. - mruknął, a ona prychnęła i skończyła układać notatki, po czym wpakował je do szmacianej torby.

-Wcale nie. Uważam, że to co chciał Pan zrobić było przereklamowane.- odparła i skrzyżowała ręce na piersiach.

-A ja uważam, że pociągająco brzmi w twoich ustach słowo 'pan'.- skwitował co spowodowało, że na buzi dziewczyny pojawiły się różowe wypieki, które chciała zakryć włosami.- Nie musisz do mnie tak mówić, gdy nie ma tu innych uczniów, rozumiesz? - spytał, odgarniając część jej włosów za ucho.

-Tak. Nasza lekcja wieczorem jest aktualna? - spytała, aby zmienić nieprzyjemny dla niej temat.

-Naturalnie. Poza tym lepiej żebyś nie ubierała mundurka, bo może się zniszczyć. Będziemy sporządzać eliksir, który w pierwszym etapie będzie żrący. Nałóż na siebie coś... roboczego.- wyjaśnił, ale jego wzrok nie opuszczał jej ust.

-Korytarz to chyba nie najlepsze miejsce na... - nim Haven zaprotestowała, Riddle cmoknął ją przelotnie w usta i odszedł w kierunku lochów. Rudowłosa jeszcze chwilę odprowadzała go wzrokiem, uśmiechając się sama do siebie.

-Haven? Czy ja wiedziałem... Czy ty...? - głos Hugo był tak jakby przeszedł ciężki szok. Gryfonka spanikowana spojrzała na przyjaciela, a następnie przeleciała wzrokiem po korytarzu, aby dostrzec czy ktoś tu jeszcze był.

Po części ułożyło jej, gdy upewniła się, że te zdarzenie widział jedynie Granger.

-Hugo... Obiecuję, że wszystko ci wyjaśnię, ale błagam nie mów nikomu. - rudowłosa zaczęła prosić przyjaciela, którego usta wciąż uformowane były w literę 'o'.

-Masz mi to natychmiast wyjaśnić.- warknął chłopak i pociągnął dziewczynę w stronę bliżej nieokreślonego miejsca.

***

Wiem, że ostatnio rzadko dodaje rozdziały, ale niestety ferie nie trwają wiecznie, a w szkole mamy nawał egzaminów...

We are the same || RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz