|37 - Finał Aktu I.|

210 31 15
                                    

Edit: 17.06.2018

- Pewna rozmowa telefoniczna -

♠- Shizuo. Pomóż mi przenieść ciała.

♦- ...co?

- Ciała. Wiesz, worek mięśni, śliny, potu, moczu, kości, krwi, i jakichś innych paskudztw. Są za ciężkie, żebym sam je zaniósł.

- ...zaraz, o czym ty teraz...

- No widzisz, fajnie, jakbyś się trochę pospieszył z myśleniem, zanim krew zaschnie.

- IZAYA! Do cholery, kogo zabiłeś?

- Cóż... niekoniecznie od razu zabiłem...

- ...ale?

- Ale wciąż potrzebuję przenieść pewne ciała. I ty masz mi pomoc.

- ...tsk. Gdzie jesteś?

- Ach, mój dobry piesek...

- Jeszcze jedno słowo i cię zabiję. Albo przynajmniej bardzo skrzywdzę.

- Ups? Czyżby mi się wymsknęło na głos?

- Pospiesz się i daj adres.

- Już doskonale wiesz, gdzie mieszkam, Shizu-chan.

- ...będę niedługo.

- ♣N -

Otwiera nigdy wcześniej nieotwierane okna, jak gdyby dając wszystkim możliwość na zerknięcie do środka i zobaczenie przez kiedyś przeszkadzające szyby. Tak jasno nagle stało się w tym miejscu... już zapomniał, że szkło było przyciemniane. Zaśmiał się radośnie, raz po raz delikatnie kąsając paznokciem szew na lewym ramieniu, nie otwierając jednak rany.
Nigdy wcześniej nie bawił się w fotografa, przynajmniej nie profesjonalnego, z rekwizytami, modelami i sztucznym pozowaniem. Więc tym razem się bawi, ostrożnie układając każdy element tła, by wyglądał jak najrealniej.
Czekając, wyobraża sobie, jak ich ustawi; odziane w garnitury ciała położone zostaną na kanapie w sposób, w jakim zawsze zasypiali. Cicho chichocze, kiedy, nareszcie, oboje są tak cicho. Niemalże ufni, pomyślałby, gdyby nie fakt, że w tym miejscu to słowo nie istnieje... nie. W jego umyśle istnieje dla wszystkich, oprócz niego.
Nawet fakt, że zadzwonił po Shizuo... nie jest to kwestia zaufania. Nic więcej, a ochota zabawy, zobaczenia reakcji, uzyskania jego pomocy, tylko po to, by już niedługo...

- ♠I -

Ach. Nieładnie. Wiem, co nadchodzi, a jednak nie zepsuję sam sobie tego, myśląc o możliwościach.

Butelka, dwie, trzy... doliczam się dwudziestu siedmiu. Układam je ,,niedbale'' wokół kanapy, niektóre przewracam, gdzieniegdzie pozwalam zebranej na dnie cieczy wylać się na podłogi; zapach, ten charakterystyczny... a~ach, i tu niemalże nie idzie zawartość mojego żołądka.

Zamykam oczy, na chwilkę rozkoszując się ciszą. Żadnych pojedynczych stuknięć... Żadnych jęków, płaczów i krzyków, przyduszonych wzdychań, kichnięć, kaszlnięć, szczeknięć, zgrzytu, odgłosów tłuczenia, łamania...

Wyjmuję z pokrowca polaroid; uśmiecham się, tak bardzo przyjemnie; włączam flesz, przechadzam się po pomieszczeniu, robiąc zdjęcia z najróżniejszych kątów, rozkoszując się tym charakterystycznym odgłosem za każdym razem, gdy przerywał ciszę.
To będzie tak zabawne, zabawne, zabawne...!

- ♣N -

- ...jesteś absolutnie zły.

- Ahahah, dziękuję ci, Shizu-chan~.

♠ My Monster / My Exception | Shizuo x Izaya | (Durarara!!)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz