Chapter Twenty Three

9.9K 595 219
                                    

Bezróżdżkowa? Niemożliwe.

-Możesz się skupić? - warknął Hughes, który od godziny próbował uwarzyć 'żywą śmierć'.

-Chciałbyś...

-Nie.

-Nawet nie wiesz co chciałam powiedzieć! - krzyknęła oburzony gryfonka. Riddle był za bardzo skupiony eliksirem niż zrzędząca dziewczyną, ale nie trudno mu się dziwić.

-Cokolwiek by to było... Na pewno by mnie nie zainteresowało. - wymamrotał, odmierzając składniki.

-Pff... Myślę, że znalazłoby się coś co z pewnością by cię zainteresowało. - warknęła, krzyżując ręce na piersiach. Zła usiadła na stole, za co Hughes skarcił ją wzrokiem.

-No już dobrze. Mów co chciałaś. - burknął, mieszając w kociołku. Dziewczyna głośno westchnęła.

-Nauczyć się magii bezróżdżkowej. - odpowiedziała szybko. Riddle spojrzał na nią z powagą, unosząc brew do góry. Mężczyzna zaprzestał jakichkolwiek czynności przy eliksirze, a jego twarz wyrażała wielkie zaskoczenie.

-To nie jest takie proste jak ci się wydaje, Haven. Właściwie niewykonalne dla osób w twoim wieku. - wyjaśnił, ale na jego usta szybko wkroczył ślizgoński uśmieszek. - W dodatku, tą sztukę są wstanie opanować spokojne i inteligentne osoby. 

-C-co?! Według ciebie nie jestem inteligentna?!

-Najpierw zejdź z mojego stołu. - upomniał gryfonkę, która kipiała. Podszedł blisko dziewczyny i wyszczerzył się. - Nie ma nic za darmo skarbie. - szepnął, nachylając się nad nią.

-Wiedziałam. Dlaczego ty jesteś takim materialistą? - warknęła. Riddle stanął pomiędzy nogami dziewczyny, po czym rozbawiony pokiwał głową.

-Kto powiedział, że chcę czegoś materialnego? - zapytał prowokująco, przez co dziewczyna poczuła jak jej policzki robią się różowe.

-Zboczeniec. - burknęła obrażona. Riddle przybliżył się do jej ucha, a następnie zaczął jej tłumaczyć swoje pragnienie.

-To jak? Zgoda? 

-Ja... Dobra.

***

-Las. Ciemny las. 

-Zakazany? 

-Nie... Tam było mroczniej. Biegłam przez ten las i wtedy na mojej drodze staje wilk. Właściwie to ich stado. Jeden z nich zaczyna na mnie biec i ja... strzelam w niego. Mugolską bronią. - Dumbledore wpatrywał się w Haven, która właśnie opowiadała swój sen. Hughes siedział w fotelu dyrektora, udając mało zainteresowanego rozmową. Profesorka Trelawney stała obok dyrektora, analizując słowa gryfonki. - Śni mi się to samo od kilku dni. Właściwie to nie ma w tym śnie niczego szczególnego, ale...

-Moje dziecko... Wszystkie szczegóły można złączyć w całość. Właściwie to stado wilków symbolizuje to, że w najbliższej przyszłości otrzymasz tragiczne wieści, a zabicie wilka... właściwie to postrzelenie go... Oznacza, że ktoś z twojego najbliższego otoczenia okaże się zdrajcą. Już nie długo...- nauczycielka wróżbiarstwa, stała w dziwnej pozie i wyglądała jakby czytała z powietrza.

-Jasne. To był wspaniały wykład pani profesor, ale chyba wystarczy. - mruknęła znudzona. - Mogę już iść dyrektorze? - Dumbledore kiwnął głową, na co rudowłosa opuściła gabinet. Aczkolwiek wykład Sybilli okazał się interesujący dla Riddle'a. Właściwie to niewygodny. 

Te głupie zwiastowania nie mogą być o mnie.

***

Gryfonka nie mogła doczekać się końca czarnej magii. Po sześćdziesięciu minutach z radością patrzyła jak tłum uczniów opuszcza salę Hughes'a, pozostawiając ją z mężczyzną.

-Coś się stało? - spytał znudzony, przeglądając eseje uczniów. Rudowłosa podeszła do jego biurka i bezczelnie wyrwała z jego ręki wypracowanie, rzucając je na biurko. Usadziła się na kolanach bruneta i spojrzała w jego zaskoczone oczy. - Pytam poważnie Haven. Coś się stało?

-Ugh! Czy musi się coś stać, żebym usiadła na twoich kolanach? - zapytała zirytowana.

-Nie, ale zwykle tego nie robisz. Jednak skoro zaczęłaś to nie przerywaj. - poprosił, obejmując ją w tali. Na ustach dziewczyny zagościł uśmiech, który długo nie schodził. Riddle delikatnie musnął jej usta, co zielonooka oddała z przyjemnością. Nic jej tak nie uszczęśliwiało jak smak jego ust. 

-Dlaczego... ty... ty musisz być taki... idealny...? - wyszeptała pomiędzy pocałunkami. 

-Nie jestem. - odparł Hughes, nie przerywając pieszczot.

-Jesteś. - warknęła. Mężczyzna posadził ją na biurku z hukiem i stanął pomiędzy jej nogami. Dziewczyna złapała za jego krawat i przyciągnęła jego twarz do swojej. 

-Wczoraj myślałem nad twoim snem. Myślisz, że to co mówiła Trelawney może być prawdą? - zapytał, odbiegając od tego co robili. Rudowłosa zdziwiła się słysząc jego pytanie, ale zostawiła to bez komentarza.

-Nie sądzę. Co roku mówi mi, że zginę. Albo ktoś mnie zabije, albo umrę w wypadku, albo mnie porwą i zmordują. - wyjaśniła znudzona.

-Rozumiem... 

-A co z nauką magii bezróżdżkowej? - spytała, beznamiętnie gładząc jego koszule.

-Przyjdź do mnie dziś wieczorem. - mruknął i zakończył nudną rozmowę ponownie wpijając się w usta młodej gryfonki.

***

-Haven! Zaczekaj! - dziewczyna gwałtownie zatrzymała się na opustoszałym korytarzu i zacisnęła powieki.

Czego chcesz? Idź sobie stąd idioto.

-Coś się stało, Xander? - zapytała z uprzejmością w głosie. Czarnowłosy chłopak stanął naprzeciwko gryfonki i uśmiechnął się od ucha do ucho.

Czemu on jest taki przystojny?

-Chciałem spytać czy idziesz na kolacje? - głos krukona jak zwykle był wesoły i przyjemny dla uszu. Wyglądał jak z okładki 'Czarownicy', co irytowało zielonooką. Fakt, że nikt nie mógł równać się z Hughes, ale mimo to uroda Xander'a nie mogła być niezauważona.

-Tak...

-W takim razie potowarzyszę ci w drodze. - nim Haven zaprotestowała, krukon ruszył z nią do przodu. - Co powiesz na wspólne wyjście w sobotę? Ponoć w Trzech Miotłach dają drugie piwo gratis. - spytał, czekając na reakcje gryfonki.

-Ja... Mam... Lekcje z profesorem Hughes'em.- wymamrotała. Ku jej nieszczęściu, drzwi do Wielkiej Sali były coraz bliżej.

Jeśli Hughes zobaczy mnie z Xander'em to mnie zamorduję... albo jego. Spokojnie... Myśl co robić! Co robić?!

Uśmiechnięty od ucha do ucha chłopak wprowadził ją do Wielkiej Sali, przez co wzrok wielu uczniów zwrócił się w ich kierunku. W końcu popularny związek zeszłego roku odbił się po Hogwarcie z hukiem, choć nie tak głośno jak zerwanie. 

-To do zobaczenia.- odparł krukon, a następnie usiadł przy swoim stole. Rudowłosa zbadała wzrokiem stół nauczycieli, ale ku jej uradowaniu nie było tam Hughes'a. Gryfonka odetchnęła i usiadła obok Granger'a, który patrzył na nią z uniesioną brwią.

-Naprawdę? Xander? - zapytał zażenowany brunet. Haven pomasowała sobie skronie, ciężko wzdychając.

-Uczepił się, a Hughes go nienawidzi. Jak go widzi Xander'a to wygląda jak Voldemort, któremu udało się mnie dopaść. - sarknęła, na co chłopak parsknął śmiechem.

-To niedobrze.

Szczerze to uważam, że ten rozdział jest beznadziejny, ale chyba każdemu czasami brakuje weny...

Miłej Soboty!

We are the same || RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz