|28 - I znowu jesteśmy na dachu. / Może tym razem się nie zapadnie?|

192 38 13
                                    

Edit: 17.06.2018

- ♦S; 1997/11/21 -

...kurwa, kurwa, do cholery no...! Gdyby nie to, że drzwi od szpitala są automatyczne, najpewniej bym je rozniósł na dwieście części, ale wciąż...

Po uzyskaniu odpowiedzi od (wyraźnie) przerażonej recepcjonistki, od razu wbiegłem na drugie piętro. 

Tym razem od razu wyważając drzwi...

...nie ma, nie ma go, do cholery!

Zaglądam pod łóżko, do szafy, pod pościel, ignorując logiczną kolejność; wpadam nawet do osobnej, prywatnej łazienki, odsłaniam kurtynę prysznica, sprawdzam okna; nie ma go, nie ma...

- Um, dzień dobry, czy coś...

- Gdzie on polaz... poszedł?

- A-ach, pacjent?

- Nie, sierotka Marysia. Tak, pacjent...

- N-nie mam pojęcia; pojawił się tu tylko jakiś starszy mężczyzna...

- Starszy? Jak wyglądał?

- U-um, z trzydzieści lat? Pachniał... jak papierosy, ledwo co go wpuściłam do pokoju; był ubrany w granitowy garnitur...

- Do... cholery jasnej!

- [Heiwajima-kun, przestań, proszę, niszczyć wszystko jak popadnie.]

- Wiem, wiem, a jednak... to z mojej winy; i nawet jeżeli nienawidzę go za samo istnienie, jestem... jestem zdeterminowany, żeby pokazać mu, że jestem człowiekiem, mam poczucie sumienia, obowiązku, że- że ja nie jestem...

- [Nie musisz nic tłumaczyć. Przeszukam pobliskie ulice, ty korytarze szpitala; dziesięć minut to nie jest długi okres. Z tego, co o nim słyszałam... pewnie ma jakiś zapasowy plan, poza...]

- Dzięki Celty!

Nie czytam dalej, tak samo nie próbuję nawet na nowo wstawić zgniecionych w pół drzwi, od razu nad nimi przebiegając.

Gdzie ta cholerna menda polazła?

- ♣N -

Małe mieszkanie na przedmieściach; kanapa, na której zasiadł z gazetą przyszły doktorek, cicho wzdychając na zbyt gorącą kawę... której niemalże nie wylał, kiedy drzwi nagle się otworzyły.

- Och? Tak szybko wróciłaś? Nie miałaś pomóc Heiwajimie-kun szukać?

- [Nie musiałam. Sprawdziłam, był na dachu. Pewnie niedługo spotkają się, porozmawiają, Shizuo-kun udowodni mu swoje człowieczeństwo... etc.]

- ...dlaczego ,,etc''?

- [Bo mam przeczucie, że to nie tylko Shizuo-kun ma coś do udowodnienia.]

- ♦S -

Dach... tym razem szpitala. Dziesiąte piętro, samo południe; zapewne w nocy to miejsce wyglądałoby pięknie... z pewnością piękniej niż teraz z tym, jak wiele niedoskonałości jest widocznych. -Jak ten śmieć przede mną- Nie wspomnę już o pozostawionych za sobą odzianych w garniaki trzech gościach, którym pomogłem nieco stracić przytomność na schodach.

- Och? A ty co tu robisz, Shizu-chan~?

Ponownie; wyraz twarzy w żaden sposób niewskazujący na to, że czuje szok, zdziwienie; ponownie wprawia mnie w ten nastrój. Zaplanował to? Wpadłem prosto w napisany przez niego scenariusz? A może wręcz przeciwnie? ,,Nauczony zakładać odpowiednie maski'', podpowiada mi cicho Ametsuchi, wciąż nie rozwiewając wątpliwości. Niepewność, za którą najchętniej bym go znowu uderzył. I tym razem te wszystkie bandaże -przeze mnie-, tylko to mnie powstrzymuje.
To, i człowieczeństwo, czyż nie?

♠ My Monster / My Exception | Shizuo x Izaya | (Durarara!!)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz