Chapter Twenty Seven

9.5K 571 170
                                    

Promienie słońca, które drażniły twarz Haven, kazały jej otworzyć oczy. Rudowłosa przeciągnęła się na łóżku i uchyliła powieki. Hughes'a nie było obok.

-Teraz sobie poszedłeś, jak ja chciałam na ciebie popatrzeć. - warknęła sama do siebie, z niezadowoleniem opadając na łóżko. Nie mogła wpatrywać się bezczynnie w sufit, więc postanowiła wykorzystać piękne widoki za oknem. Dziewczyna wyskoczyła z łóżka, pociągając do dołu skąpą piżamę, która lekko się podwinęła. Stanęła przy ogromnym oknie balkonowym, widząc góry i zamarznięte jezioro, nad którym unosiła się biała mgła.

'Jak to możliwe, że jest miejsce piękniejsze od terenów Hogwartu?'

Gryfonka słyszała jak drzwi od sypialni się otwierają, jednak ona była zbyt zafascynowana krajobrazem, który rano wyglądał inaczej. Brunet stanął obok dziewczyny, ale jego wzrok spoczął na niej, a nie na górach.

-Avis zrobił nam śniadanie. - oznajmił, obejmując zielonooką od tyłu.

-Skrzat?

-Tak. Tosty, jajecznica, płatki na mleku. Do wyboru, do koloru. - odparł, muskając skórę gryfonki.

-Przecież nie było tylu produktów. Więc skąd on...

-Nie wiem, ale ten skrzat jest doświadczonym kucharzem i jeśli nie chcesz być otruta to nie wchodź mu w drogę. - ostrzegł mężczyzna z powagą, a rudowłosa jedynie parsknęła śmiechem.

-Ale i tak pójdziemy do wioski? - spytała błagalnie, odwracając się przodem do nauczyciela.

-Skoro tak bardzo chcesz zobaczyć nudne życie mugoli to nie będę się sprzeciwiał. - powiedział, narażając się na mordercze spojrzenie panny Potter. - Po prostu uważam, że to kiepska atrakcja. - dodał, wzruszając ramionami.

- Istnieje coś co zadowoliłoby cię w stu procentach? - zapytała, wywracając oczami.

-Myślę, że tak. - odparł, patrząc znacząco na gryfonke, która prychnęła i wyrwała się z jego uścisku. Zeszła na dół, a jej nozdrza wypełnił zapach śniadania. Na drewnianym stole leżały miski z różnymi posiłkami oraz kubkiem herbaty i kawy. Rudowłosa zajęła jedno miejsce, a zaraz obok niej usiadł Hughes. - Chcesz herbatę czy kawę? - spytał biorąc do rąk kubki.

-Herbatę.

-Dobry wybór, bo i tak wziąłbym kawę. - mruknął, stawiając przed zielonooką czerwony kubek. Panna Potter wybrała tosty z dżemem, które żuła najszybciej jak potrafiła. Riddle nie potrafił zrozumieć co rudowłosa widziała ciekawego w spacerze do mugolskiej osady, ale nie mógł jej odmówić. W końcu romantyczność nie leżała w jego zwyczajach.

***

Opatulona w szal dziewczyna ze zniecierpliwieniem czekała, aż Hughes raczy się ubrać. Mężczyzna kazał pilnować domu skrzatowi, który jedynie burknął coś w odpowiedzi i ruszył gdzieś z ścierką do kurzy.

-Możemy iść, ale masz trzymać się mnie. - rozkazał brunet. Panienka Potter poczuła się lekko zaskoczona, gdy ten złapał ją za rękę, ale nie miała zamiaru protestować.

Idąc, rudowłosa zachwycała się śniegiem, widokami, oraz słońcem, które świeciło zza kilku chmur. Hughes zaś przyglądał się dziewczynie z rozbawieniem i uznał, że 'gdyby' wiedział, iż tak wielką sprawi jej to radość, to z pewnością zabrałbym ją tu wcześniej.

Mugolska wioska różniła się od dzielnicy, w której Haven zamieszkiwała z wujostwem. Składała się z drewnianych chat i karczm. Z kominów wylatywał tym i znikał gdzieś wysoko w górach. Dziewczyna przyglądała się każdej chacie, karczmie, czy nawet sklepom, aby ujrzeć żywą duszę. Wszędzie wiedziała śmiejących się ludzi, którzy popijali piwo, żartowali i dekorowali wioskę jemiołami oraz kolorowymi lampkami.

-Tu jest cudownie... - rozmarzyła się dziewczyna i odmachała grupce zaciekawionych dzieci.

-Wioska jak wioska. - mruknął niezadowolony Hughes. Mężczyzna zdecydowanie wolałby leżeć w łóżku z dziewczyną, niż patrzeć na nic niewarte życie mugoli. Poczuł jak gryfonka  wyrywa rękę z uścisku i energicznym krokiem wchodzi do jakiegoś sklepu. Zdezorientowany poszedł za rudowłosą, która najprawdopodobniej była zła. Kiedy przekroczył próg sklepu, zorientował się, że Haven weszła do księgarnio-biblioteki.

Sam poczuł złość, ponieważ dziewczyna zniknęła gdzieś między półkami. W rzeczywistości wiedział, że jedyną osobą przed, którą miałby ją chronić był on sam, ale śmierciożerców na świecie było za dużo. Dopiero po kilku minutach natknął się na Potter, gdy ta przeglądała jakąś księgę.

-Dlaczego to zrobiłaś? - spytał, ale postanowił nie krzyczeć na zielonooką.

-Nie chcę słuchać twoich narzekań i tego jak bardzo ci się tu nie podoba oraz jak mocno nie lubisz mugoli. Zachowujesz się jak on, tyle, że nie zabijasz. - warknęła, zadziwiając bruneta.

-Przestań Haven. Tak zostałem wychowany. - skłamał, opierając się o jedną półkę.

-Nie kazałam ci ze mną iść. Jeśli aż tak bardzo przeszkadza ci moje gadanie i fakt, że jestem zachwycona czymś, co mogłam zobaczyć tylko w telewizji to po prostu powiedz, a się zamknę. - odparła, wsuwając książkę między inne.

-To nie chodzi o to. - powiedział, zbliżając się do panny Potter. Jego ręka pogładziła, mokry policzek dziewczyny. - Przepraszam. Pójdziemy gdzie tylko zechcesz i obiecuję, że to ja się zamknę. - dodał, delikatnie obejmując dziewczynę.

-W takim razie kupmy coś z czego zrobimy gorącą czekoladę i znajdźmy choinkę. Chyba masz jakieś bombki w domu, hm? - odparła, w sekundę zmieniając humor. Riddle, powstrzymał się od prychnięcia i odchrząknął znacząco.

-Sklep jest obok.

***

Haven nakładała bombki na świąteczne drzewko, czekając na Hughes'a. Mężczyzna postanowił zrobić gryfoncę gorącą czekoladę, o którą tak bardzo prosiła.

-Avis... Są tu jakieś światełka lub tym podobne? - spytała skrzata stojącego obok niej. Stare stworzenie mruknęło coś pod nosem i wyciągnęło z kartonu lampki, na których widok młoda Potter szeroko się uśmiechnęła.

Za pomocą różdżki owinęła światełka wokół choinki i poprosiła Avis'a o zapalenie ich.

W jednej chwili cały salon nabrał świątecznego nastroju. Rudowłosa ze szczęścia cmoknęła skrzata w głowę, na co ten skrzywił się podobnie jak Hughes.

-Udało ci się. - uznał Riddle, wchodząc do salonu, a obok niego lewitowała taca z dwoma kubkami czekolady.

-Dziękuję. - odparła, biorąc jeden napój do ręki. Zielonooka usiadła na kanapie i pozwoliła się objąć Hughes'owi. Mężczyzna uśmiechnął się, widząc, że panna Potter ma na sobie długie skarpety z dziecinnymi wzorkami.

-Straciłaś poczucie stylu. - mruknął, a rudowłosa prychnęła.

-Za to ty jak zwykle wyglądasz perfekcyjnie. - warknęła, zatapiając język w płynnej czekoladzie.

-Ja jestem stworzony do dobrego wyglądania.

-Zamilcz, dobrze? - Riddle uśmiechnął się zwycięsko. Dużą przyjemność dawało mu ubliżanie gryfonce, choć nie było to zupełnie na miejscu.

-Pogodziłaś się z tym Xander'em i McLaggen'em? - zapytał, zmieniając temat.

-Unikałam ich, ale wiem, że oboje mnie szukali. - odpowiedziała, cicho wzdychając.

-Jak dla mnie, to możesz ich unikać przez całe życie. - stwierdził, wzruszając ramionami. - I tak za nimi nie przepadam.

-Ty chyba jesteś aspołeczny, co?

-Nie jestem. Ja obracam się w otoczeniu bardziej inteligentnej klasy społeczeństwa, a jest jej zaledwie 12%. - wyjaśnił.

-Mniejsza... Wiesz, że nigdy nie opowiadałeś mi o swojej rodzinie i przyjaciołach?

***

Miłego weekendu!

We are the same || RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz