Rozdział 8.

4.8K 248 8
                                    

/sprawdzony*/

Następnego dnia po porannych ćwiczeniach jedliśmy śniadanie. Siedziałam naprzeciwko Nathana przy drzwiach. Było to jedyne wolne miejsce, ponieważ po treningu zatrzymał nas sierżant. Śniadanie było okey. Chciałam się posilić, to nie miała być degustacja w wykwintnej restauracji. Nathan się nie odzywał. W sumie raczej nie rozmawialiśmy. Nie wróciliśmy do tematu tamtej akcji w archiwum. Zjadłam właśnie i już miałam wychodzić, kiedy jakiś przypadkowy sierżant poprosił, żebym zaniosła dokumenty do żandarma, bo bardzo mu się spieszy. Poszłam więc do budynku żandarmerii i zapytałam w recepcji o numer pokoju. Szłam po schodach, gdy usłyszałam ciekawą rozmowę. Przyczaiłam się w cieniu i słuchałam.

- Mam przypuszczenia, że to był Thomas.

- Ten sierżant? Cage?

- Tak. W zasadzie jestem pewny, że to on, ale nie mamy żadnych dowodów...

- Dwa zabójstwa z zimą krwią i ani jednego dowodu? Niemożliwe...

Stwierdziłam, że wystarczy. Szczęście nie zawodzi. Cofnęłam się kilka schodów i zaczęłam wchodzić głośniej tak, żeby mnie słyszeli. Zauważyłam na mundurze mężczyzny nazwisko Tyler. Zasalutowałam. Nie musiałam, ale nie cała baza musi wiedzieć, że jestem cywilem.

- Dzień dobry, mam rozkaz to panu przekazać.

- Dziękuje, możesz odejść.

Wracałam do mieszkania zastanawiając się nie nad tym co zrobił Jonathan, ale nad tym jak go, do jasnej cholery, znaleźć.

Jedyne rozwiązanie, które widziałam, to czekać, aż w końcu się pojawi. Powiedzmy, że do tygodnia, a potem będę musiała mocniej się przyłożyć do roboty. Stwierdziłam, że muszę być przygotowana w każdej okoliczności. I maksymalnie w piętnaście minut być w miejscu, z którego dobrze się strzela. To wszystko wcale nie było takie proste... Ale w końcu nie w takich warunkach się pracowało. Weszłam do pokoju i położyłam się na łóżku. Zastanawiałam się, co by było gdybym teraz skończyła liceum. Miałabym przyjaciółki? Ciekawa jestem jak wyglądało by moje życie... Rozbawiła mnie myśl o opowiadaniu koleżance przy kawie historii o moich akcjach. Wysłaliby mnie do psychiatry. Od razu. Dla normalnego człowieka 'zabić' to największa zbrodnia świata. Nie rozumiem tego. Przecież logiczne jest, że zabicie człowieka, który wcześniej zabił kilka, kilkanaście osób, jest usprawiedliwione. Ale z drugiej strony nie rozumiem kary śmierci w niektórych przypadkach. Wydaje mi się, że są trochę nadużywane. Bo jest różnica między pospolitym zabójcą, a seryjnym mordercą... Ale po co się nad tym zastanawiać. Wpływu na to nie mam. 

Trzeba się teraz skupić na zadaniu. Przygotowanie. Berettę mam, ale nie wiem czy jej użyję, bo muszę działać z ukrycia. Jestem niezłym snajperem, ale snajper bez broni nie zdziała zbyt wiele. Liczy się też tłumik. I odpowiednie położenie. Muszę zdążyć się rozpłynąć zanim mnie zlokalizują. Miałam już plan. Trzeba było sprawdzić wszystkie prawdopodobne miejsca, w których może znaleźć się ofiara i odpowiednie punkty, z których można strzelać. Około dwóch nocy roboty. Baza jest dość duża. Jonathan nie musi się tak spieszyć. Najpierw musiałam znaleźć broń, która może strzelać celnie na wiele większe odległości niż beretta czy glock. Teoretycznie często ćwiczymy z tego typu karabinami, jednak wszystkie są dokładnie zliczane tuż po zakończeniu ćwiczeń. Wszystko zależy od tego, kiedy ta broń będzie mi potrzebna...

***

- Cholera jasna! Nathan! - wykrzyknęłam kiedy upuścił na moja nogę swój plecak z całym wyposażeniem... - Czy ty nie możesz trochę uważać!? 

- Oj tam, oj tam... - Chłopak uśmiechnął się nieznacznie.

Typowe... Ale też się uśmiechnęłam. Tolerowałam go. W końcu spędzaliśmy dużo czasu. Ale teraz miałam inne problemy niż Nathan. Musiałam dzisiaj sprawdzić jeszcze cztery magazyny. Nie było to takie proste. Przez ostatnie noce miałam trochę problemów. Raz byłam o włos od poważnych tarapatów. Tym razem stawka była większa. Po pierwsze byłam cały czas pod nadzorem. W końcu jesteśmy w wojsku. Inna sprawa, że mogłam wpaść w naprawdę poważne kłopoty, bo kilkanaście lub więcej lat w więzieniu to nie przelewki. Nie miałam już licencji. Nie byłam bezkarna... 

***

Dwadzieścia sekund. Tyle czasu mam, aby przebiec pięćdziesiąt metrów. Myślę, że dam radę. Kamera obraca się o sto osiemdziesiąt stopni. Jeden obrót trwa dwadzieścia sekund. Muszę być niezauważona. Uda się. Sześć sekund, dwie i... Już! Schowałam się za ściana magazynu. Wspięłam się po niej na stryszek. To był stary i nieużytkowany magazyn. Było tam rozbite okno. Weszłam przez nie do niedużego pomieszczenia. Przebadałam każdy zakątek. Miałam już w głowie parametry, najlepsze miejsce na ukrycie się. Dobrze. Czas wracać. 

Niezauważenie przemknęłam się powrotem do tej części bazy, gdzie było moje mieszkanie. Szłam w cieniu, gdy usłyszałam głosy. Niedobrze. Wychyliłam się zza drzewa i zauważyłam dwóch mężczyzn, chyba z oznaczeniem żandarmerii, którzy wchodzili do mojego pokoju. Cholera. A mnie tam nie ma. Wyczuwam kłopoty. Dlaczego mieli broń? Chcieli mnie zatrzymać? Ale za co? Niedobrze. Bardzo niedobrze. Nie mogę już wrócić. Byłyby pytania, problemy, już wiem jak mogłoby się to skończyć. Nie mogę na to pozwolić. Wpakowałam się w niezłe gówno. Ale muszę zrealizować zlecenie. Kiepsko. Bardzo kiepsko. Z moich przemyśleń wyrwał mnie cichy, stłumiony okrzyk. Zauważyłam jak ci sami mężczyźni wyprowadzają Nathana. Chyba dostał paralizatorem. Uświadomiłam sobie jedno. Jeśli nie pojawię się rano na ćwiczeniach zaczną mnie szukać. Wszyscy. Jeśli się pojawię, to skończę jak on... Coś czuje, że to będzie bardzo trudny dzień...

Już 8 rozdziałów wowow. Jestem z siebie dumna! Teraz zacznie sie akcja 😂 Mam nadzieje ze sie podoba i kolejny rozdział jest już prawie gotowy wiec pewnie wleci jutro ♥️
(Opowiadanie ma drugie miejsce we wschodzących w akcji 😍)

Łatwo zabićOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz