58 - [wspomnienia ubogiego w słowa anorektyka marzeń]

73 9 0
                                    

[czyli tytuły pozbawione praw istnienia]

- ♣N; 2008 -

Zapewne z ciągiem zdarzeń, które nastąpiły po sobie zaraz po tym, jak Shizuo zaczął pracować w Shinjuku jako ,,strażnik pokoju'', i nagłówki gazet by się nieco zmieniły. Coś w stylu: ,,Ametsuchi powraca! Powrót wielkiej ikony miejskiej literatury!". Ale tylko pod warunkiem, że sama Ametsuchi byłaby uznawana za istotną... wystarczająco istotną, by drukować jej dzieła gdzie indziej, niż na marginesach gazet, ulotkach klubów literackich, lub zwykłych, porozwieszanych po mieście kartkach.
Nie była. Nie jest. Możliwe, że nigdy nie będzie... ale istotne to nie jest. Tak i nie sama Ametsuchi... nigdy nie podpisuje niczego jej imieniem, już nie. Pozbawił wszystkie ,,nowości'' podpisów, zostawiając raz po raz w mieście niosące nowiny notatki. ,,Drugi Ametsuchi'', ten tak samo uzależniony od informacji, próby stworzenia z tego czegoś więcej, niż tylko słów, uzależniony od wygrzebywania brzydkich części tego świata, by pokazać innym, że dziwnego piękna można doszukać się w najdziwniejszych miejscach.
Po raz kolejny siedząc w tym chłodnym apartamencie (którego mieszkaniec wciąż nie raczył odezwać się dziś więcej, a słowem), tym razem, zamiast tylko siedzieć w ciszy i wpatrywać się w ignorującego go czarnowłosego, ma kartki, notatki... co chwila jakąś zgniata, by po chwili rozwinąć i wpierw zastanowić się, co dokładnie mu nie odpowiada.
,,Uzależniony'', zachichotał cicho, postanawiając tak właśnie zatytułować ,,wpis'' o pozbawionej sensu miłości z sąsiedniego bloku, gdzie kobieta rzuciła swego kochanka, oskarżając go o bycie alkoholikiem... na co ten wzniósł toast do siedzących obok znajomych. ,,Chwila z wódką ważniejsza od... lat z tobą!" wykrzyknął, nim odeszła.
I tu historia by się zakończyła... gdyby nie fragment, w którym mężczyzna po minucie czy dwóch rzucił butelką w kąt, zapłakując się niemalże na śmierć; tak i kobietę rano znalazła policja, totalnie pijaną, zasmarkaną. Może ,,uzależnieni'' zabrzmi lepiej w ramach tytułu?

- Hum... może ,,uzależniona miłość'' będzie lepszym tytułem; w znaczeniu, zależna od alkoholu.

Ciekawość w tonie jego głosu, tak i spojrzenie nieco mniej chłodne. Z tym, jak się rozsiadł na swoim wózku w gabinecie, który nieoficjalnie częściej okupowany był przez Shizuo... niemalże bezczelnie, jak gdyby te fragmenty powieści o najróżniejszej treści, niezdecydowane, były jego własnością.
A jednak zarówno fotel, do którego się przeniósł z wózka, jak i biurko, należą do niego... co innego może zrobić, a nieco zagrać z nim w opowieści?

- Nie sądzę, by na tym to polegało. Gdyby była to prawda, to między nimi bez alkoholu ta miłość by nie istniała.

- Och? A może właśnie sugeruje coś zupełnie innego? Że gdyby nie alkohol, to, rzeczywiście, nie zaistniałoby żadne uczucie, ale z drugiej strony...

- Czy to nie właśnie w stanie upojenia wykrzykuje się prawdę?

- Co to za, według ludzkich standardów, uczucie, jeżeli musi polegać na co dzień na kłamstwach, a nocą na alkoholowej prawdzie?

- Miłość ludzi nienauczonych jak kochać, być może.

- Ne, Shizuo... potrafisz kochać?

- Myślę, że tak... i nie ocieraj się o mnie w ten sposób.

- Dlaczego?

- Doskonale znasz powód.

Zamiast go odepchnąć, usadowił na swoich kolanach, brodę opierając o kruczy czubek głowy; dłonią wciąż rysując na kartce wzorki, szukając słów, którymi mógłby ozdobić tę sytuację.

- To, tu, zdaje się niepotrzebne.

Czarnowłosy wskazał zdanie opisujące okolice miejsca, w którym znaleziono kobietę tamtego wieczora (poranka?).

♠ My Monster / My Exception | Shizuo x Izaya | (Durarara!!)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz