Chapter Thirty Seven

8.2K 537 249
                                    

Młoda Potter jako tymczasowy gospodarz usiadła na szczycie stołu i obserwowała, dusząc w sobie śmiech jak członkowie Zakonu zajadają się jedzeniem, które zostało przygotowane przez skrzaty.

-Chyba pierwszy raz nie muszę przygotowywać jedzenia. - zażartowała Molly, zajadając się wybitnie dobrym pasztecikiem.

-Powiem ci Haven, że ten cały Hughes ma porządne skrzaty. Mało które potrafią tak gotować. - stwierdził pan Weasley z pełną buzią.

-Możemy przejść do rzeczy? Co chciałeś nam przekazać, Albusie? - spytał pełny irytacji Moody, choć zajadał się posiłkiem jak troll.

-Właściwie to każdy z was dostanie zadanie i od razu mówię, że nie będą to ataki, ani wielkie rzeczy. Będą to małe kroki podejmowane w stronę zła. - wyjaśnił spokojnie.

-Wojna zbliża się wielkimi krokami, a ty Albusie chcesz podejmować 'małe kroki'? - zapytał rozeźlony Remus. Nimfadora położyła rękę na ramieniu ukochanego, uspokajając go.

-Proszę was, żebyście mi zaufali. Wiem co robię i jak. - długobrody był spokojny, a na jego ustach jaśniał lekki uśmiech.

-Co mamy zrobić? - spytał Snape, przerywając oburzone szepty.

-Zacznijmy od Remusa i Nimfadory. Wiem, że kiedyś mieliście kontakt z kilkoma wilkołakami, więc dobrze byłoby to odnowić i poprosić o pomoc w razie walki. - odparł, a jego głos spoważniał. W takich chwilach Dumbledore wyglądał jak wódz i strateg, który przygotowuje oddziały do uderzenia.

-Myślę, że trójka z pewnością się przyłączy, ale z resztą trzeba będzie ponegocjować. - rzekła Tonks.

-Dobrze. Dalej ty Arturze. Masz swoich informatorów w ministerstwie. Z reguły to ludzie, którzy mówią, że służą Voldemortowi, ale chcą zachować ludzkie morale więc pomagają informacjami. Twoim zadaniem jest przeanalizować pogłoski z ostatnich dni i rozpatrzeć wszelkie zagrożenia. Dalej Shacklebolt... - zwrócił się w stronę Kingsley'a i lekko się zawahał. - Odbierzesz chętnych z Grimmauld Place i przygotujesz ich to rekrutacji. - polecił, na co młoda Potter się obruszyła.

-Jakich chętnych? - spytała gwałtownie.

-Kilka gównia... to znaczy dzieciaków do nas dołączy. - mruknął szalonooki i zaczerpnął łyka soku.

-Dołączy do nas Seamus, Dean, Luna, Neville, bliźniaczki Patil, Colin, Cormac i Xander. -wyjaśnił Granger, recytując z pamięci.

-A po co Xander? - warknęła sama do siebie, ale cisza była zbyt poważna, aby nikt tego nie usłyszał.

-Wracając dalej... Molly musisz zacząć sporządzać ziołowe maści, które będą goiły cięższe rany, bo na wojnie nie będzie luksusowych szpitali. Dostałaś moje przepisy na nie?

-Oczywiście Albusie. Zaczęłam już gromadzić najważniejsze składniki. - odparła kobieta, uśmiechając się ciepło.

-Bill i Fleur. Musicie bacznie pilnować skrytek członków Zakonu. Nie wiadomo na co wpadną śmierciożercy. - zwrócił się ku blond dziewczynie i jej narzeczonego. - Severusie, chyba wiesz jak wiele odtrutek będziemy potrzebować? Liczę na ciebie w tej kwestii. Fredzie chciałbym, abyście razem z bliźniakiem promowali propagandę. Oczywiście na swój komediowy sposób, aby śmierciożercy się nie połapali. Charlie... twoim zadaniem jest wytresowanie kilku smoków, które pomogą w przygotowaniach do wojny i w walce oraz ewentualnym budowaniu schronów. Percy spotkamy się w mojej posiadłości... Musisz mi pomóc rozplanować niektóre działania, bo nie ukrywam, że przyda mi się tęga głowa. Podobną prośbę kieruje do pana Grangera. Pomoże pan w przygotowywaniu eliksirów dla profesora Snape'a. Ron wraz z Ginny, pomogą bliźniakom w propagandzie i w razie potrzeby pomożecie Charliemu. Moody! Ty doskonale wiesz jakie jest twoje zdanie, czyż nie? - spytał.

We are the same || RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz