Chapter Twenty One

10.8K 593 201
                                    

Nikt by się spodziewał, że pierwsze dwa miesiące szkoły minęły szybko. Dla większości uczniów Hogwartu Noc Duchów należała do jednej z najlepszych. W końcu jakie dziecko nie cieszyłoby się z uczty, na której jest więcej słodyczy niż jest w stanie zjeść 1000 osób?

Pomimo to trzydziesty pierwszy października był dniem najgorszych wspomnień i początku historii Haven. Nikt nienawidził tego dnia bardziej niż ona sama.

Prawda jest taka, że trzydziesty pierwszy października jest zwykłym dniem, jak wszystkie inne, a mimo to niektóre wspomnienia były zbyt silne, aby pozostawić ten dzień normalnym.

Panna Potter w duchu podziękowała wszelkiemu bóstwu za to, że ten dzień wypadł w niedziele. Nie było lekcji, a to oznaczało ZERO konfrontacji z ludźmi. Hugo, który wiedział, że tego dnia Haven woli unikać wszelkie żywe istoty, nie wchodził jej w drogę i pozwolił jej samotnie udać się na błonia.

Rudowłosa narzuciła na siebie szatę, a szyję owinęła szalikiem w barwach domu lwa. Tajemnym przejściem opuściła zamek i tak znalazła się na błoniach, które dawały oznaki jesieni. Bijąca wierzba co chwilę otrzepywała się z liści, a słońce prawie w ogóle nie wychodziła zza ponurych chmur. Wiatr był zimny, ale odpowiednie ubranie pozwalało pobyć na dworze trochę dłużej.

Gryfonka oparła się o korę starego drzewa i zapatrzyła się z lustrzaną tafle jeziora. Zimne powietrze drażniło jej delikatną skórę, ale rudowłosa nie zwróciła na to najmniejszej uwagi. Tak bardzo chciała zaznać spokoju, ale mając nazwisko Potter wcale nie było jej łatwo.

-Haven. Tak myślałem, że tu dziś będziesz.- chłopak, który stanął naprzeciw dziewczyny, spowodował palpitacje jej serca.

-Ciebie też miło wiedzieć.- mruknęła. Kruki zachichotał i stanął obok rudowłosej, aby nie zasłaniać jej widoku na jezioro.

Był jej pierwszą miłością, która zakończyła się zaraz po niemiłej zdradzie Gwardii Dumbledore'a.

Xander Chang. Chłopak, który zawrócił w głowie panny Potter na czwartym i piątym roku. Były przyjaciel Cerdic'a i były chłopak Haven.

-W tamtym roku byliśmy tu razem. Tego samego dnia. Pamiętasz? Wtedy cię...

-Pamiętam.- burknęła. Zatopiła swoje ręce w kieszeniach szaty i cofnęła się pamięcią o rok wcześniej.

"Profesor Umbridge zdecydowanie zasługiwała na bolesną i rychłą śmierć. Haven nie potrafiła nawet wyjaśnić dlaczego tam kobieta tak bardzo działa na jej nerwy. Nie dość, że właśnie dziś przeżywała czternastą rocznicę śmierci rodziców to musiała użerać się z różową landyrną i ślizgonami.

Zmęczona stanęła pod starym drzewem i plecami zjechała po korze na ziemię. Oparła głowę o pień i głośno wypuściła powietrze.

-Nie załamuj się Haven.- odparł wesoły głos, który szybko przywrócił ją na ziemię.

-Xander? Co tu robisz? - zapytała gryfonka, próbując zasmakować zaskoczenie w głosie. Za każdym razem, gdy krukon był blisko niej, jej serce zaczynało szybciej pompować krew.

-Wiem, że nie przepadasz za tym dniem i z pewnością wolałabyś spędzić go samotnie, ale chciałem być... pomocny. Postanowiłem, że dotrzymam ci towarzystwa. Co ty na to? - spytał. Jego głos przepełniony był optymizmem, a w oczach chłopaka świeciły iskierki radości.

-Dziękuję.- odparła cicho. Pomimo, że od rana cały czas w jej oczach były łzy to teraz na jej usta wpełzł uśmiech. Czarnowłosy krukon wyciągnął dłoń w stronę gryfonki, aby ta wstała z wychłodzonej ziemi. Rudowłosa przyjęła jego rękę i powstała, jednak Xander użył 'przypadkiem' zbyt dużo siły i za mocno ją pociągnął. Panna Potter wpadła na niego, ale zanim kompletnie się z nim zderzyła, zaparła się ręką na jego torsie.

We are the same || RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz