Chapter Thirty Six

7.8K 524 223
                                    

Młoda Potter nie mogła określić ile godzin minęło odkąd została zamknięta, ale było to około pięciu. W pokoju leżała taca zimnego i nieruszonego śniadania oraz obiadu.

Rudowłosa czuła złość, która ją rozpierała, a ona nie mogła nic z nią zrobić. Ześlizgnęła się z łóżka i klęknęła przed torbą, w której znajdowały się wszystkie skradzione rzeczy. Pierwsza rzecz, która wpadła w jej rękę była dość mała. Był to kamień szlachetny, a sądząc po jego żółtej brawie gryfonka przypuściła, że jest to heliodor. 

Znudzona odłożyła go na bok i szukała dalej. Wyciągała różne medaliony, pierścienie, diamenty, ale nic nie miało w sobie prawdziwej, mrocznej aury. Nim się poddała, wyczuła dłonią, że na dnie pozostało coś jeszcze. Złapała za przedmiot i wydobyła go na wierzch. 

Jej oczom ukazała się niewielka czarka, przypominająca kielich. Niewątpliwie wykonana była ze złota. Na wierzchu, znajdowały się motywy roślin, a wokół nich stał borsuk.

-Niemożliwe... - szepnęła, obracając dookoła czarkę. 

-Ukradłaś to? - warknął Hughes. Dopiero wtedy młoda gryfonka schowała niezgrabnie pucharek za plecami.

-Tak. - odpowiedziała, nie widząc w tym czegoś złego. Riddle zrobił dwa kroki w przód, a jego spojrzenie wyrażało obojętność.

-Oddaj mi to co ukrywasz. - rozkazał, wyciągając rękę przed siebie. Rudowłosa pokręciła głową, robiąc krok w tył. - Masz mi to pokazać, albo...

-Co? Uderzysz mnie? - zapytała z kpiną, jeszcze bardziej złoszcząc mężczyznę.

-Nie chcesz po dobroci... - mruknął i wyciągnął różdżkę, wyrywając z dłoni zielonookiej czarkę. 

Jego zdziwienie było nie małe, gdy w ręku znalazł się jego własny horkruks, aczkolwiek złość była silniejsza niż zaskoczenie.

-Byłaś na Nokturnie, aby znaleźć te głupie horkruksy?! Okłamałaś mnie i pojechałaś do Weasley'a tylko po to, aby się tam teleportować?! I nie obchodzi cię to, że gonili was śmierciożercy?! - krzyknął, nie przejmując się kawałkiem duszy.

-A kto ci powiedział?! Pani Weasley wiedziała, że gdzieś byliśmy, ale skąd ty wiesz, że byliśmy akurat tam?! I skąd pomysł, że gonili nas śmierciożercy?! 

-Wyobraź sobie, że masz na palcu prywatny lokalizator. - wycedził, patrząc krótko na jej czarny pierścień. - Ponad to masz skaleczenie na policzku, a sama sobie go nie rozcięłaś. Cudem byłoby, gdyby śmierciożercy was w ogóle nie zaatakowali. - dodał. Jego złość aż buzowała i choć chciał w najmniejszym stopniu ukarać dziewczynę, to nie był nawet w stanie jej uderzyć.

-Ty nic nie rozumiesz! Jeśli nie znajdę i nie zniszczę horkruksów to wszelkie działania Zakonu pójdą na marne! Z dnia na dzień co raz więcej czarodziei ginie, a ja nie mogę stać z założonymi rękoma! - wykrzyczała, płaczą. 

-To zadanie dla Dumbledore'a, a nie dla szesnastoletniej dziewczyny. - stwierdził Hughes, zaciskając usta w wąską linie.

-Za trzy tygodnie będę pełnoletnia, a jak widać Dumbledore ma na głowie sprawy Zakonu. - wymamrotała cicho.

-Nie obchodzi mnie co on ma do zrobienia, a co nie. Jeśli każe mi cię chronić to będę to robił na mój sposób, więc albo horkruksy, albo ochrona. - postanowił i wyszedł z sypialni dziewczyny zamykając drzwi na klucz. 

Zabrał horkruksa.

***

-Dlaczego nic nie zjadłaś, panienko? - spytał nieśmiało skrzat, podchodząc do łóżka gdzie leżała rudowłosa gryfonka. Dziewczyna wzruszyła ramionami i przekręciła się na drugi bok, plecami do drzwi. - Będę musiał powiadomić mojego pana. - oznajmił, ale zielonooka nawet nie zareagowała. Spokojnie poczekała, aż stworzenie opuści sypialnie i zakluczy drzwi, aby mogła zacisnąć powieki i zaszlochać. 

We are the same || RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz