Chapter Seven

10.5K 697 464
                                    

-Pierścionek?- spytała zdziwiona, jednak nie odrywała wzroku od czarnego kamienia osadzonego na złotej obrączce.

-Nie bój się Potter. Nie oświadczam ci się. Jako twój opiekun chcę mieć pewność gdzie jesteś i co robisz, a ten pierścień mi to ułatwi jeśli wsadzisz go na palec i nie go nie ściągniesz.- wytłumaczył i ujął delikatnie jej rękę. Pierścień wsunął na jej serdecznego palca u lewej ręki i szepnął jakieś zaklęcie.

-To taka nawigacja?- zapytała rudowłosa, nie odrywając wzroku od nowej biżuterii.

-Co?- spytał zdezorientowany mężczyzna, a Haven szybko zrozumiała, że jej nauczyciel nie zna się na mugolskich pojęciach.

-Nic. Nieważne... W każdym razie dziękuję panu.- wymamrotała i pogładziła ręką swą ozdobę.

-Możemy już przejść do dalszego etapu lekcji czy chcesz dalej zachwycać się pierścieniem?- spytał Riddle siadając swobodnie na skórzanym fotelu.

-Możemy już przejść.- odpowiedziała tak jakby ktoś wyrwał ją z transu.

-Dziś gdy ja będę po raz kolejny penetrował twój umysł, ty masz się skupić na czymś co cię uszczęśliwia i tym samym wyrzuć mnie z głowy, zrozumiałaś?

-Tak profesorze.- oznajmiła i kolejny raz starała przygotować się psychicznie na to co za chwilę miało się wydarzyć.

***

-Hughes dał ci pierścionek?- spytał po raz setny Ron.

-O mój Boże, Ronald! Haven tysięczny raz ci tłumaczy, że to do ochrony, a ty zachowujesz się tak jakby ten cały Hughes się jej oświadczył!- krzyknął Hugo, nie mogąc już wytrzymać kwestii przyjaciela.

-Coś takiego... Ale powiedzcie mi lepiej co się wczoraj działo na imprezie?- rudowłosa zmieniła temat.

-Oczywiście, że się działo! Nich ci Ron opowie!- krzyknął Granger, ale w jego głosie dało się wyczuć frustrację.

-Jestem z Lavender.- oznajmił Ron, a ponieważ szli oni na lekcje transmutacji, to przed samymi schodami Haven prawię się potknęła, gdyż była zbyt zajęta analizowaniem słów przyjaciela. Na korytarzu dało się jedynie usłyszeć zniesmaczone prychnięcie Hugo, a poza tym była jedynie krępująca cisza.

-Serio?- spytała gryfonka z lekkim zawiedzeniem.

-A co?

-Po prostu... Myślałam, że podoba ci się... Nie ważne.- wymamrotała.- W każdym razie gratuluję, ale błagam Ron... Nie chcę zostać przedwcześnie ciocią.- poinformowała na co Weasley zareagował śmiechem. Hugo nadal szedł obrażony i tylko Haven wiedziała na co...

***

-Nie wytrzymam z panem! Jest pan tak irytujący, że...

-Że co?- spytał znudzonym tonem Hughes, sprawdzając jakieś referaty o zaklęciach niewybaczalnych.

-Ugh! Dlaczego to ja muszę pisać jakieś głupie wypracowanie o leglimencji, a inni nie mają tego nawet w podstawie programowej?!- krzyczała chodząc z jednego kąta klasy do drugiego, mimo iż Riddle skutecznie ją ignorował.

-Czuj się wyjątkowa Potter.- mruknął i wziął do ręki kolejne wypracowanie.

-Z panem nie da się dogadać! Czy w ogóle miał pan przyjaciół będąc mały?! Ktoś lubił takiego gburowatego buraka...

-Minus 10 punktów i tak lubił.- powiedział beznamiętnie, bazgrząc coś na czyimś wypracowaniu.

-Mogę już iść?- zapytała lekko (bardzo) zirytowana.

-Nie. Jak skończę sprawdzać to mamy iść razem do Dumbledore'a, a ja nie mam zamiaru szukać cię później po całej szkole na nie wiadomo jakich peryferiach.- warknął.- A jeśli chodzi o te wypracowanie to poproś o pomoc Granger'a. Dzięki niemu może się czegoś nauczysz.- dodał i przeszedł do sprawdzania kolejnej pracy.

-Tak się składa, że on przeżywa teraz rozterki miłosne więc jedyne o czym byłby w stanie napisać to "eliksir miłosny" albo "jak zabić irytujące blondynki, które zabierają ukocha...- Haven przerwała gwałtownie swoją wypowiedź gdy dotarło do niej, że ma za długi język.- Niech pan zapomni o tym ostatnim.- dodała zakłopotana i zauważyła, że nawet Hughes oderwał się od referatów, ale szybko do nich wrócił gdy ich spojrzenia się zetknęły.

-Zejdź z ławki.- warknął ostrzegawczo, a Haven poczuła chęć zamordowania swojego nauczyciela jednak nie był to pierwszy raz.- Możesz usiąść na krześle, a w tej klasie jest ich czterdzieści.

-Czterdzieści jeden, jeśli policzy pan swoje.- zauważyła przez co Riddle oderwał się od sprawdzania prac i posłał jej gniewne spojrzenie.

-Owszem, jednak pragnę zauważyć, że policzyłem krzesła na których MOŻESZ usiąść Potter.- wycedził. Rudowłosa nadal siedziała na jednej z ławek i wpatrywała się w klepsydrę, która stała na półce.

-Możliwe... Jednak patrząc na to z logicznego punktu widzenia, to jeśli chcę mogę usiąść również na pana krześle, bo...

-Potter. Przestań mówić.- rozkazał i wziął do ręki ostatnie wypracowanie, a jego mina zrzedła.- Kto to ten... Colin Creevey?- spytał sam siebie, ale wiedział, że Haven ma zbyt długi język, aby pozostawić to pytanie bez odpowiedzi.

-A taki piątoklasista, który na pierwszym roku miał obsesje na moim punkcie. Jest teraz w drużynie...

-Mniemam jednak, że jego obsesja nie minęła.- odparł na co gryfonka zrobiła zdziwioną minę.- Cytuję kawałek jego referatu na temat Avady... "Jedyną osobą jaką znam (OSOBIŚCIE), która przeżyła to zaklęcie jest Haven Potter, czyli moja przyjaciółka. Jako dziecko pokonała Voldemorta i do dziś jest jego największym wrogiem." Powinienem wypisać temu chłopakowi skierowanie do Św. Munga... Ten przygłup narysował nawet rysunek jak walczysz z Czarnym Panem.- Riddle zauważył jak jego podopieczna dusi się ze śmiechu.

-Chcę zobaczyć.- oznajmiła. Szybko zeskoczyła z ławki i podbiegła do biurka Hughes'a. Na ostatniej stronie referatu nabazgrane były dwa patyczaki. Jeden, który najprawdopodobniej przedstawiał Haven, miał pomarańczowe włosy i mierzył rożdżką w drugiego patyczka, który trzyma ręce podniesione do góry sugerujące poddanie się.

Haven dostała takiego napadu śmiechu, że Riddle zastanawiał się czy nie powinien jej uśpić i zanieść do Dumbledore'a na rękach.

We are the same || RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz