Chapter Forty Four

7.8K 582 302
                                    

3 miesiące później

Jedna łza popłynęła po policzku rudowłosej. Spojrzała na członów zakonu i przyjaciół, którzy byli przyjęci w lipcu. Między innymi Neville, Luna, Cormac i... Xander. Nie szykowali się do wojny... bardziej do kradzieży, której zapragnęła Haven. 

Od trzech miesięcy mało jadła i dużo trenowała, aby zająć myśli czymś innym. Ze skutecznością ignorowała Dumbledore'a, chcącego na różne sposoby wszystko jej wyjaśnić, ale wspomniałam chyba, że ród Potter'ów należy to tych upartych?

-To samobójstwo, Haven! - krzyknęła Molly, łapiąc się za serce. Zebrani przy stole spojrzeli na gryfonkę, oczekując jakiejkolwiek decyzji. Według dobrej gry aktorskiej Albusa, zakonnicy przyjęli, że profesor Hughes nie żyję, ponieważ bronił Haven. Osobiście zielonooka z pogardą przyjmowała tą wymówkę, ale okazywała sztuczny żal, myśląc, że teraz w jakiejś rezydencji Hughes, siedzi otoczony swoimi sługusami.

-Możliwe... Wiem gdzie jest horkruks i idę po niego. Teraz. Dziś większość śmierciożerców jest w ministerstwie na obradach, a Voldemort ukrył go w domu Draco. Zdobędę go, a później zniszczę... Krótka piłka. Uwagi? - spytała zirytowana, czując że czas ucieka. Członkowie popatrzyli po sobie, a ręka Malfoy'a jako pierwsza wystrzeliła do góry.

-Znam swój dom jak kieszeń. Nie będę siedział bezczynnie i zacznę spłacać dług Zakonowi, który jest duży. - stwierdził, wstając z miejsca, po czym stanął po jej prawej stornie.

-Nie znam się na kradzieży, ale to może być dobra zabawa... Idę z wami. Wybaczcie staruszki. - odparł McLaggen, kierując ostatnie zdanie w stronę Szalonookiego i Lupina.

-To wszyscy? - upewniła się, ale ku jej niezadowoleniu podniósł się Xander i tak jak reszta, stanął obok gryfonki. - W takim razie... będziemy na spóźnionej kolacji, a wy... gotowi? 

-Zawsze, pani pułkownik. - mruknął Draco, za co otrzymał kuksańca w bok. - Mamo? Przynieść ci coś z domu? - spytał poważnie, uśmiechając się do zszokowanej matki. 

-Nie... ale... możesz powiedzieć ojcu, że... mu wybaczę jak się nawróci, a jak nie to... jest dupkiem. 

-W takim razie, gotowi. - podsumował blondyn, a rudowłosa wystawiła przed nich rękę. Trójka chłopaków złapała jej dłoń, jednocześnie teleportując się. 

Wylądowali w lesie, a zza drzew widać było Malfoy Manor. Cormac i Xander wzdrygnęli się widząc tak mroczne miejsce, kojarzące się ze śmiercią i samymi nieprzyjemnościami.

-Niby jak chcesz znaleźć małego horkruksa w takim zamczysku? - szepnął McLaggen, skanując wzrokiem były dom Dracona.

-Po pierwsze wiem gdzie jest ukryty, a po drugie nikt poza Voldemortem i Lucjuszem nie przebywa w tym domu. - odparła, wywracając oczami. Sama na chwilę zawiesiła spojrzenie na dworze, który przypominał sierociniec z mugolskiego Horroru, jaki Dudley oglądał ze swoimi przyjaciółmi, a później regularnie moczył majtki w łóżku.

Jedynie tylko Malfoy wiedział, że nie przybyła tu tylko po głupi kawałek duszy.

-No dobra... A jak tam wejdziemy? - spytał Xander. Za wszelką cenę chciał udowodnić dziewczynie, że niezależnie od jej wyborów będzie przy niej. Młoda Potter była zbyt przejęta horkruksem, aby spojrzeć na krukona i podziękować za wsparcie. 

-Tajne przejście. Wyjdziemy niedaleko salonu... a teraz za mną. - blondyn przejął dowodzenie, prowadząc nieliczną kompanie do niewyróżniającego się drzewa. Zaraz na nim był głaz, który jak na zawołanie ukazał im schody w dół. 

We are the same || RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz