Edit: 02.06.2018
- ♦S; 1997/07/16 -
Ostatni dzień w tym miejscu. Czy się cieszę? Cieszę, że wyjadę z tego ładnego, umiejscowionego w środku lasu, i to na wzgórzu kurortu, z gorącymi źródłami, dobrym jedzeniem, stołem do ping ponga (nawet jeżeli kilka osób dobrze mi doradziło, bym lepiej nie grał), z szlakami spacerowymi po pięknej okolicy, a przede wszystkim, z dala od szkoły i potrzeby nauki?
Odpowiedź brzmi: tak, zdecydowanie tak. Te poprzednie dni, zwłaszcza wczoraj... zero relaksu. Przynajmniej dla mnie. Nocleg w pokoju? Nope. Jaskinia. Dobre jedzenie? W sensie ta połowa ominiętych przeze mnie posiłków, bo utknęliśmy w jakimś lesie, i suchy prowiant? Możliwych spacerów też mam dość. Jeszcze się okaże, że jest on jakimś zaklinaczem zwierząt, i tym razem zamiast jakichś starszych gnojów będą niedźwiedzie... nawet jeżeli teoretycznie nie powinno się ich spotkać w tych regionach, z nim wszystko jest możliwe.
Nie ma szans, bym mógł odpocząć na tej wycieczce. Wciąż, wszędzie, ta parszywa, cholerna...
Na moje ciche szczęście już jutro stąd wyjeżdżamy, i to z samego rana.Obecnie jesteśmy w powrotnej w drodze do kurortu, którego nazwy znowu zapomniałem; ku mojemu lekkiemu zdenerwowaniu pchła również przed nami podąża, ale przynajmniej na razie nie prowokuje mnie zbyt, więc...
- Aww, wszystko w porządku, Shinra-kun~? Skąd to zamyślenie na twej twarzy~? Heh~.
Nawet sposób, w jaki się śmieje; doprawdy... dziwny. Jego spojrzenie również. Niby... to nie ja powinienem się wypowiadać i komentować to, co robi, a z drugiej - jak mi się dziwić? To nie ja jeszcze niecałe naście godzin temu leżałem skulony i przemoczony i absolutnie żałośnie obrzydliwy z wysoką temperaturą, i to nie ja teraz skaczę po ludziach i ich dręczę lisimi uśmieszkami, w nastroju do żartów...
Może on naprawdę niczego nie pamięta? Miał gorączkę, to prawda, ale nawet sam sposób, w jaki śpiewał - aktualnie śpiewał, nawet jeżeli większość słów w niemalże pijackim uporze wydawała się pochodzić z innego języka. Co jest w tym najgorsze? Wszystko pamiętam, każdy szczegół tamtej sceny, zagłuszanej momentami przez naturę.
,,Kapie deszcz... ten świat... nie mnie... niebie...''. A potem: ,,Deszcz spadł, świat zbladł, mnie zjadł'', wypowiedziane chwilę nim zasnął, a jednak tak wyraźnie; niemalże nie mogłem uwierzyć, że to wszystko nie było aktem. Co to niby miało...- Ne, ne, Shizu-chan, nie mów mi, że i ty...
Ach, teraz przyszła moja kolej, by mnie podręczyć? Znowu chce, żebym zaczął za nim gonić? Żebym spróbował chociaż go złapać, by następnie go skrzywdzić, by nareszcie za to wszystko zapłacił? By nauczył się, dostał nauczkę, nim drobne żarty przerodzą się w groźniejsze ataki, które zagrożą mojej rodzinie?
A jednak widząc ten parszywy uśmiech i pamiętając, że jego twarz może wyglądać zupełnie inaczej... Dlaczego niby miałbym zawsze zachowywać się tak, jak on tego chce? Ponownie, ponownie.♦- Masz liście we włosach.
- Huh?
- Nie ruszaj się.
Sięgam dłonią, wyciągam przywiane wiatrem i nieco splątane w czerni kawałki zieleni, ignorując szok na twarzach wszystkich obserwujących.
Też jestem człowiekiem, zdaję się mówić, z dziwnym spokojem - nawet jeżeli mam wrażenie, że zarażę się od niego smrodem.♦- Już.
...ach. Jest tak bardzo zszokowany; tak rzadki wyraz twarzy u niego, rozszerzone oczy, rozdziawione usta.
Mam ochotę go kopnąć, tak na wszelki wypadek, bo dobrze wiem, że za chwilę znowu powróci do bycia sobą.
Uśmiechnąłem się w odpowiedzi.
CZYTASZ
♠ My Monster / My Exception | Shizuo x Izaya | (Durarara!!)
FanfictionZaśpiewał szyderczo, kołysząc się na deszczu niczym pijany. - Kopnięty w brzuch przetoczył się po posadce, a to wszystko według scenariusza. Stłuczona butelka, czerwona już-nie-biała koszula, zapaszek alkoholu i te wszystkie inne rekwizyty, bez kt...