Chapter Twenty Two

10K 597 156
                                    

  -Nadal nie wiem, czemu byłaś z nim na spacerze i czemu cię pocałował w policzek.- warknął.  

-Nie byłam z nim na spacerze. Poszłam na błonia sama. On się do mnie przyłączył. Tylko rozmawialiśmy, ale było na tyle zimno, że musieliśmy wrócić do zamku i... Nie wiem dlaczego Xander mnie pocałował, ale... Przecież to był policzek, a nie usta.- wyjaśniła gryfonka, czując się tak jakby popełniła przestępstwo, a Hughes był przesłuchującym. 

-Spójrz na mnie Haven. - rozkazał szorstko. Rudowłosa skierowała zielone tęczówki w jego stronę, lustrując męską twarz. Hughes wstał z fotela i stanął przy dziewczynie. Nachylił się nad jej uchem, czując piękny zapach mandarynek. - To był tylko policzek, ale ty jesteś moja i musisz wiedzieć, że ja nie lubię się dzielić. Nawet policzkiem, albo ramieniem.- szepnął, po czym cmoknął ją w czoło. Złapał zielonooką za rękę i pomógł wstać z sofy. Jego prawa dłoń wtopiła się w jej rudawe loki, a lewa objęła gryfonke w pasie. 

-Skoro tak to... ty też jesteś mój? - zapytała cicho. Byli na tyle blisko, że nie potrzebne im było głośne mówienie.

-Oczywiście. - jego odpowiedź sprawiła, że na ustach uczennicy zagościł uśmiech. Pomimo, że dzień ten był rocznicą okropnego wydarzenia, to Haven starała się myśleć jedynie o tym co było tu i teraz. - Idziesz na ucztę, prawda?

-Nie. Właściwie to nie jest najlepszy dzień do świętowania. Trzydziesty pierwszy paź...

-Rozumiem. - Riddle poczuł się źle. Dotykał dziewczynę, której zniszczył życie i kłamał jej w żywe oczy, podając się za obrońce, a nie oprawce. Miał ochotę powiedzieć prawdę, ale nie mógł.

Dziwne uczucie. Chcesz, ale nie możesz. Czujesz się jak na łańcuchu. Właściwie to sam nie wiesz czy nie mówisz bo chcesz ochronić kogoś czy siebie. - Nie mogę zostać z tobą, bo wtedy wyglądałoby to podejrzanie, jeśli nie byłoby nas obojga, ale możesz zostać tu. Możesz tu nawet spać i... Nie myśl za dużo.- mruknął, a następnie przelotnie musnął jej usta.

W rzeczywistości Riddle nawet by się nie przejął, gdyby ktokolwiek zaczął coś podejrzewać. Prawda była gorsza. Nie mógł być przy niej tej nocy. Nie mógł jej pocieszać, po czymś co sam zrobił. Zachował resztki godności i postanowił w rocznice zamordowania jej rodziców być jak najdalej od niej.

***

-To nie takie proste Hugo! Jak według ciebie mam nauczyć się na pamięć czterech stron wojny Trytonów?! - zapytała Haven, kartkując ze zdenerwowaniem wielką księgę. Cudem było, że bibliotekarka nie zdążyła jej jeszcze wyrzucić. Granger wywrócił oczami i usiadł na stole, przy którym siedziała gryfonka.

-Masz na to dwa tygodnie i nie musisz się uczyć słowo w słowo, bo ty masz tylko umieć zwięźle o tym opowiadać. - wyjaśnił brunet. - Poza tym, słyszałem jak Parvatii mówiła, że nie było cię w nocy w dormitorium. - dodał i udawał, że przegląda swoje paznokcie.

-Byłam z... nim. To znaczy... Byłam w jego sypialni, ale bez niego. Powiedział, że powinnam odpocząć i sam poszedł na ucztę, ale kilkakrotnie budziłam się w nocy, a jego nie było. - wytłumaczyła lekko zmartwiona, na co gryfon westchnął.

-Był na uczcie przez dziesięć minut, a potem poszedł. Zresztą zauważyłaś, że dziś na lekcji cię unikał? Nawet na ciebie nie spojrzał, a zazwyczaj aż rozbiera cię wzrokiem. 

-Myślisz, że to przez to co stało się z Xander'em? - spytała, odchylając się na krześle. Granger wzruszył ramionami.

-O nie. Wychodzimy. Klasa niższa zapełniła bibliotekę.- warknął gryfon i zeskoczył z stolika. Rudowłosa powędrowała wzrokiem do drzwi, gdzie ujrzała Lavender uwieszoną na znudzonym Ronie.

-Daj spokój. Biblioteka jest na tyle duża, że...

-WYCHODZIMY. - panna Potter, wolała nie zadzierać z kipiącym przyjacielem, a więc posłusznie wstała i podreptała za brunetem.

-Hej Haven. - mruknął Weasley, gdy mijali się między regałami.

-Cześć. - szepnęła dziewczyna, lecz nim cokolwiek dodała, Granger pociągnął ją do drzwi wyjściowych.- Zachowujesz się jak dziecko. - stwierdziła zielonooka, ciągnąc się za przemądrzałym przyjacielem.

-Patrz!- krzyknął chłopak i pociągnął ją za posąg. - To Hughes i Snape. - mruknął, wskazując na dwójkę nauczycieli, którzy zawzięcie o czymś dyskutowali.

-Myślałam, że się nie lubią... - odparła zniesmaczona gryfonka.

-Przymknij się to usłyszysz co tam knują. - upomniał. 

-Mylisz się Hughesie. Panna Potter nie ma za grosz talentu. Jest jak jej ojciec. Jest leniwa, arogancka i dziecinna. Już dawno tłumaczyłem Dumbledore'owi, że ta dziewczyna szybko zginie, a teraz jestem tego pewny jeszcze bardziej. Jest mi niedobrze, gdy patrze, że potomek tej kanalii jaką był James Potter chodzi...

-Nie sądzę, żeby dyrektor był zadowolony, kiedy dowie się jakie zdanie ma pan o własnych uczniach. Na domiar tego... Nie uważa pan, że nie wypada mówić o osobach, które odeszły z tego świata? - głos Haven był szorstki i owiany grozą. Obijał się od ścian jak piłeczka. Dziewczyna stanęła przed nauczycielem Obrony Przed Czarną Magią i posłała mu bezczelny uśmiech. 

-Jakim prawem...

-Och! Zapomniałabym profesorze! Nie powinien pan pomagać Malfoy'owi szpiegować każdy mój i Dumbledore'a krok? - gryfonka nie przypuszczała, że pod wpływem złości była w stanie obrac tak zimne oblicze. 

-Do mojej komaty Potter. - mroczny monolog gryfonki przerwał Hughes, który posłał jej mordercze spojrzenie. - Już. - warknął. Rudowłosa ostatni spojrzała na zobojętniałego Snape i skierowała się w kierunku pokoju Hughes'a. Idąc posłała przepraszające spojrzenie, oniemiałemu Granger'owi i zniknęła z korytarza. 

Stanęła przed właściwymi drzwiami, lecz Hughes otworzył je pierwszy i wepchnął ją do środka. 

-Co to miało znaczyć Haven?! Po co była ta szopka?! - wycedził Riddle, łapiąc ją za ramiona.

-Nie rozumiem. Miałam udać, że nie słyszę jak ten parszywiec obraża moich rodziców? - spytała zezłoszczona.

-Nie mówię o tym. Po co dodawałaś zdanie z Malfoy'em? - warknął poprzez zaciśnięte zęby. 

-Ponieważ byłam zła! Wciąż jestem! - krzyknęła, strzepując jego ręce ze swoich barków. Hughes wypuścił powietrze zrezygnowany, po czym złapał ją za ręce.

-Posłuchaj mnie Haven. Obiecuję, że nie będę krzyczał. Zacznij panować nas tym co mówisz... W końcu jak to mugole mówią... 'Milczenie jest złotem', tak? - zapytał, starając się nie odstraszyć rozdrażnionej gryfonki. Mężczyzna nachylił się nad młodą dziewczyną i cmoknął czubek jej głowy. - Już ci lepiej?

-Yhm...- mruknęła, opierając głowę o jego ramię. - Przepraszam.

-Nie mnie będziesz przepraszać tylko profesora Snape'a. 

-Słucham?! - huknęła. - Jesteś z nim w zmowie? Chcecie mnie upokorzyć, tak? - zapytała rozżalona, na co Riddle pokręcił głową. 

We are the same || RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz