Ból głowy. To jedyne co towarzyszyło Haven przy pobudce. Słońce wpadające przez okno w wieży jedynie ją drażniło. Z jej ust wydobyło się ciche jęknięcie, a dłonie odruchowo zakryły oczy, aby ochronić wzrok przez irytującym światłem.
Kiedy przed oczami gryfonki obraz się wyostrzył, dostrzegła ona wielu ludzi z jej domu, którzy walali się na podłodze i pochrapywali cicho. Rudowłosa przeczesała swoje włosy i westchnęła podnosząc się z kanapy.
Jej wzrok przykuło wiele dziwnych elementów. Ron leżał w kącie, a na nim wylegiwała się Lavender mówiąca przez sen 'Ron... Mój Ronne...'. Niedaleko w pozycji siedzącej spał Neville przytulający się do doniczki z kaktusem. Obok niego, na komodzie spał Dean i Seamus przytuleni do siebie. Na środku pokoju było duże skupienie piętnastki gryfonów, którzy smacznie chrapali, przytulając się do siebie nawzajem. Po krótkiej obserwacji, Haven zauważyła, że leży w objęciach McLaggen'a i szybko się wyswobodziła tak, aby go nie obudzić
-Burdel.- warknął Granger, który właśnie wszedł do salonu. Brunet zmierzył wzrokiem wszystkich śpiących i zatrzymał się na Ronie i Lavender. Na jego twarzy pojawił się duży grymas, który szybko zamaskował obojętnością.- Za piętnaście minut zaczyna się śniadanie, więc się pośpiesz Haven.- mruknął Hugo i opuścił wieże Gryffindor'u.
Dziewczyna nie miała zamiaru nikogo budzić. Ospałym krokiem weszła do swojego dormitorium, gdzie wzięła szybki, ale orzeźwiający prysznic. Gdy strumienie ciepłej wody spływały po jej ciele do jej głowy wróciły nieprzyjemne wspomnienia kłótni z Hughes'em.
Gotowa, ale wciąż zaspana weszła do Wielkiej Sali, w której od pięciu minut trwało śniadanie. Trzy stoły były po brzegi zapełnione uczniami tylko przy jej własnym świeciły pustki. Stół domu lwa był zapełniony tylko na początku gdzie siedziały trzy pierwsze roczniki, ale im dalej ciągnął się stół, tym mniej było uczniów.
Rudowłosa bez wahania usiadła przy Hugo. Chłopak jadł jajecznice jednocześnie czytając podręcznik od Historii Magii. Panna Potter nigdy nie zrozumiała jego fascynacji tymi przedmiotami.
-Nie imprezowałeś?- spytała, nakładając na swój talerz tosty. Do kielicha wlała sok dyniowy, ale przez swoje nie wyspanie kilka mililitrów wylało się na stół.
-Nie.- mruknął beznamiętnie, przewracając kolejne strony podręcznika.- Hughes się na ciebie patrzy.- poinformował ją i zdziwił się, gdy rudowłosa nie podniosła wzroku.
-Cieszę się.- burknęła. Zaczęła jeść tosta, czując na sobie spojrzenie zdezorientowanego Granger'a i złego Hughes'a.
-Coś ci zrobił?- zapytał Hugo, wodząc wzrokiem pomiędzy profesorem, a przyjaciółką.
-Nie.- odpowiedziała krótko, ale intensywny wzrok bruneta nie dał jej spokoju.- Nie umie trzymać języka za zębami. Poza tym denerwuje mnie jego 'dojrzałość'.- odparła, zaciskając w ręku nóż.
-Haven. On jest od ciebie starszy o... chyba siedem lat i może miał racje, cokolwiek powiedział.- zaczął spokojnie, lecz wzrok rudowłosej zamknął jego otwór gębowy.
-Dlaczego ty zawsze bronisz starszych? Starszy to niby mądrzejszy? Spójrz na takiego Voldemorta! Jest starszy o jakieś pięćdziesiąt ileś lat, a ma rozum jak wchodząca w okres dojrzewania nastolatka!- oburzyła się, ale obniżyła ton głosu, widząc, że niektórzy zwrócili spojrzenie w jej stronę.
-Zaczynam łapać twój tok rozumowania, ale...- w jednej chwili Hugo przerwał i wlepił wzrok z drzwi wejściowe. Jego wyraz szybko zobojętniał i przyjął postawę ignorującą.
-Część, Haven.- wybełkotał Ronald, podkreślając słowo 'Haven'.
-Hej.- wydukała, wgryzając się w tosta. Wśród trójki gryfonów zapanowała niezręczna cisza, będąca uciążliwa. Atmosfera robiła się napięta i można przysiąc, że słychać było tykanie -jakby miała wybuchnąć bomba.
CZYTASZ
We are the same || Riddle
FanfictionCo gdyby Lily Potter urodziła dziewczynkę? Co gdyby to ona została wybrańcem i to ona przeżyła śmiertelne zaklęcie rzucone przez Lorda Voldemorta? Co jeśli sami-wiecie-kto odrodzi się jako wspomnienie z dziennika? Co się stanie gdy przez zwykły przy...