1. Jednym strzałem

13.5K 505 203
                                    


Dwanaście minut. Dokładnie tyle zostało mi do spotkania... Czy się stresowałam? Ogólnie to nie, ale po jaką cholerę ktoś wpada na pomysł włożenia do mojej skrzynki pocztowej kartki świątecznej z ukrytym przekazem o miejscu i dacie spotkania?

Do dzisiaj się zastanawiam, czy przyjście na to spotkanie było dobrą decyzją...

Dużo zyskałam, to fakt, ale musiałam pożegnać się z wizją znalezienia normalnej pracy i zwykłego życia...

Siedziałam w tej kawiarni przy ostatnim stoliku po prawej, tak jak było umówione. Czekałam, stukając sobie palcami w stolik rytm muzyki, która leciała w tle. Wewnątrz odczuwałam różne emocje, bo nie wiedziałam, kogo mam się do końca spodziewać... W końcu ten ktoś znał adres mieszkania, do którego wprowadziłam się tydzień temu, co było... Chore. Miałam różne domysły, ale starałam nastawiać się na każdą możliwość, aby w razie czego być w gotowości. Nikt ze zdrowym umysłem nie poszedłby na takie spotkanie.

Czy byłam głupia? Nie wiem, ale na pewno nie miałam w sobie strachu i czarnych scenariuszy. Zwyciężyła ciekawość i chęć poznania osoby, która tyle o mnie wie, z resztą byłam wyszkolona na tyle dobrze, że nie miałam czego się obawiać. Nóż w kieszeni czekał, gdyby zaszła potrzeba jego użycia.

Kim jest ten tajemniczy człowiek? Jak wygląda? Czego oczekuje?

Sześć minut. Zamówiłam kawę, czarną, bez cukru. Była dobra, mocna, cholernie mi smakowała. Miałam dziewiętnaście lat i kawę mogłam pić bez ograniczeń, nie miałam z tym żadnego problemu. Nie było bezsennych nocy, a przynajmniej nie z tego powodu... Jak na dziewiętnastolatkę dużo przeszłam, ale to może nie najlepszy moment na wracanie do tamtych spraw. Przeszłość pozostanie przeszłością. Nic już tego nie zmieni, to historia, nieważne jak bolesna.

Czekałam dalej. Zdążyłam już przeanalizować otoczenie. Kawiarnia była dość nastrojowa i fajnie urządzona, ale to akurat średnio mnie obchodziło. Patrzyłam na nią strategicznie i było całkiem dobrze, małe prawdopodobieństwo zagrożenia. Nie zauważyłam też nikogo nadzwyczajnego, groźnego. W ogóle nie było tu wielu osób, nikt normalny nie chodzi na kawę wieczorem.

Zegar w głowie powtarzał, że zostały dwie minuty. Wszystkie pytania były tak intrygujące. Ale dwie minuty to nie tak dużo. Nauczyłam się cierpliwie czekać, w spokoju, kiedyś to bardzo się przydawało tak mnie szkolili...

Sączyłam spokojnie kawę i w końcu go zobaczyłam. Był spóźniony minutę, ale kto by się tam czepiał. Wszedł do budynku i co prawda nie znałam go, ale mój instynkt podpowiadał mi, że to musi być ten facet. Rosły mężczyzna, miał gdzieś ponad dwadzieścia pięć lat, był dobrze zbudowany i wysportowany. Od razu popatrzył na mnie. Jego brązowe oczy przeszywały mnie zimnym spojrzeniem. Ale ja już nie tyle spojrzeń wytrzymałam, więc zwyczajnie uśmiechnęłam się lekko z zachęty, nie sympatii.

Przysiadł się do mnie, a ja byłam spokojna, jak zawsze, lecz wewnątrz czułam ekscytacje. Chciałam wiedzieć co mi powie.

- Śmierć? - zapytał, a ja mocno się zdziwiłam. Czyli jednak powracamy do przeszłości, cholera.

- Jednym strzałem - odpowiedziałam spokojnie.

- To ty. - zastanowił się, skanując mnie chwilę wzrokiem.

To był mój znak rozpoznawczy z dawnego życia i naprawdę myślałam, że już zamknęłam ten rozdział, ale jak właśnie widać było, to wcale nie takie proste.

- Kim jesteś? - zapytałam w końcu.

- Kimś kogo się raczej nie spodziewałaś - rzucił obojętnie. No shit, Sherlock. - To co się teraz stanie i to co ci powiem może cię trochę przerazić, ale pamiętaj, to będzie tylko twoja decyzja - dodał, więc słuchałam w skupieniu. - Najpierw musisz wiedzieć, że śledziliśmy cię od dłuższego czasu.

- Można się było tego spodziewać - westchnęłam. - Ale... Z całym szacunkiem, jednak zauważyłabym - wtrąciłam.

- Technologia. Byłaś eksperymentem, staraliśmy się sprawdzić jak poradzisz sobie z normalnym życiem, ale chyba kiepsko ci to idzie, co? - zadrwił, na co wywróciłam oczami. - Dlatego teraz chcemy żebyś pojechała do ośrodka, aby uzupełnić swoje umiejętności, a po szkoleniu zawarła z nami umowę - powiedział ciągle obojętnym tonem.

Moje odczucia były dziwne. Co prawda, rzeczywiście miał trochę racji z tym, że na razie słabo się odnajduję, ale do tego można się przyzwyczaić. A powrót do ciągłego niebezpieczeństwa i adrenaliny... Nie wiem, sama nie wiem.

- Skąd wiesz, że tego chcę? Przeprowadziłam się do nowego miasta, bo zaczynam nowe życie i jak możesz w ogóle zarzucać mi, że sobie nie radzę? - prychnęłam. - Szukam normalnej pracy, znajomych. Spłaciłam swój dług. Porzuciłam wszelkie kontakty z tym środowiskiem. Czy naprawdę myślisz, że chce wrócić!? - uniosłam się trochę.

- Myślę, że nie musisz wracać, bo tak naprawdę nigdy nie odeszłaś. - wywrócił oczami. - Nie umiesz normalnie żyć i się nie oszukuj, bo to po prostu jest niewykonalne. Mogę się założyć, że kiedy tylko tu przyszłaś wszystko przeanalizowałaś oraz to, że w ciągu kilku sekund potrafiłaś mnie opisać, poznać moją historię. - Na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech kpiny, na co przetarłam twarz dłońmi.

Mężczyzna miał rację... Czy już zawsze taka będę? Niby, wszyscy twierdzą, że jak się raz wdepnie w to gówno, to nie da się wyjść... Ale może jednak? Jaka ma być moja decyzja?

- Jeśli myślisz, że właśnie tak było, to po co mi szkolenie?

- Musisz poznać nowe metody, więcej technik i sposób pracy. Trochę rzeczy się zmieniło, no i jeszcze trzeba sprawdzić twoją sprawność. Szybka decyzja. Idę do toalety, masz pięć minut. Jeśli stąd wyjdziesz, to okay, twój wybór lecz jeśli zostaniesz, to mam nadzieję, że wiesz z czym się to wiąże - rzucił i wstał.

Nie potrzebowałam pięciu minut. Zawsze szybko podejmowałam decyzje. Raz się żyję i potrzebuję tej cholernej adrenaliny jak powietrza.

Wiedziałam, że będzie trudno i niebezpiecznie. Byłam świadoma, że nie ma odwrotu, ale nie wyszłam. Czułam, że nie mogę. Uświadomiłam sobie, że to moje przeznaczenie i oszukiwanie samej siebie zwyczajnie nie ma sensu. Nie dam rady odnaleźć się w normalnym świecie, bo nie nadaję się do tego. Może kiedyś by się udało, ale większe prawdopodobieństwo, że wcześniej umrę. No trudno, jakoś to będzie.

***

Zaczynam korektę :)

Łatwo zabićOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz