Chapter Thirty Five

8.2K 536 275
                                    

Kilkanaście osób zasiadło przy stole, a kolejna część stała wokół. Wszystkie pary oczu skierowane były w stronę sędziwego Dumbledore'a.

-Mamy jakieś pogłoski, wieści lub cokolwiek? - spytała zirytowana Tonks.

-Zero. Wiedzą, że Severus jest z nami, a Voldemort użył najlepszych środków do zabezpieczenia planów. - odparł Kingsley.

-Może porwiemy jakiegoś śmierciożerce i zaczniemy go torturować, aby coś wygadał? - zaproponował Ron, ale pani Weasley skarciła go wzrokiem.

-Gdzie jest Severus, skoro jest w Zakonie? - przerwała Haven.

-Nie martw się o mnie Potter. - warknął mistrz eliksirów, wchodząc do nory jak burza.

-To niby gdzie pan był? - zapytała podejrzliwie.

-Po kolejnych członków, panno-nie-ufam-nikomu. - wycedził i spojrzał za siebie. - Oni są z nami. - odparł w stronę zakonu.

Niedowierzanie było tylko kawałkiem odczuć wszystkich członków. Złość i pogarda była wyczuwana w każdym zakątku domu.

Pani Weasley prychnęła, a jej mąż zrobił to samo.

W wejściu stanęła Narcyza Malfoy z ukochanym synem. Ta dwójka wywołała tyle kontrowersji, przez co Albus musiał użyć Sonurusa.

-Proszę o ciszę. Nie zachowujemy się skandalicznie! - krzyknął Dumbledore.

-Przecież to śmierciożercy Albusie! - oburzył się Artur, a większość przytaknęła mu głową.

-Protestuje! Nie możemy im ufać! - wrzasnął Hagrid, który zawadzał głową o sufit. Wrzasków i oburzeń nie było końca, a pani Malfoy i Draco patrzyli na wszystko ze spokojem. Nie mogli, bowiem oczekiwać innej reakcji.

-Przestańcie! - głos panienki Potter zamroził wszystkie inne. - Zanim zaczniecie wydawać wyroki zastanówcie się trochę. Fakt, że ich dwójka się tutaj znajduje już oznacza wykazanie się odwagą! Oczywiste jest, że każdy sługa Voldemorta, który się od niego odwróci zostanie złapany i zamordowany, a pomimo tego dwóch Malfoy'ów stoi przed naszym Zakonem. Różnież uważam, że nie powinniśmy ich we wszystko wtajemniczać, jednak nie zachowujemy się gorzej niż śmierciożercy. - wypowiedź panny Potter, była zadziwiająca nawet dla samego Dumbledore'a.

-Od kiedy stajesz po stornie Malfoy'a? - zapytała Giny, która przyszła niedawno wraz z Luną i jej ojcem.

-Nie stoję, Ginny, ale widziałam co wydarzyło się na wieży astronomicznej i proszę was żebyście to przemyśleli. - odparła nieco spokojniej.

-Jeśli nas zdradzą to ich zamorduje. - oznajmił Moody, łypiąc na nich groźnie.

***

Wczesnym rankiem Haven wbiegła do pokoju chłopaków. Obudziła ich, szturchając.

-Jak długo będzie działać te zaklęcie? - zapytała, nim Granger wymierzył w nią różdżką. 

-Kilka godzin. Na pewno zdążysz. - zapewnił i machnął zaklęciem w stronę dziewczyny. Kiedy gryfonka spojrzała w lustro, nie miała już rudych, bujnych loków, a ciemnobrązowe włosy. Kształt twarzy, cera i kolor oczu pozostały niezmienne, jednak po narzuceniu na siebie długiej, czarnej szaty, panna Potter był nierozpoznawalna. 

-Wyglądam gorzej niż Bellatrix. - stwierdziła, krzywiąc się.

-To prawda. - odparł Ron, ponownie rzucając się na łóżko. 

-Uciekasz, Potter? - zapytał Malfoy, wchodząc do pokoju Rona. Haven wywróciła oczami, a Weasley mordował blondyna wzrokiem. - Idę z tobą. - stwierdził ślizgon, na co dziewczyna parsknęła.

We are the same || RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz