Chapter Twenty Nine

9.4K 567 161
                                    

Młoda Potter nie mogła uwierzyć, patrząc na prezenty, które podarował jej mężczyzna. Dwie sukienki w złotym i czerwonym kolorze, diamentowy naszyjnik oraz starą księgę Czarnej Magii.

-Skąd wiedziałaś, że zależało mi na tej książce? I gdzie w ogóle ją dostałaś? - spytał zaskoczony Riddle, trzymając w ręku Diabły piętnastego wieku

-Intuicja, a co do miejsca kupna to powiedzmy, że to jest... tajemnica. - odparła, wyjmując z pudełeczka złoty naszyjnik, zdobiony czarnymi diamentami, który idealnie pasował do jej pierścionka. - Założysz? - poprosiła i odgarnęła swoje loki z szyi. Na skórze poczuła zimne złoto i ciepłe ręce bruneta delikatnie zahaczające o jej szyje. - Nie chcę wiedzieć jak dużo pieniędzy wydałeś na te prezenty, ale dziękuję. Nie musiałeś się tak wykosztowywać. - powiedziała z niepewnością, ale Riddle jedynie cmoknął ją w szyje.

-Chciałem, ale nie myśl o tym. Poza tym twój sernik był przepyszny. - odparł, obracając rudowłosą przodem do siebie. W pewien sposób zielone oczy dziewczyny działały na czarnoksiężnika, w pozytywnym znaczeniu. Dziewczyna delikatnie musnęła usta Riddle'a, wtapiając rękę w jego gęste włosy. Pocałunek przerwał im odgłos wybuchu. Riddle oderwał się od dziewczyny i podszedł do najbliższego okna. Jego złość wzrosła o sto stopni w górę. Gryfonka podbiegła do bruneta, stając obok niego.

-Czy to...

-Śmierciożercy. - dokończył za Haven. - Stoją przed barierą, ale jej nie złamią. Nikt nie może tego złamać. Nawet oni. - wyjaśnił uspokajając młodą czarodziejkę. - Wiedzą, że tu jesteś. - skłamał, ponieważ w rzeczywistości śmierciożercy myśleli, że przebywa tu on jako Voldemort, a to oznaczało, że chcą się spotkać. Coś się wydarzyło. Coś złego.

-Ale... oni nas widzą? - spytała, stając jeszcze bliżej mężczyzny, choć jej wzrok wciąż utkwiony był w dziesiątce śmierciożerców.

-Nie. Po drugiej stronie bariery ten dom wygląda na opustoszały. Tak jakby nie było nas w środku. Są zgaszone światła i nic nie słychać, mimo że jest na odwrót. - wytłumaczył, obejmując zaniepokojoną gryfonke. 

-A jeśli on tu przyjdzie? On też nie da rady złamać tej bariery? 

-Zaufaj mi Haven. Nawet Voldemort łącząc siły z Dumbledorem i Gellertem Grindewaldem nie przebije bariery. Mam nad nią pełną kontrole. Nie stanie ci się krzywda. Nie ze mną. - jego ręce objęły dziewczynę, wodząc po jej plecach.

-Poznajesz ich? 

-Większość. - mruknął, patrząc na czarne postacie z pogardą.

-Jestem pewna, że widzę Bellatrix, starego Malfoy'a i Selwyn'a. 

-Jest jeszcze Rookwood, Rosier i z pewnością Mulciber. - dokończył, wodząc wzrokiem po postaciach stojących za barierą.

-Miałeś z nimi kiedykolwiek styczność? Walczyłeś z którymś? - dopytywała się, wtulając głowę w pierś mężczyzny.

-Walczyłem. - skłamał. - Chodźmy spać. Wiem, że nie tak powinna wyglądać idealna wigilia, ale nie możemy w nieskończoność wpatrywać się w śmierciożerców. - powiedział, odciągając dziewczynę od okna.

***

Rudowłosa przewracała się z boku na bok, ponieważ myśl, że kilkaset metrów od niej stoi grupa szaleńców, wcale nie polepszała jej nastroju. Westchnęła cicho, zastanawiając się gdzie poszedł Hughes, który pół godziny temu wyszedł z sypialni. Rudowłosa zsunęła się z łoża. Jej bose stopy zetknęły się z zimną podłogą, wywołując dreszcze u młodej gryfonki. 

Już miała podnieść się z materaca, ale drzwi od pokoju zaskrzypiały. Panna Potter gwałtownie odwróciła głowę, ale jej puls uspokoił się, gdy dostrzegła bruneta.

-Czemu nie śpisz? - zapytał mężczyzna siadając na łóżku.

-Nie było ciebie. Myślałam, że oni...

-Poszli. Nie ma ich i więcej nie będzie. - odparł i pociągnął dziewczynę za nocną koszule, aby się położyła.

-Skąd masz tą pewność, hm? - spytała, obracając się twarzą do jego twarzy. Mimo mroku potrafiła dostrzec blask zielonych oczu mężczyzny, które świeciły jak z iskierkami w środku.

-Zaufaj mojej intuicji. - szepnął. Jego ręka zaczęła delikatnie gładzić policzek dziewczyny, powodując u niej mały uśmiech. - Śpij Haven. Jutro wybierzemy się w pewne miejsce i wole żebyś nie padła po drodze. - mruknął, pozwalając aby panna Potter wtuliła się w niego. 

W jego głowie siedziała wiadomość jaką przekazali mu przed chwilą śmierciożercy. Podpalenie domu Weasley'ów i próba zabicia Lupina. Był wściekły, ponieważ zrobili to bez jego zgody, a miało być inaczej. 

***

Rudowłosa z zaciekawieniem szła spacerm wraz z mężczyzną. Uwielbiała dźwięk zgrzytającego śniegu pod nogami, który nadawał świąteczny klimat.

-O czym tak myślisz? - zapytał brunet, przerywając ciszę.

-O nas... Właściwie to zastanawiam się co zrobimy, kiedy ktoś się o nas dowie. W końcu nadal jesteś moim nauczycielem i rozumiesz...

-Mówiłem ci żebyś o tym nie myślała, prawda? Obiecałem, że nikt tego nie zniszczy. Najwyżej wyczyszczę temu komuś pamięć i może lekko uszkodzę. - wyjaśnił spokojnie. - Poza tym nie pamiętam kiedy ostatnio cię pocałowałem na korytarzu. Zazwyczaj okazuje ci uczucia w komnacie, a nie sądzę by ktoś nas tam obserwował. - dodał. - Większość uczniów i tak ma nas za wrogów. Widzą, że sprawia mi przyjemność, kiedy odpytuje cię na lekcji, albo w jakikolwiek sposób dokuczam. Fakt. Lubię cię denerwować, ale to cały czas prowadzi nasze potencjalne zagrożenie na fałszywy tor myślenia.

-Mówisz jak jakiś strateg wojenny.

-Chyba miłosny.

-Już widzę jak wyczyszczasz pamięć takiemu Snape'owi. - mruknęła, krzywdząc się na najmniejsze wspomnienie o nietoperzu z lochów.

-Mam na niego wystarczająco dużo. To dlatego ta kupa smoły mnie omija, choć czasem stara się ze mną 'zaprzyjaźnić'. Tak jak ostatnio, kiedy to przerwałaś mu, o mało nie zabijając wzrokiem. -

-Zdenerwował mnie. Zresztą jak zawsze i wszędzie. Przez tego człowieka nie jestem spokojna nawet pod prysznicem. - obroniła się, wywracając ręką.

-Przesadzasz Haven. Snape ma duże problemy, więc po prostu zostaw jego temat. - wytłumaczył, wzydychając. Jego wzrok bacznie obserwował szczyt góry, do której byli coraz bliżej.

-Szanuje to, że nie ma łatwego życia, bo uwierz, że też takiego nie mam, ale nie musi wyżywać się na mnie. Tak wiem i zdaje sobie sprawę z tego, że mój tata nie był najświętszym wobec niego, ale ja to nie on. Ja nie jestem moim tatą. - lamentowała, wymachując prawą ręką, gdyż lewa była zamknięta w uścisku Riddle'a.

-Rozumiem cię, ale nie zmienisz Severusa. Niech pocieszy cię fakt, że zostało ci półtora roku szkoły. Później Snape nie stanie na twojej drodze.

-Ta... Ktoś inny stanie. - warknęła, tworząc w głowie wizję walki z Voldemortem. Przez chwilę uścisk mężczyzny wzmocnił się, ale szybko wrócił do normalności.

-Widzisz? Oskarżasz mnie o bycie pesymistą, a sama masz bardzo ponurą wizję przyszłego życia. - zmienił temat, nie chcąc zagłębiać się w sprawy wyższe.

-Och... - burknęła, lecz jej uśmiech bardzo szybko zmył smutek, gdy zorientowała się, że wraz z brunetem znaleźli się na szczycie góry.

Stąd widać było cały piękny urok szkockiej doliny. Inne wzgórza tonęły w mgle i śniegu, a nad zamarzniętymi jeziorami unosił się biały dym. Mugolska wioska wyglądała jak indiańska osada, a jeszcze dalej znalazła się mała kropka, która niezaprzeczalnie była domem Hughes'a.

-Wesołych świąt. - odparł, obejmując rudowłosą od tyłu. Dziewczyna była zbyt oniemiała, aby wydobyć z siebie jakiekolwiek słowo. Znała go już kilka miesięcy, a brunet wciąż ją czymś zaskakiwał.

Intuicja podpowiadała jej, że to nie koniec niespodzianek z jego strony. Przeszkadzało jej tylko, że te przeczucie nie było wesołe.

We are the same || RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz