Chapter Ten

10.7K 636 194
                                    

Haven obserwowała jak jej drużyna śmigała po boisku. Radziła sobie naprawdę dobrze, ale rudowłosa wciąż wracała myślami do wczorajszej lekcji z Hughes'em. Przerażał ją fakt, że tak bardzo zaczęła ją fascynować Czarna Magia.

-Haven! Co jest z tobą?!- krzyknął Ron, broniąc obręczy przed kaflem, który rzuciła Ginny.

-Wybacz!- odpowiedziała i ruszyła do gry. Znicz złapała w przeciągu jednej minuty, ale nie chciała kończyć gry więc obserwowała akcje toczoną na boisku.

-Koniec na dziś! O następnym treningu poinformuję was osobiście... albo przez Colina.- wytłumaczyła patrząc na blond chłopca, który wydawał się niezwykle wesoły.- Pierwszy mecz odbędzie się nie wcześniej niż za miesiąc więc mamy dużo czasu na dopracowanie wielu szczegółów. Powiem szczerze... Jesteście świetni, ale musicie się jeszcze wiele nauczyć. Moim zdaniem najlepiej grała dziś Ginny, więc brawo i do zobaczenia wszystkim.- wygłosiła i cała drużyna zleciała na dół, po czym skierowali się w kierunku zamku. Colin żywo dyskutował o czymś z dwójką pozostałych chłopaków, a Ginny tłumaczyła coś dla Dean'a. Ron wyrównał krok z Haven i zaczął jej opowiadać jak to cudownie jest być w związku z Lavender.

Gdy w końcu dziewczyna znalazła się sama w swoim dormitorium, wzięła porządny prysznic, który wyraźnie poprawił jej humor. Wciągnęła na siebie czarne jeansy i bluzę z godłem jej domu, po czym skierowała się w stronę lochów, aby tam odbyć kolejną lekcje Czarnej Magii.

-Co tak długo?- spytał znudzony Hughes, gdy wpuszczał dziewczynę do środka.

-Miałam trening. Mówiłam panu. Poza tym nie jest łatwo upilnować szóstkę gryfonów, którzy domagają się ostrego treningu.- wyjaśniła i usiadła na jego kanapę.- Więc o czym będziemy się dziś uczyć?- spytała po chwili ciszy.

-Cruciatus.- powiedział krótko i spotkał się z niedowierzającym wzrokiem dziewczyny.

-C-co?

-To co słyszałaś. Nie będziesz torturować mnie, choć wiem, że byś chciała.- wyjaśnił szybko i poszedł do swojej sypialni z której przyniósł pająka.

-Fuu...

-Engorgio...- mruknął pod nosem Hughes i położył 10-centymetrowego pająka na stole. Podszedł do dziewczyny i stanął na wprost niej.

-Zawsze musi być ten pierwszy raz, choć w twoim przypadku nie jest pierwszy.- warknął i stanął na jej plecami.- Skup się Haven... Musisz bardzo chcieć skrzywdzić ofiarę, bo inaczej zaklęcie nie wyjdzie.- szepnął do jej ucha i położył ręce na jej ramiona. Po ciele gryfonki przeszedł dreszcz.

-Ale... co jeśli nie chcę?- spytała nie pewnie, celując różdżkę w insekta.

-Wyobraź sobie, że jest to twój najgorszy wróg... Wiesz o kim mówię.- Riddle wzmocnił uścisk na ramieniu dziewczyny i obserwował z dumą jak strach dziewczyny przeradza się w nienawiść. Właśnie ten efekt chciał osiągnąć najbardziej.

Riddle myślał, że ucząc dziewczynę nienawiści, oduczy ją miłości. Nie wiedział jednak jak bardzo się myli.

-Crucio!- krzyknęła rudowłosa i patrzyła na pajączka, który wił się na stole. Jednak jej uwagę bardziej skupiła na Hughesie. Wiedziała, że obejmowanie jej nie jest priorytetem nauczyciela, ale nie chciała się wyrwać, mimo iż tak nakazywał jej umysł.

-Przerwij.- Riddle rozluźnił uścisk i podszedł do konającego robaka.- Teraz...

-Nie. Nie rzucę tego zaklęcia.- warknęła, wiedząc co będzie musiała teraz zrobić. Ta lekcja była bardzo podobna do lekcji, która miała miejsce na czwartym roku z fałszywym Moody'm, tyle że tam to nauczyciel rzucał zaklęcia.

-Rzucisz.- rozkazał i podszedł do dziewczyny. Ich twarze dzieliły jedynie milimetry, dzięki czemu Haven mogła poczuć jego zimny oddech.- Zrobisz to co ci każde, bo w głębi duszy wiesz, że musisz się tego nauczyć. Wiesz, że nie możesz być słaba, prawda?- spytał, jednocześnie gładząc ją po policzku. Gryfonka zacisnęła powieki spod których wyleciała pojedyncza łza.

-Tak...- odpowiedziała cicho. Riddle po raz kolejny stanął za dziewczyną i położył ręce na jej ramionach.

-Pamiętaj co ci mówiłem Haven... Wyobraź sobie, że to...

-Avada Kedavra.- powiedziała szorstko. Zielony strumień światła poleciał w kierunku niewinnego insekta, który od razu padł nie ruchomy. Rudowłosa zagryzła swoją wargę tak mocno, że szybko poczuła w ustach metaliczny smak krwi.

-Było tak ciężko?- spytał dumnie Riddle stając na przeciwko niej. Haven mruknęła ciche "nie" i spuściła wzrok. Mimo, iż zabiła jedynie pająka za co Ron z pewnością wręczyłby jej order to i tak czuła obrzydzenie do tego zaklęcia.- Evanesco .- mruknął Hughes i po martwym ciele pająka nie zostało nic.- Myślę, że wystarczająco dziś zrobiłaś. Możesz odejść na kolacje.- dodał, patrząc na nią swoim pustym wzrokiem. Dziewczyna bez słowa opuściła jego komnatę, ale nie odczuła najmniejszego apetytu na jedzenie. Skierowała się w kierunku wieży astronomicznej na której była raz w życiu, jednak uwielbiała to miejsce z powodu pięknych widoków nieba i błoni. Sprawnie pokonała wszystkie schody i znalazła się w swoim azylu.

Haven zawsze wydawało się, że powietrze jak i myśli na tej wieży są inne niż te na dole. Gryfonka usiadła na barierkę obserwując jak pięknie świecą gwiazdy. Może wydać się to dość głupie, ale za każdym razem gdy one migały, Haven wyobrażała sobie, że macha do niej mama, tata, albo Syriusz.

Może oni tam są?

Dziewczyna w myślach zaczęła łączyć gwiazdy tak aby powstawały z nich najróżniejsze i najdziwniejsze kształty.

Jej sentymenty przerwał dźwięk kroków. Rudowłosa odwróciła się do źródła dźwięku, gdzie zobaczyła Malfoy'a. Chłopak spuścił wzrok i szybko zszedł na dół. Haven myślała, że w końcu zazna spokoju, ale przerwał jej ktoś inny.

-Haven. Miałaś iść prosto na kolacje.- zimny głos Hughes'a poleciał w pustą przestrzeń.

-Nie jestem głodna.- odparła cicho nie odrywając wzroku od gwiazd. Mężczyzna usiadł obok niej na barierce i spojrzał na jej młodą, idealnie oświetloną przez gwiazdy twarz.

-Owszem jesteś. Twoje nogi są jak patyki i nie dość, że jesz mało to dużo energii upływa z ciebie podczas naszych lekcji. Co powie pani Weasley gdy się zobaczy?- spytał rozbawiony.

-Denerwuje mnie fakt, że wie pan o mnie i o ludziach z mojego otoczenia niemal wszystko.- warknęła, ale na jej twarz wstąpił mały uśmiech.

-Dlatego też uwielbiam leglimencje.- wyjaśnił.- Nie boisz się, że spadniesz?- zapytał, zmieniając temat. Haven jedynie wzruszyła ramionami i z powrotem wbiła wzrok w niebo.- Haven... popełniłem błąd i przepraszam. Za wcześnie kazałem ci uczyć się wykorzystywania zaklęć niewybaczalnych.- dodał.

-Nieważne. Co się stało to się nieodstanie. Prędzej czy później i tak ich użyję.- mruknęła obojętnie

-Zapewne, ale mimo to nie powinienem był zmuszać cię do tego.

-Niech pan nie udaje, że jest panu mnie żal.

-Nie o to chodzi Potter. Po prostu moim obowiązkiem jest pilnowanie i opiekowanie się tobą, a nie znęcanie.- wytłumaczył i sam wlepił wzrok w niebie.- Co ty widzisz w tych gwiazdach?- spytała znudzony, a dziewczyna wywróciła oczami.

-Jest Pan mało sentymentalny i nie czuły. Tyle Panu powiem.

We are the same || RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz