|22 - Ciepłe, odpowiednie szczęście. / Odbicie. Śmiech.|

281 43 10
                                    

Edit: 12.06.2018

- ♣N; 1997/10/? -

Czarne włosy, wciąż sprawne oczy. Tak rzadko nieruchome usta teraz zaciśnięte w cienką linię.
Jego pokój, barwy inne od szarości klatki z dołu. Tu nie może się zrelaksować ani trochę. Nawet ten nigdy zmienny sufit nie jest w stanie go uspokoić.
Siada, napotykając naprzeciwko siebie lustro. Jest nagi - nie ma się jednak czym przejmować. Okna z zewnątrz odbijają świat, nie pozwalając nikomu zajrzeć do wnętrza.
Jest tu tak zimno, nie myśli, zamiast tego wypowiadając to na głos.
Za pomocą rąk udaje mu się wstać - tylko po to, by po chwili upaść na podłogę, gdzie zostaje. Jakoś uspokaja go bardziej niż jego łóżko. Może po prostu ma dość tych krzykliwych barw.

- ♣; 1997/10/10 -

- A~ach, jaki piękny poranek! Czyż nie, Celty-san~? ♥

- [Mamy już popołudnie, Shinra.]

- Aw, szczegóły, szczegóły~!

Wyjątkowo tym razem zwidów nie miał - faktycznie, dzień jest jasny, przyjemny, i ciepły, perfekcyjny piątek. Mieszkańcy tej dzielnicy, rozleniwieni, już nawet w najmniejszym stopniu nie zwracali większej uwagi na odzianą w czerń i koci kask kobietę, która normalnie w takim upale doprowadziłaby resztę do udaru.
Do wszystkiego można się przyzwyczaić - zwłaszcza, gdy to kolejny dzień, w którym para przechadza się akurat przez tę nieobsraną uliczkę (za co można podziękować pani Kubuyaki; strażniczki chodników, która wiernie patroluje z kijem w dłoni, gotowa zbić wszystko, co sra i po sobie nie posprząta).
Chociaż w sumie to jednak nie. Pogoda wcale taka przyjemna nie jest. Upał taki, że zaraz będzie można smażyć owoce na asfalcie... a nie, czekaj. Na to już za późno, bo właśnie jakieś dzieciaki z blokowiska grillują na skale... banany? Mniejsza...
Może i nie jest tak cudna (pogoda), ale wszystko jest piękniejsze, gdy miłość (???) grilluje się w powietrzu, gdy też trzymają się za dłonie (spocone)... ale w sumie i to tylko dlatego, że przegrała zakład. Skąd mogła się spodziewać, że człowiek tak szybko może połknąć całego kurczaka? Zwłaszcza ktoś tak drobny, jak Shinra?

Zieleń trawy LSD, radość w powietrzu (ale tylko tej dwójki, wszyscy inni biedni smażący się ludzie, gotowi / gotowani na śmierć)... a jednak wszystko w ciszy; tak dziecięcej wręcz sielance, w której nikt nikogo nie krzywdzi, nie rani, a każdy w obliczu możliwych złych rzeczy dziękuje bogu, bogom, szczęściu, przypadkowi, że ma szansę na chwilę oddechu, nawet jeżeli to w takiej pogodzie. Co niby mogłoby zepsuć tak spokojny obrazek? Przecież to jedna z najspokojniejszych dzielnic, nikt nikogo nie zabił od przynajmniej dziesięciu lat, i już nie wspomnę o pani Kubuyashi, ani o biegnącym przez uliczkę farbowanym blondynem...
...zaraz, stop. Coś z tym obrazem jest nie tak...
...a nawet bardzo, bardzo nie tak!

- ZATRZYMAAAJ SIĘĘĘ TY GŁUPI KUNDLU!

- Oya, czy to nie Heiwajima-kun?

- S-S-Shinra... san...

Po chwili do okularnika dołączył zdyszany Dotachin, wyraźnie gotów wypluć własne flaki.

- Woah, co cię tak urządziło w ten piękny dzień~?

Tradycyjnie zignorował pełne irytacji spojrzenie, kiedy jego rozmówca próbował zaczerpnąć głębokie wdechy po tym swoim maratonie.

- ...pies Shizuo... kun... uciekł. Ucieka, w sumie. I... on go goni. Chyba. Gonił. W sumie... ja też próbowałem, ale ten upał...

- Ach, to bardzo niezdrowe w taką pogodę!

- Niby tak, ale z drugiej strony nie zapominajmy o...

♠ My Monster / My Exception | Shizuo x Izaya | (Durarara!!)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz