Chapter Fifty

7.5K 545 88
                                    

Słońce jeszcze nie wyłoniło się dobrze zza horyzontu, a rudowłosa już stała na obszernym tarasie, obserwując krajobraz, który śnił jej się przez wszystkie samotne noce. Mimo, że był listopad, to pogoda zapowiadała się na wyjątkowo ładną, co nie zdarzało się o tej porze w Anglii. Co prawda musiała się otulić przydużym, puchatym szlafrokiem, aby wytrzymać tam więcej niż pięć minut, lecz kompletnie nie zwracała na to uwagi.

- Panienko, nalegam, aby wróciła pani do środka. W przeciwnym razie będę zmuszony obudzić mojego pana, żeby przemówił panience do rozsądku - zaczął lamentować skrzat, który marzł zimna, pilnując gryfonki.

- Daj spokój, Avis. Tu jest tak ładnie! - zachwycała się, nie bacząc na znudzoną minę stworzenia.

- Zaiste, a jednak pragnę zauważyć, że mamy listopad i nie mieszkamy w tropikach - burknął, pocierając swoje wychudłe ramiona. 

- Jesteś zmierzły - uznała, wracając do środka, gdzie natychmiastowo doznała przypływu ciepła. Gdy skrzat zamknął drzwi, zrzuciła z siebie szlafrok, paradując w cienkiej koszuli. 

- Gdzie byłaś? - spytał mężczyzna, krocząc po schodach w dół. Mimo wczesnej pobudki, jego twarz oraz włosy wyglądały nienagannie, czego można mu było tylko pozazdrościć. 

- Na dworze - odpowiedziała, dziwnie szczęśliwa, podziwiając tors Tom'a Riddle'a jak gdyby nigdy nic. 

- Aha... Słucham? Byłaś na dworze ubrana w tą koszule, w której wszystko ci widać?! - po jego szeroko otwartych oczach Avis uznał, że nie ma potrzeby robić mu pobudzającej kawy i odszedł mrucząc coś pod szpiczastym nosem.

- Ubrałam ten szlafrok, ale pachniał jakąś kobietą, więc go zdjęłam - zmyśliła, udając zawiedzioną.

- Jesteś zabawna, Haven i wciąż niedojrzała - burknął, zostawiając ją w salonie. Ruszył do jadalni, zajmując swoje czołowe miejsce, przy długim stole. Zielonooka usiadła po jego prawej stronie, natychmiastowo nakładając sobie jajecznicę z tostami oraz gorącą herbatę. Czarnowłosy bacznie śledził każdy ruch dziewczyny, jakby bał się, że straci ten widok na zawsze.

- Jak ci się spało? - spytała z wyczuwalną złośliwością oraz nikczemnym uśmiechem na ustach. 

- Wyśmienicie - sarknął -  Długo masz zamiar spać beze mnie? Pomyśl o plusach, Haven. Gdybyśmy spali razem, to Avis musiałby sprzątać tylko jedną sypialnie. Drewno do kominka też byśmy zaoszczędzili, bo tak trzeba marnować na dwa pokoje. No i... nie czułabyś się samotna.

- Kto mówi o dwóch sypialniach? Przecież możesz spać w tej samej co ja, ale nie w moim łóżku - wyjaśniła, żując śniadanie ze spokojem. Powstrzymała się od władczego śmiechu i zatopiła wargi w herbacie.

- Teoretycznie to moje łóżko - zauważył, puszczając jej oczko. 

- Zawsze mogę wrócić do Nory. Łóżko Ginny jest dość wygodne - wzruszyła ramionami i dopiero wtedy zrozumiała jak zabrzmiały jej słowa.

- Łóżko Ginny Weasley? Jest jeszcze ktoś przez kogo mogę być zazdrosny poza Malfoy'em, Xander'em, Hedwigą i Ginny? - spytał złośliwie, a ona prychnęła.

- Cormac McLaggen - dodała.

- No dobrze... W takim razie co powiesz na to, abym teleportował się dziś do Malfoy Manor i odwiedził starą znajomą? Bella lubi przebywać w moim towarzystwie - odparł zadziornie, przypominając zbuntowanego ślizgona.

- Myślałam, że Lucjusza. On też cię lubi, ale... nie musisz jechać do tej Bellatrix... Nie jestem zazdrosna, tylko uważam, że on jest niezrównoważona - powiedziała, udając obojętność, co niezbyt jej wyszło. Wyglądała raczej jak zdesperowana nastolatka, która nie chce stracić kieszonkowych.

We are the same || RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz