Chapter Fifty Three

6.2K 485 196
                                    

- Jesteś pewna, że jest lepiej? - blondyn zacisnął w dłoniach gorący kubek herbaty. Jak gdyby nigdy nic, siedzieli na tarasie, wpatrując się przed siebie. Grube swetry chroniły ich przed listopadowym chłodem, a ciepłe napoje rozgrzewały przemarznięte dłonie. 

Haven westchnęła, pociągając nosem. Odkąd Tom udawał się na codzienne misje, rudowłosa postanowiła zadbać o swoje towarzystwo, zapraszając Dracona Malfoy'a do rezydencji. 

- Tak myślę. Inaczej żyję mi się z tą myślą, że on jest... Mimo wszystko, kocham go. To jest tak cholernie nieodpowiednie, ale nic nie poradzę! Zakochałam się w jego drugim obliczu - wyznała, zatapiając nos w kubku.

- Nie krytykuję cię za ten wybór, ale martwi mnie to, że Tom cię odsuwa od siebie samego. Zrobiłaś dla niego tak wiele! Samo przebaczenie było ogromnym posunięciem, a on zwyczajnie dąży do destrukcji własnych horkruksów, niszcząc twoje oddanie i twoją miłość. To nie jest w porządku - uśmiechnął się słabo, przyglądając się zamyślonej gryfonce.

- Więc co powinnam zrobić? - spytała wykończona. Czas nieustannie się kurczył, a przyszłość była nie do przewidzenia. Wojna mogła wybuchnąć za rok i równie dobrze za godzinę. 

- Odejdź. Daj mu do zrozumienia, że dana szansa została zmarnowana. Oddałaś mu się, ale on ma to gdzieś. Skoro woli niszczyć horkruksy niż pomóc zakonowi w bardziej... Oczywisty sposób, to oznacza, że marnuje twój czas. Nie możesz bezczynnie czekać, aż jaśnie pan zlikwiduje wszystkie kawałki swojej duszy i zostawi cie samą. Zagraj na nim. Jestem pewien, że bez ciebie, zrozumie swój błąd. Może dzięki temu uratujesz waszą relacje, ale i Zakon? Riddle miał niszczyć śmierciożerców, a nie horkruksy, prawda? - tak bardzo pragnęła, aby blondyn się mylił, lecz wszelkie jego sugestie były jak najbardziej szczere.

- Zaraz wróci - zakomunikowała, zaciskając pięści na uchwycie kubka. Szelest dochodzący z głębi domu, był wystarczającym sygnałem dla dwójki siedemnastolatków. Czarnowłosy mężczyzna stanął na tarasie, rzucając im pytające spojrzenia.

- Nie mówiłaś, że będziemy mieli gości - zauważył, wskazując na Malfoy'a. Blondyn pozostał niewzruszony, aby dać im pełne pole do popisu.

- My? To mój gość. Zaprosiłam go ze względu na... Braki w domu - mruknęła, nie zaszczycając go spojrzeniem. - Jak ci idzie niszczenie horkruksów? - spytała ze sztucznym uśmiechem. 

- Na razie... Nie zniszczyłem żadnego. 

- Na prawdę chcesz to zrobić, Tom? - szczere spojrzenie uderzyło go między oczy. Rudowłosa podniosła się do góry. - Dam ci prosty wybór. Horkruksy lub ja - zacisnęła usta, czekając na wyrok. Nawet Malfoy poruszył się niespokojnie.

- Haven... Przestań. Dobrze wiesz, że muszę-

- A jednak. Sądziłam, że głębiej się nad tym zastanowisz. Mimo to, szanuje za tak pewne zdecydowanie. Niszcz swoje kawałki, ale tego w mojej duszy nie dostaniesz. Przykro mi, Tom - wyminęła go, trzęsąc się z emocji jakie ją rozpierały. Smutek i żal były zaledwie ułamkiem. Złość przepełniała jej duszę, ale musiała z nią walczyć i odjeść z honorem.

- Ta... Chyba pomogę jej się spakować - Malfoy pierwszy raz w życiu uśmiechnął się ze szczerą złośliwością w stronę Czarnego Pana, wymijając go w wyniosłością. Blondyn zniknął w głębi domu, pozostawiając Toma Riddle z szumem wiatru. Nawet nie drgnął, wpatrując się w spokojną polanę, nad którą zaczęła się unosić mgła. Mróz był nie do zniesienia, ale to był najmniejszy problem Riddle'a. Poruszył się dopiero, gdy usłyszał głośne trzepnięcie drzwiami. Przez chwilę myślał, że drzwi które tak uderzyły to jedynie te od jej sypialni, lecz widok odlatującej Hedwigi dał mu jasno do zrozumienia, że to drzwi frontowe uderzyły. 

We are the same || RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz