Chapter Eleven

10.7K 612 257
                                    

Haven obserwowała Hughes'a pracującego nad jakimś eliksirem. Siedziała na jego kanapie i nie spuszczała wzroku z profesora. Mężczyzna miał jasną cerę i ciemno-brązowe włosy, które lekko się kręciły. Jego zielone oczy utkwione były w kociołku i wyrażały ogromne skupienie nad pracą. Jego usta zaciśnięte w wąską linie były blade i mimo tego, że z wyglądu zdawał się być miłym i ciepłym człowiekiem to każdy kto go poznał wiedział, że jest inaczej. Pomimo tego, że Riddle zmienił swój wygląd to Haven widziała w nim coś co znała, tylko jeszcze nie wiedziała co.

-Możesz przestać się tak na mnie patrzeć?- warknął Hughes choć nie oderwał wzroku od eliksiru.

-Na pan zbyt wysokie mniemanie o sobie.- odparła dziewczyna i wcale nie przestała na niego patrzeć.- Patrze na pana pracę, a nie na pańskie oblicze. Poza tym jestem tu już od dwudziestu minut i wciąż nie wiem co pan warzy.- dodała lekko znudzona i teatralnie ziewnęła.

-Wywar Żywej Śmieci.- odparł krótko i zamieszał w kociołku.

-Warzyłam go ostatnio na eliksirach. Jeśli chcę pan wiedzieć to zrobiłam to najlepiej w grupie i dostałam się do klubu ślimaka.- oznajmiła, a na ustach Hughes'a pojawił się nikły uśmieszek. Przez głowę mężczyzny przeleciały krótkie wspomnienia z Klubu Ślimaka.

-Cieszę się.- mruknął i skończył swą pracę.

-Czemu jest pan taki bez-emocjonalny? Czy pan w ogóle umie się tak porządnie śmiać?

-Tak, kiedy kogoś torturuję.- odpowiedział i spotkał się z zezłoszczonym spojrzeniem dziewczyny.

-Zabawne. Naprawdę.- Haven skrzyżowała ręce na piersi i fuknęła.

-Jak to możliwe, że nie jest pan spokrewniony z Voldemortem? Może jest pan jego sekretnym synem?- sarknęła. Dobrze, że w tamtym momencie Riddle był odwrócony do niej tyłem, bo w innym przypadku gryfonka dostrzegłaby jego iście ślizgoński uśmieszek.

Ja nim jestem złotko.

-Może jestem. Skąd możesz to wiedzieć?- spytał prowokująco i rozlał eliksir do odpowiednich fiolek.

-Nie wiem, ale podejrzewam. Swoją drogą to po co panu ten wywar?- zapytała i wstała z kanapy, po czym podeszła do stołu biorąc do ręki jeden flakonik.

-Zawsze może się przydać. Poza tym Dumbledore powoli zaczyna planować atak na śmierciożerców i myślę, że Zakonowi może przydać się taki eliksir. Dodatkowo poprosił mnie o uwarzenie eliksiru, który zapobiega trucizną. Kiedy ktoś zostaje otruty należy jak najszybciej podać mu taki eliksir, który albo zmniejszy skutki trucizny albo całkowicie ją zniweluje.- wyjaśnił mężczyzna i zabrał dziewczynie fiolkę z niebezpiecznym eliksirem.

-Dlaczego poprosił pana, a nie profesora Snape lub Slughorna?- spytała lekko zdziwiona.

-Ten eliksir jest mocno powiązany z Czarną Magią więc Slughorn nie dałby z nim rady, a Snape nie umie go robić. Poza tym jest czymś zajęty.- rudowłosa prychnęła i odrzuciła swoje włosy do tyłu.

-Pilnowaniem Malfoy, który jest śmierciożercą.- fuknęła, a Hughes zgromił dziewczynę wzrokiem.

-Nie powinnaś tak mówić, jeśli nie masz dowodu.- upomniał ją, ale dziewczyna zdawała się tym zbytnio nie przejmować.

-Przecież nie podejdę do niego i nie powiem mu: "Pokaż mi swój znak kretynie".

-Minus 5 punktów za obrażanie innych uczniów.- powiedział brunet i posłał dziewczynie najbardziej sztuczny uśmiech.

-Z panem nie da się dogadać!- krzyknęła zła i z powrotem wylądowała na kanapie.

-Nie jęcz mi tam i chodź tu. Chcę nauczyć cię robić tą odtrutkę, o której ci mówiłem.- oznajmił i obserwował jak naburmuszona dziewczyna zmierza w jego kierunku.- Najpierw wyczyść kociołek, a ja muszę przynieść składniki.

Gdy Hughes wrócił do pokoju, miał w ręku duże pudło z wszelkimi ziołami i tajemniczymi płynami. Postawił je na dużym stole i rozłożył w odpowiedniej kolejności.

-Już?- spytała znudzona Haven, a Riddle posłał jej zirytowane spojrzenie.

-Owszem. Woda jest wlana?- spytał i zajrzał do środka kociołka.

-Wszystko gotowe.- mruknęła i zaczęła podgrzewać wodę, aby ta zaczęła bulgotać.

-Cudownie. Jako pierwszy musimy wrzucić tu korzeń imbiru, ale trzeba go zgnieść. To jest twoje zadanie.- rozkazał i położył na stole jakąś grubą księgę, w której zaczął szperać. Dziewczyna w tym czasie zwinnie pogniotła imbir na ciapkę.- Jeśli skończyłaś to wrzuć to do kociołka, ale ostrożnie żebyś się nie poparzyła.- Riddle nawet nie patrzył na dziewczynę, tylko szukał czegoś w tekście, bo w końcu co można zepsuć wrzucając do kotła zwykłą ciapę z imbiru?

-Ile czasu robi się ten eliksir?- zapytała, po tym jak zwinnie zgarnęła nożem imbir z deski do kociołka.

-Kilka dni. To zależy od naszych umiejętności.- odpowiedział i oderwał wzrok od starej księgi, po czym zamieszał w kotle.- Weź te małe czerwone pudełko.- Riddle wskazał na opakowanie znajdujące się na samym końcu stołu. Dziewczyna wzięła je do ręki i potrząsnęła nim słysząc, że coś jest w środku.

-Kły węża?- spytała z obrzydzeniem patrząc na białe kości.

-Musisz je zgnieść.- poinformował ją, a Haven uniosła brwi do góry.

-Niby jak? Przecież to są kości... Nie da się ich tak łatwo zgnieść na proszek.- Hughes spojrzał na gryfonke z dezaprobatą i podszedł do niej, po czym wysypał na kamienną płytę cztery kły.- Podejdź tu bliżej to może się czegoś nauczysz.- warknął i przyciągnął dziewczynę bliżej. Widzisz to metalowe opakowanie?- spytał, kiwając głową na metalowe urządzenie.

-Tak.- Riddle przywołał sprzęt do siebie i wsadził do środka cztery kły węża.

-Zamknij klapę i mocno ją przyciśnij.- dziewczyna sprawnie wykonała jego polecenie, ale problem pojawił się gdy miała docisnąć otwór.- Nie dam rady! To jest zepsute!- oburzyła się chciała odejść od stołu, ale Hughes pociągnął ją za koszule zwracając na miejsce.

-Po prostu trzeba więcej jeść Potter.- warknął i położył ręce na jej dłoniach, pomagając jej porządnie zgnieść kły. Gdyby w tamtej chwili ktoś wszedł do komnaty Hughes'a to spokojnie ten wyleciałby ze szkoły lecz nie za warzenie eliksiru, a za... cóż... zbyt małą odległość między nim, a jego uczennicą.- Było ciężko?- spytał, gdy w środku zamiast kłów był biały proszek.- Teraz wsyp to ostrożnie do kociołka i zamieszaj.- poinstruował ją, obserwując jej czyny.- Teraz cały wywar musi się ważyć przez równą dobę.- powiedział i za pomocą różdżki sprzątnął bałagan wokół.

-Ten eliksir śmierdzi.- jęknęła na co Riddle westchnął.

-Tobie się nie da dogodzić Potter.

-Cóż... Mam swoje wymagania!- oznajmiła, po czym otrzepała swą koszule z pyłu.

-Możesz już iść, ale pamiętaj... Nikomu ani słowa, jasne?- spytał zniżając swój ton głosu. Kolejny raz był na tyle blisko dziewczyny, dzięki czemu ta mogła poczuć jego piękne perfumy, które w pewien sposób zwabiały ją do niego.

Cdn...

We are the same || RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz