Rozdział 40.

3.2K 177 24
                                    

/sprawdzony/

- Hej ziomek, możemy pogadać? - zapytał Luke, wbijając do mojego pokoju. 

- Co jest? - odpowiedziałam znudzona, dalej wpatrując się w telewizor.

- Powiedz mi, co wiesz o Louisie, martwię się o Cassie... Czy serio jest bezpieczna? - chłopak usiadł koło mnie na łóżku.

- Nie dam sobie za to ręki uciąć, ale on jest w porządku. Bądź czujny, tylko nie przesadzaj - uśmiechnęłam się do niego. 

- Dzięki Emily, za wszystko... Nie wiem kiedy i jak ci to wynagrodzę... - przytulił się do mnie, ale syknęłam ostrzegawczo z bólu, więc się odsunął.

- W zasadzie, to możesz coś dla mnie zrobić - powiedziałam po chwili. - Skocz mi po coś do żarcia - parsknęłam śmiechem.

- Jasne, nie ma sprawy - odparł i wybiegł z pomieszczenia jak poparzony.

Było już koło ósmej wieczorem. Rano poszłam spać i obudziłam się po kilku godzinach. Nie widziałam dzisiaj jeszcze Natha, Scorpiona, ani nikogo innego z gangu, bo nie wychodziłam z pokoju. Aaron i Cass odwiedzili mnie tylko i przynieśli mi jakiś obiad. Nie wiedziałam jak mam się zachowywać w stosunku do wczorajszych wydarzeń. Stwierdziłam po chwili, że najlepszym sposobem będzie udawanie, że nic się nie wydarzyło, chociaż Zack był już pierwszy na mojej czarnej liście. W zasadzie dostałam tylko wpierdol, więc nie mogłam się nad sobą użalać, a raczej pokazać im, że to po mnie spłynęło. Nie miałam nic do roboty, a przynajmniej boss na razie nikogo do mnie nie wysłał. Ból nie był już tak okropny, ale jednak każdy mój ruch nie ułatwiał mi życia. Po chwili Luke wrócił i przyniósł mi świeże naleśniki, za co byłam mu bardzo wdzięczna. Zjedliśmy je, śmiejąc się z różnych rzeczy.

- Wiesz, że dzisiaj są wyścigi, prawda? - zapytał chłopak.

- Serio? To dobrze, bo może się wybiorę. Nudzi mi się tu strasznie... Ethan jedzie?

- Tak, jest serio dobry... Scorpion widzi w nim potencjał...

- Czyli o północy? - spytałam w ramach formalności.

- Tak - potwierdził.

Posiedzieliśmy jeszcze chwilę, jednak chłopak powiedział, że leci do Cassie, bo się za nią stęsknił, co skomentowałam jedynie przewróceniem oczu. Stwierdziłam też, że najwyższy czas w końcu wyjrzeć zza czterech ścian i przekonać się co myślą o mnie ludzie... Wstałam, więc z łóżka i przebrałam się w coś bardziej ludzkiego, czyli jeansy i crop top. Oderwałam sobie opatrunek z brzucha, bo rana już nie krwawiła tak mocno, a nie miałam ochoty już go nosić. Nie będę zakrywać tego, co mi zrobili, bo to czyni, że ludzie bardziej mnie szanują. Zarzuciłam na siebie jeszcze bluzę, bo chociaż byłam w budynku, to w dalszym ciągu był grudzień, więc ciepło nie było. Zeszłam po schodach i udałam się do kuchni, wziąć butelkę wody. Mijałam po drodze wielu gangsterów, którzy odwracali w pośpiechu wzrok lub przypatrywali się z lekkim zaciekawieniem i przerażeniem. Czułam się niezbyt komfortowo, kiedy wszyscy skupiali swoją uwagę na mnie i automatycznie ich rozmowy cichły. Czułam te spojrzenia na swoim ciele, co coraz bardziej mnie irytowało. Napiłam się wody i poszłam do salonu, jednak to nie zmieniło sytuacji, więc po chwili wybuchłam.

- Czy ktoś mi, kurwa, powie, dlaczego jestem taką sensacją? - spytałam głośno, powodując natychmiastową ciszę. - Czemu się zachowujecie, jakbym była jakimś wyrzutkiem? - dodałam, ale nie uzyskałam żadnej odpowiedzi. - Niech ktoś coś powie do cholery!

- Boją się ciebie - Nathan wzruszył ramionami wchodząc do pomieszczenia. - Nie chcą ci podpaść i skończyć jak ja - uśmiechnął się prześmiewczo, więc rzuciłam mu mordercze spojrzenie. 

Łatwo zabićOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz