60 - [słodkie, niedziałające nogi; zamiana. 18+]

119 12 0
                                    

Nie mogłam no, po prostu nie mogłam przebrnąć przez ten cholerny special świąteczny. Świąteczny-totalnie-nie-w-sezon, ale wciąż... zimowy.

N i e m o g ł a m.
Więc, powracam, z miesięcznym spóźnieniem, i kolejnym rozdziałem... Jeżeli w końcu przez tamto, brrr, przebrnę, zostanie dodane i wstawione przed tym rozdziałem [bo tak powinno być, ale nie jest, grr].

Poprzedni epizod: Powinien być special. Nie ma, ale będzie.


- ♣N -

'- ...co... co my tu robimy?

,- Tańczyć, idziemy tańczyć!

'- Tańczyć?

,- Nie jesteś głucha, wstawaj~! Raz-dwa-trzy, raz-dwa-trzy, i jeszcze...

'- ...hej, nie wygłupiaj się! Teraz...

,- ...masz lepszy pomysł? Nie lepiej po prostu zatańczyć?

'- W tym tempie...

,- ...za szybko?

'- ...złe zakończenie...

,- ...jeżeli już, to za wolno; przyspiesz, nie przestawaj się poruszać...

'- ...pęknięcie...

,- ...nikt nie pękł...

'- ...piosenka, kołysanka, zaśpiewasz mi ją?

,- To do niej chcesz zatańczyć?

'- Walc... walc na dobranoc.

,- Jest środek dnia.

'- Gdzieś... gdzieś, ktoś, teraz, na świecie, z pewnością... mówi komuś dobranoc.

,- Ale my nie jesteśmy gdzieś, nie jesteśmy kimś, nie jesteśmy pewnością...

'- ...ach. No tak. Przecież my nawet... nie znamy kroków.

,- ...nie da się... odtańczyć walca bez znajomości kroków?

'- Przekonamy się?

,- A może... zapytamy się braciszka?

'- Byłby... niezadowolony.

,- Masz rację... więc...

,'- Mamo, Tato, jak sądzicie; da się zaśpiewać kołysankę, nie znając słów, a następnie zatańczyć do niej, nie znając kroków?

Wierne pytanie zadane z nadzieją; mając świadomość, że odpowiedź, którą uzyskają, z pewnością je zawiedzie.

- ♣N; 2010.02.14? 15? -

Był ten jeden sen, o którym z jakiegoś powodu chciał zapomnieć.
Chciał, chce? Nieistotnie istotne? Nieistotne, istotne?
Nie pamięta za to nazwiska Doktora, chociaż na dnie żołądka zdaje się tkwić takie przekonanie... a może w czeluściach umysłu? Tak, właśnie tam - przeczucie, że już od dawna jest martwy, niezapisany w kartach historii, być może niezapisany nawet wśród innych szpitalnych nieboszczyków.
Szpitalnych... szpital, powiadasz? Żaden nie chciał stworzyć Cudu, nawet z tą ilością pieniędzy, które oferowali, nawet z tą ilością obietnic i słodkich słówek; nikt nie chciał się w świecie białych ścian skusić, ulec pokusie, możliwie polec... więc skierowali się w podziemne korytarze, w świat handlarzy życiem i śmiercią i używkami i czekoladą, chociaż to ostatnie zdawało się najmniej istotne.
I tak narodziła się trójka dzieci, a kobieta, która wydała je na świat, przeżyła (nawet jeżeli paskudna, krzywo zaszyta blizna nigdy nie zniknie, niczym dziury w ciele Chrystusa, piętno dokonanego Cudu).
Jedno z nich; z Cudownej Trójcy, ten Chłopiec; był tak bardzo obrzydliwy. Łącznie tworzyli rodzeństwo składające się z niecudownego, starszego o dziesięć wiosen brata i Cudownej Trójcy; łącznie czworo; a jednak... jednak... ach, samo wspomnienie... najstarszy z Trójcy... tak obrzydliwy; to nie była tylko krew, którą można by zmyć na wstępie; to była tkanka, tkanka, odsłonięta tkanka...! Gdyby nie te pikające maszyny, cicho dyszące, niczym potwory spod łóżka i ludzkich wyobraźni, i ta składająca się głównie z tkanki klatka piersiowa by się nie unosiła w zbyt-wolnym rytmie walca... Zbyt wolnym? Idealnym dla czegoś tak szkaradnego, wyszeptałby złośliwy podglądacz, gdyby mógł dojrzeć ten obrzydliwy Cud. Tak delikatny. Tak drobny.
Nie chce myśleć o nim, ponownie, jak o czymś obrzydliwym, bo to już nudne, a z drugiej strony te słowa same cisną się na język, na umysł, nierozłączne z tamtą odsłoniętą...
...nie miało to być już nudne? Najpewniej jest, ale czasem jeden potrzebuje i tej nudy... i nuda może być ciekawa? Czyjaś nuda, być może?
Izaya nie wie, dlaczego tego samego dnia, w którym otrzymał tę gorzką czekoladę, ponownie przyśnił mu się ten sen. Gorzka... wystarczająco gorzka, że nie wzdrygnął się na słodkość; odpowiednia dla kogoś o takim poczuciu humoru.
Wspiął się na ciało obok niego, ciepłe, z trudem... nagle zaczął żałować, że nie naprawił swoich nóg wcześniej. Teraz... teraz część niego przypomina bardziej lalkę z tym, jak bardzo kończyny odmawiają mu posłuszeństwa. Irytuje, irytacja; zwłaszcza kiedy musi podpierać się jedną ręką, by móc na niego spojrzeć z góry (prawidłowo).
Jego szamotanie obudziło w pewnym momencie blondyna, którego przywitał widok zarumienionej twarzy i rozchylonych warg, czystego pragnienia. Zrozumiał; bez słowa sprzeciwu zamienia ich pozycje, pocałunki (lekkie ugryzienia) spłynęły po bladej kolumnie.
Ta pozycja, jakże nieodpowiednia, gdy to on musi zadzierać nosa, a jednak słowem sprzeciwu go nie obdarzy; nie, kiedy zapach papierosów i potu i czegoś jeszcze tak bardzo nim zawładnął.

♠ My Monster / My Exception | Shizuo x Izaya | (Durarara!!)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz