Chapter Nineteen

10.5K 620 193
                                    

Pomimo sześciu lat spędzonych w Hogwarcie, Haven nie sądziła, że ktoś kiedykolwiek zabierze ją do miejsca, w którym jeszcze nie była. Rudowłosa stała na krańcu klifu, wpatrując się w szybko płynącą rzekę. Obok niej stał Hughes, który trzymał ręce w kieszeni swojej szat i przyglądał się dziewczynie.

Nie może poznać prawdy. Dla niej zawsze będę Hughes'em, nie Riddlem.

-Tego miejsca nie ma na mapie.- odparła, przerywając ciszę, którą i tak stopniowo zakłócał szum wody.

-Jakiej mapie?- zapytał. Gryfonka wyciągnęła ze swej szaty zwitek pergaminu i podała go Riddle'owi. Hughes otworzył kartkę, ale ku jego zdziwieniu była on pusta.- Tutaj...- Haven podeszła do niego i stuknęła różdżką w skrawek papieru. Ich oczom ukazał się zarys Hogwartu i jego okolic. Wzrok Toma przykuły stópki, które łaziły po całej mapie.

-Tu jest Dumbledore. Drepcze po swoim gabinecie. Często to robi.- mruknęła, wskazując palcem na stopy, które chodziły w kółko.

-Powinienem to skonfiskować, ale może ci się kiedyś przydać.- odparł, wodząc wzrokiem po pergaminie.

-Koniec psot.- cały zarys zniknął z papieru, po czym z powrotem wylądował w kieszeni dziewczyny.

-Mało kto wie o tym miejscu... Dlatego lubię tu przychodzić. Ty też czasami powinnaś się odizolować.- wyjaśnił, po chwili niezręcznej ciszy.

-Przepraszam.- nagła zmiana postawy gryfonki zdziwiła mężczyznę, ale zdezorientowanie zamaskował lekkim uśmiechem.- Jestem gówniarą. Zachowuję się jak głupia nastolatka i...- mówiła szeptem, jednak patrzenie w rzekę było lepsze niż patrzenie na Hughes'a.

-To nie prawda. Dobrze o tym wiesz. Jesteś o wiele bardziej dojrzała niż jakikolwiek twój rówieśnik. Może to dlatego, że jako jedyna rozumiesz brutalność tego świata i zdajesz sobie sprawę z zagrożenia, z którym walczyłaś kilka razy. W każdym razie... powiedziałem to wtedy pod wpływem złości. Imprezy to nie najlepsze miejsce dla wybrańców. Zwłaszcza, że nie myślisz trzeźwo i nie można cię upilnować. Wiesz mi Haven... Nie jest łatwo żyć z myślą, że to TY chronisz tego, na którego poluje trzy-czwarte świata czarodziei, ale z drugiej strony to wspaniałe zadanie.- słowa Riddle dały ZBYT wiele do myślenia młodej dziewczynie.

Gryfonka przetarła oczy, ale nie wolno było jej płakać. Życie jest czarne, nie białe. Wiele widziała i wiele zobaczy. Życie to zwykły egzamin przed tym co dopiero będzie. Egzaminy nigdy nie są łatwe.

Ramiona Hughes'a oplotły się wokół dziewczyny od tyłu. Rudowłosa odchyliła głowę, kładąc ją na ramieniu profesora. Zamknęła oczy, myśląc jedynie o wodzie płynącej w rzece.

-Wybaczysz mi, prawda? - spytał szeptem, muskając jej policzek ciepłym powietrzem. Zielonooka umiejscowiła swoje ręce na jego dłoniach, leżących na tali gryfonki.

-Zawsze.- wymamrotała. Choć pogoda bardziej nadawała się na pogrzeb to w sercu panny Potter migotał ogień. Riddle również odczuł dziwne ciepło emanujące z jego serca, ale wolał o tym nie myśleć. W końcu on i miłość nie idą w parze tak jak wojna i pokój.

W końcu miłość to słabość. Ale czy na pewno?

***

-Wchodzisz w stan depresyjny.- mruknął Hugo. Siedział on na fotelu obok kominka i przyglądał się leżącej na ziemi Haven. Dziewczyna leciała wzrokiem po jakiejś książce, która była nudna, a jej tekst był dla niej jakby napisany w języku elifickim.

-Zamknij się.- warknęła i zamknęła książkę z impetem. Przetarła zielone oczy i głosno wypuściła powietrze. Mimo, iż podłoga w salonie gryfonów nie była zbyt wygodna to dla niej wystarczyła.

-Idę.- wybąkał brunet, po czym wstał z fotela.

-Gdzie?

-Do Hughes'a. Muszę mu powiedzieć o twoim problemie. Nie udawaj Haven. Nie radzisz sobie z tym wszystkim.- odparł, patrząc krzywo na dziewczynę. Jego wzrok spowodował, że gryfonka poczuła się jak kula u nogi.

-Ani mi się waż do niego pójść. Poza tym, co ty se uroiłeś? Dałam radę przez szesnaście lat to dam i teraz.- orzekła z wyrzutem.

Granger z perspektywy podłogi wydaje się strasznie wysoki... Dlaczego ja nie mogę mieć ciekawszych spostrzeżeń?

-Do zobaczenia.- powiedział szybko i ulotnił się z pokoju. Gryfonka nie miała zamiaru się podnosić, więc jedyne co zrobiła to ciche westchnięcie.

Zawsze było jej ciężko ze wszystkim co się dzieje i jej jedyną odskocznią byli jej przyjaciele. Teraz kiedy między Granger'em, a Weasley'em odbywa się wojna pomocą dziewczyny jest właśnie Hughes. Człowiek, który przybył nie wiadomo skąd i zawrócił jej w głowie.

-Potter? Do resztki zwariowałaś?- zimny głos profesor McGonagall spowodował, że zielonooka zerwała się na równe nogi.

-Ja?- spytała głupio.

-Czemu leżysz na podłodze, gdy wszystkie kanapy i fotele są wolne?- McGonagall patrzyła na nią, jak na idiotkę, która nie wie ile to dwa plus dwa. Haven przeczesała ręką swoje rude loki, i westchnęła.

-Nie wiem. Położyłam się na podłodze i nie wiem czemu tak zrobiłam pani profesor.- odpowiedziała zawstydzona.

-Potter...Twój ojciec był taki sam, ale on przynajmniej zawsze wymyślił coś na swoje usprawiedliwienie. Nieważne jak głupią miał wymówkę, to i tak ją miał.- warknęła starsza czarownica, po czym odeszła przed siebie kręcą głową i mrucząc pod nosem 'Głupia młodzież'.

***

Rudowłosa grzebała widelcem w jajecznicy którą pierwotnie miała zjeść na kolacje. Kątem oka widziała jak Hugo mierzy ją zezłoszczonym wzrokiem, ale nie zwracała sobie tym głowy.

-Możesz to po prostu zjeść? - spytał zirytowany chłopak. Gryfonka wzruszyła ramionami i odłożyła widelec na bok. - Hughes tu idzie. - mruknął, jednak nim Haven cokolwiek powiedziała, wymieniony mężczyzna stał przed nimi. Riddle ignorował wszystkie spojrzenia zauroczonych nim uczennic, gdyż skupił się jedynie na rudowłosej.

-Za mną Potter. - warknął, a następnie ruszył w stronę wyjścia. Zielonooka wstała od stołu, posyłając Granger'owi mordercze spojrzenia, po czym powędrowała za Hughes'em. Mężczyzna szedł szybkim krokiem po korytarzu, lecz gdy tylko gryfonce udało się zrównać z nim, Hughes zatrzymał się i przycisnął jej drobne ciało do ściany. O dziwo zrobił to delikatnie nie uszkadzając jej czaszki. - Co się dzieje? - spytał ze spokojem w głosie. Panna Potter uniosła jedną brew do góry. - Granger powiedział, że jesteś przygnębiona i nie próbuj zaprzeczać Haven. Jesteś smutna i zamyślona. Słyszałem jak McGonagall rozmawia o tobie z panią Pomfrey. - dodał. Zielonooka nie wiedziała co powiedzieć, ponieważ nie chciała wyjść na słabą.

Nie można być słabym. Nie dla niej.

Wzrok Riddle'a złagodniał, a jego dłoń zaczęła jeździć po piegowatym policzku dziewczyny. Gryfonka zacisnęła powieki spod których wyleciała samotna łza.

-Wiem, że jestem słaba, ale czasami mam takie chwilę, kiedy po prostu muszę popłakać. - wyszeptała cicho, kładąc głowę na piersi Hughes'a. Zapach jego perfum działał kojąco na rudowłosą, ale nie były wstanie zatrzymać jej kryształowych łez.

-Nie jesteś. Jesteś jeszcze młoda. Nie myśl o tym. Zapomnij o tym, że nazywasz się Potter. - Riddle zadziwił sam siebie, widząc jak bardzo czuły potrafi być. Czuł przyjemne ciepło, które roztaczała wokół siebie panienka Potter. Czuł jak bije jej serce i chciał pozostać w nim jak najdłużej. - Nie musisz wracać do wieży. Zostać na noc ze mną.- wymruczał do jej ucha i schował kilka niesfornych rudawych loków za ucho gryfonki.

-Dziękuje.

Cdn...

We are the same || RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz