Chapter Forty

7.9K 515 133
                                    

Otworzyła oczy czując się w pełni wyspana, co rzadko się zdarzało. Podniosła się do pozycji siedzącej i przetarła oczy. Widząc zegarek doznała szoku. Była dziewiąta rano, a ona położyła się spać wczoraj o siedemnastej. 

Naprawdę potrzebowała tyle godzin, aby się porządnie wyspać?

Zaraz po jej przebudzeniu do pokoju wszedł Riddle siadając obok ukochanej dziewczyny. Podał jej jakiś eliksir, który był na ból głowy. Dziewczyna wypiła niesmaczny płyn, krzywiąc się na wszystkie strony.

-Jak się czujesz? - spytał, kładąc się obok niej. Jedną ręką pogładził jej policzek, zapominając, że kilka godzin temu zabił człowieka.

-Miałam dziwny sen. - odparła, co zaskoczyła mężczyznę, ale nie pokazał tego po sobie, w końcu po podaniu eliksiru Słodkiego Snu, nie można śnić. 

-Jaki?

-To... nie wiem czy to był sen. Może to była kolejna wizja... Ja... Widziałam jak Umbridge jest torturowana i potem chyba... umarła, ale to chyba nie było najgorsze... To mi się podobało. Tak jakbym czerpała przyjemność z czyjejś męki. - wychlipała, chowając się za pościelą.

-Podobało ci się, bo jej nienawidziłaś. - wyjaśnił, myśląc nad tym jak doszło do połączenia ich umysłów, skoro nie zrobił tego świadomie.

-To tak nie działa. Nie można czuć się dobrze, widząc czyjeś cierpienie. To nieludzkie i wstrętne. - wymamrotała, czując się jak potwór, aczkolwiek niczego nie zrobiła. Hughes przyciągnął ją do siebie, gładząc jej rudą głowę. Postanowił, że później będzie się obwiniał. Teraz ukochana.

-Nie możesz się tym zadręczać, bo nic nie zrobiłaś. Sen to sen, rozumiesz? 

***

Mimo zakazu Hughes'a, Haven postanowiła pozwiedzać jego rezydencje do końca. W prawej części domu mieszkała i spędzała czas, ale ciekawość zaprowadziła ją do pokoi po lewej stronie. Pierwsze drzwi był zamknięte tak jak drugie, ale trzecie były uchylone. Oglądając się za siebie, weszła do środka. Zapach był taki sam jak w innych częściach rezydencji. Perfumy bruneta.

O dziwo ten pokój wyróżniał się od innych kolorystyką. Był zwyczajnie biały, co przerażało, zważając na kontrast tego pomieszczenia z innymi. W rogu stało małe, jednoosobowe łóżko, a po drugiej stronie duża, drewniana szafa. Bez oporu Haven otworzyła mebel, czując niemałe zaskoczenie.

W środku było wiele teczek, więc gryfonka pochwyciła pierwszą, lepszą. 

Po co mu dokumentacja Dołohowa? 

Wzięła drugą.

Po co mu dokumentacja Greybacka? 

Sięgnęła po kolejną.

Po co mu akta Bellatrix?

-Czy on szpieguje tych idiotów? - spytała na głos, patrząc z obrzydzeniem na zdjęcia śmierciożerców. Wszystko odłożyła z powrotem do szafy i wyszła z pokoju, który jej zdaniem 'nie był godny uwagi'. 

Drzwi do czwartego pomieszczenia były otwarte. Kolory były normalne. Czarny, szary i Bóg wie jaki jeszcze odcień przypominający czarny. Ten zawalony był gratami i gdyby był co najmniej sto razy większy, mogłaby to uznać za kopie pokoju życzeń.

-No tak... Ma tryliard pokoi, ale rupiecie umieścił w jedynym... Ten dom nie wiedział kobiecej ręki. - mruknęła, przemieszczając się miedzy połamanymi meblami, bibelotami i innymi przedmiotami codziennego użytku. Jej uwagę przykuła srebrna odznaka, przez którą na jej ustach zagościł uśmiech kpiny. - Pan prefekt? - zaraz za odznaką znalazła stare zdjęcie, które zbrązowiało. Nie dostrzegła tam nic ciekawego. Właściwie było to zdjęcie Slughorna, gdy zaczynał uczyć w Hogwarcie. Obok niego stało kilka uczniów z wymuszonymi uśmiechami.

Rudowłosa odwróciła obrazek na drugą stronę i zmarszczyła brwi. Rok 1942 z pewnością nie był czasem szkolnym Hughes'a, ale był czasem...

-Co? - zapytała sama siebie, doszukując się pośród uczniów tego jednego, którego mogłaby wypalić ze zdjęcia. - Gdzie jesteś Riddle? - warknęła, przyglądając się zdjęciu. Niestety żaden z obrazkowych uczniów nie wyglądał na czarnowłosego, zimnego chłopaka.

-Myślałem, że stoisz po dobrej stornie, a ciekawskość to krok do zła. - jak zwykle zjawił się nie spodziewanie. Widział co trzymała w ręku, ale stał spokojnie, układając w głowie perfekcyjne kłamstwo. - Podoba ci się zdjęcie z młodości moich rodziców, czy raczej kogoś na nim szukasz? - jego pytanie, utwierdziło zielonooką w przekonaniu, że jest skończoną kretynką.

-Przepraszam. Wiem, że nie mogę tu być, ale...

-Jesteś zbyt dociekliwa? Zauważyłem. Z resztą dlatego zamknąłem na klucz ważniejsze pokoje. - wtrącił, zawstydzając pannę Potter. - Co mam z tobą zrobić skarbie, żebyś wreszcie była posłuszna? Poukładasz książki w mojej bibliotece... Kategoriami i alfabetem. Co ty na to?

-Nie możesz wymyślić ciekawszej kary... Książki są ciężkie, a ty pewnie masz tylko o Czarnej Magii. - przeklinała pod nosem, gdy on prowadził ją do biblioteki. Chciało jej się płakać, kiedy zobaczyła, że biblioteka jest o wiele większa niż sobie wyobrażała.

-Powodzenia kochanie. Będzie ci bardzo potrzebne... - wymruczał do jej ucha i dumny zostawił w środku. Panna Potter rzuciła się na podłogę przeklinając całe bogactwo chłopaka. Plus pracy był taki, że przynajmniej w jednym pomieszczeniu zapanował ład, choć całe 'porządki' zajęły jej równo dziewięć godzin, bo wyszła stamtąd o dziewiętnastej.

Zła na cały świat, zazdrościła członkom Zakonu różnych akcji i wyzwań. Wyobraziła sobie jak za dziesięć lat, wszyscy którzy brali udział w wojnie, dostają odznaki za poświęcenie, chwaląc się dokonaniami. Dumbledore powie, że dowodził akcją, Hugo może uznać się za mózg operacji, Pani Weasley odznaczy się niebywałą pomocą kuchenną i szpitalną, a Haven? Powie, że układała książki w bibliotece. Jej marzenia o Orderze Merlina odpłynęły łódką na drugi brzeg rzeki i tam przycumowały. 

Obolała weszła do kuchni, gdzie jeden skrzat podał jej szklankę wody. Złapała się za plecy i chicho jęknęła. Lepszy był szlaban u Snape'a.

-Jak tam samopoczucie? - spytał wesoło Hughes, a w jego spojrzenie ociekało rozbawieniem. Zła gryfonka wyminęła go, zaszywając się w łazience, gdzie przygotowała sobie królewską kąpiel. Zakluczyła drzwi, na złość brunetowi i rozkoszowała się regenerującym ciepłem wody. 

Piana zakrywała jej nagie ciało. Zamknęła oczy, robiąc głęboki wdech i wydech. Po przeżytym piekle poczuła ukojenie, niczym w rajskich ogrodach.

-Nie za dobrze ci? - gwałtownie otworzyła oczy, łypiąc groźnie na mężczyznę, który jak gdyby nigdy nic, opierał się o futrynę drzwi.

-Jak tu wlazłeś? - warknęła, zakrywając się pianą.

-Jestem czarnoksiężnikiem, a ty się mnie pytasz jak otworzyłem drzwi? - znów poczuła się głupio, ale urażona prychnęła i zanurzyła się wodzie, zatrzymując się przed nosem. - Chyba moja dojrzała dziewczyna nie będzie się obrażała jak dziecko? - zapytał, naciskając na słowo 'dojrzała'. Bez namysłu rozpiął swoją koszulę, kusząc ją nagim torsem, ale ona nie zareagowała, siedząc w wodzie jak glon. 

Teatralnie przewrócił oczami i pozbył się reszty ubrań, umilając ukochanej kąpiel. Nachylił się nad nią, czerpiąc satysfakcję z jej dreszczy, po czym zbliżył się do jej ucha.

-Mogę ci to wynagrodzić? - spytał, czekając na reakcje dziewczyny. Nic by nie zrobiłby bez jej zgody. Ona spojrzała w jego oczy, myśląc nad odpowiedzą, ale pokrótce wyraziła zgodę, kiwając głową. 

Jęknęła czując ból, który szybko przerodził się w rozkosz. Boską rozkosz.

***

Kark mnie boli od pisania, lecz to nic. Nadciąga majówka, a z racji tego, że jestem na wyjeździe trudno mi pisać, ale ja nie dam rady? Postaram się jak najszybciej dodać kolejny rozdzialik.

We are the same || RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz