/sprawdzony/
- O kurwa, łeb mi pęka! - obudził mnie głos Nathana. - Powiedz, że masz jakieś tabletki. - powiedział widząc, że się obudziłam, ale ja zaprzeczyłam ruchem głowy. - Kurwa.
- Jezu ciszej, nie tylko ty masz kaca. - powiedziałam z grymasem na twarzy, bo myślałam, że moja głowa zaraz wybuchnie.
- Ciszej, ciszej... Sama się kurwa zamknij! - to już z dużo decybeli dla mojej głowy... Wypiłam pół butelki wody, która znajdowała się koło mnie i rzuciłam resztę chłopakowi. - Czemu prawie nic nie zostawiłaś!? - powiedział poważnie oburzony, co mnie cholernie zirytowało.
- Ciesz się, że w ogóle ci dałam kurwa. - syknęłam.
- Może jeszcze mam na kolana paść i ci ukłon złożyć jebana królowo. - powiedział tym samym tonem, a ja wstałam.
- A może byś się tak ogarnął, a nie zachowywał jak jebana kobieta w czasie okresu!? - wykrzyknęłam i podeszłam w jego stronę.
- A jakbyś się zachowywała gdyby twój przyjaciel umarł przez ciebie!?
- Bo kurwa nie pomyślałeś, że też lubiłam Jacka, a to rzeczywiście jest moja cholerna wina!?
- Masz rację. To jest twoja wina. Za szybko strzelasz i za wolno myślisz! - Nathan zacisnął pięść. Wiedziałam, że uderzę w czuły punkt i chłopak wpadnie w szał, ale jak się wyżyje to może zrobi mu się trochę lepiej.
- Hej! A może to twoja wina? Czemu nie potrafiłeś go uratować!? Czemu nie strzeliłeś do tego chuja wcześniej!? - wiedziałam, że przesadziłam, ale zrobiłam to dla jego dobra. Tak jak myślałam chłopak wpadł w furię.
Uderzył mnie prawym sierpowym, a moja głowa odskoczyła. Od razu rzuciłam się na niego ładując w jego nos dwa szybkie ciosy, jednak nawet nie skończyłam, a poczułam okropny ból, ponieważ kolano Nathana wylądowało na moim brzuchu. Zgięłam się odruchowo, lecz wiedząc, że chłopak będzie chciał uderzyć mnie łokciem w głowę, zablokowałam jego cios. Skontrowałam uderzeniem pięścią w brzuch i kolanem w głowę. Nate jednak był silny i ogarnął się szybko przystępując do kolejnego ciosu. Nie zdążyłam zablokować i dostałam w żebra. Bolały jak cholera. Upadłam. Miałam teraz tylko jedno wyjście. Ostatnimi siłami podniosłam się i mocno kopnęłam chłopaka w krocze. Nathan upadł, krzycząc z bólu, a ja korzystając z okazji przywaliłam mu w plecy. Tym sposobem chłopak leżał na brzuchu, a ja usiadłam na nim i związałam mu ręce z tyłu. Musiał się trochę uspokoić. Kiedy go już unieszkodliwiłam, sturlałam się i położyłam obok ciężko oddychając. Liczyłam na to, że dzięki obitym mordom, zejdzie z nas trochę emocji.
Wzięłam dwa głębsze oddechy i wstałam kierując się do wyjścia, nie zważając na liczne przekleństwa chłopaka, żebym go rozwiązała. Zgarnęłam ze stołu gotówkę i broń i udałam się do apteki. Kiedy wyszłam z budynku, emocje trochę opadły i dzięki temu mogłam pomyśleć. Nathan powiedział, że to była moja wina. Wiem, że zrobił to pod wpływem emocji i pewnie w innych okolicznościach takie słowa by nie padły. Ale ja wiedziałam, że to była prawda. To serio była moja wina. To wszystko stało się przeze mnie. Skręciłam w lewo i przeszłam kilka metrów. Weszłam do apteki, trochę zdziwiona faktem, że wszyscy patrzyli się na mnie jakbym się z choinki urwała.
- Poproszę jakieś przeciwbólowe. - powiedziałam obojętnie.
- Dziecko kochane co ci się stało? - farmaceutka popatrzyła na mnie przerażona, a ja zrobiłam zdziwioną minę. - Co z twoją twarzą? - pisnęła przerażona kobieta, a ja dopiero teraz uświadomiłam sobie, że przed chwilą biłam się z Natem.
- Nic szczególnego. Nie będę pieprzyć, że spadłam ze schodów, bo to nieprawda. - powiedziałam obojętnie, na co kobieta zrobiła minę zatroskanej matki.
CZYTASZ
Łatwo zabić
ActionDwa tomy Próba normalnego życia kończy się fiaskiem i Blake musi wrócić na stare śmieci. Zmieniły się rządy, technologia, ale zabijanie się nie zmieniło. Zawsze był ktoś do usunięcia i ktoś od brudnej roboty, jak ona. Jednak sama nie jest w stanie p...