Edit: 03.06.2018
- ♣N; 1997/07? 08? -
'- Onii-chan, złap mnie, złap!
Każde zaśmiało się serdecznie; słoneczna pogoda, dziecięca radość, zabawa, zieleń ogrodu, ciepłe barwy kwiatów wypełniające ten obraz, gdy starszy brat unosił jedną z ubranych w piękne sukienki bliźniaczek do góry, szeroko się uśmiechając. W tle można było dojrzeć dwie dorosłe figury, które popijały herbatę z filiżanek z białej porcelany, siedząc przy ozdobnym stole - czujne spojrzenia na ich pociechy, lekkie uniesienia kącików ust, miłość rodzica.
,,Jak w bajce'', pomyślał każdy, kto ujrzał tę scenę.- ♦S; 1997/09/04 -
...i tak, jakoś minęły letnie wakacje; albo przynajmniej to mówi widniejąca na kalendarzu data, czwarty września.
Nikt nie umarł. Przynajmniej nikt, kogo znam. Nikt... ostatecznie też nikt nie został zraniony, niezależnie, jak bardzo zaskakujące by to nie było.
Miał tak dużo czasu, tak wiele razy jego spojrzenie zdawało się skrywać te obrzydliwe plany, a jednak... wciąż nic? Mogę tylko mieć na niego oko licząc, że się to nie zmieni.Raz na jakiś czas, kiedy na spacerach wyczuwałem jego smród, były te nasze typowe... pościgi, ale też nie zawsze. Za każdym razem, gdy byłem na zewnątrz wraz z bratem, z zaskakującą... łatwością udawało mi się skręcić w inną ulicę.
Co do samych wakacji - nie pojechaliśmy ani w góry, ani nad morze, ani nic, nawet się w rzece nie kąpaliśmy, chociaż daleko do wody nie mamy. Zamiast tego pomagaliśmy większość czasu w sklepie rodziców... co, również, niemalże nie zamieniło się w katastrofę, kiedy ten pchlarz postanowił wpaść ,,zrobić zakupy'' akurat tam. Dzięki niebiosom, że Kasuka wtedy tam był, bo inaczej pewnie nie byłbym w stanie tak łatwo się opanować.
Heh, jak tylko wspominam ten wkurw na jego twarzy, gdy z uśmiechem zapytałem się przy kasie: ,,Podać coś jeszcze?". Tamten dzień nie skończył się na walce, jednak. Żaden następny również.Początek drugiego z trzech semestru, czwarty września, czwarty dzień szkoły, a on wciąż nie przyszedł do szkoły. Dokładnie cztery dni - cztery dni bez gnidy. Skąd to wiem mimo tego, że, na szczęście, i tym razem nie jesteśmy w tej samej klasie? Otóż jest już czwartek, a korytarze wciąż pachną sterylnie wręcz, po tych dwóch miesiącach bez niego, brudzącego powietrze.
Frustruje mnie to z tym, w jaki sposób jego oczy przepełnione były złością ostatni raz go widziałem. Gdzie on do cholery jest?
...nawet jeżeli powinienem być raczej szczęśliwy, z pewnością ta jego nieobecność nie jest niczym dobrym, zwłaszcza dla mnie.- ♣N; 1997; ? dni wcześniej -
Czarnowłosy chłopak przechadzał się tanecznym krokiem po monochromatycznej kuchni, raz po raz podnosząc różne noże, oglądając w nich swoje odbicia. Lekka irytacja na myśl, że to on musi dziś pilnować domu - a miał tak ambitne plany...
Robiąc kolejny piruet na czarno-białych kaflach, jego wzrok przykuł jeden z porcelanowych zestawów zza szkła. Zaprzestał śpiewania cichej melodii, kierując swoje skupienie na gablotce.
Obok siebie: talerz płytki, głęboki, deserowy, waza, sosjerka, salaterka, dwa półmiski, imbryk, cukiernica, dzbanuszek, filiżanka ze spodkiem, salaterka, solniczka, pieprzniczka, łyżeczka mała, duża, widelec mały, duży, nóż duży... a gdzie się podział ten mały? W miejscu, w którym powinien znajdować się zrobiony z białej ceramiki nożyk - pustka.
Cicho westchnął, siadając na stołku barowym przy wyspie kuchennej, podpierając podbródek o dłoń; wciąż natarczywie wpatrując się w ten jeden punkt, jak gdyby brakujący przedmiot miał się tu magicznie pojawić. Ciekawe, kogo (co) tym razem będą chciały zabić? W końcu krew najbardziej jest widoczna właśnie na tej nieprzesiąkalnej bieli; nie widzi innego powodu, dla którego miałyby to zabrać.
CZYTASZ
♠ My Monster / My Exception | Shizuo x Izaya | (Durarara!!)
FanficZaśpiewał szyderczo, kołysząc się na deszczu niczym pijany. - Kopnięty w brzuch przetoczył się po posadce, a to wszystko według scenariusza. Stłuczona butelka, czerwona już-nie-biała koszula, zapaszek alkoholu i te wszystkie inne rekwizyty, bez kt...