2.1 Lily, co przeskrobałaś?

1.6K 97 119
                                    

Miałam opublikować po północy, ale stwierdziłam, że dam wam wytrzeźwieć ;) Happy 2020!

Stałam na światłach trąbiąc na durnia przede mną.

Idioci nie umieją jeździć, naprawdę, tracę wiarę w ludzkość.

W końcu jakoś się ruszyło, więc docisnęłam gaz i skręciłam w lewo na kolejnym skrzyżowaniu, a potem znalazłam miejsce na parkingu. Okay, jestem.

Weszłam pospiesznie do budynku i podążyłam do sali numer dwadzieścia pięć, bo taką dostałam wiadomość. Nie ogarniałam planu tej szkoły, miała trochę skrzydeł i budynków, a oznaczenia były chyba ustalane przez czterech różnych ludzi na haju. Nie widzę innej opcji, bo cyfry i litery na tabliczkach na drzwiach w ogóle nie łączyły się w żadnym logicznym ciągu.

Mniejsza.

Znalazłam ostatecznie odpowiednie drzwi i zapukałam krótko, a potem weszłam do środka, nie czekając na odpowiedź. Niestety, ku mojemu zdziwieniu, zamiast małych dzieci siedzieli tu licealiści. Świetnie.

- To sala dwadzieścia pięć, prawda? Nie powinno tu być przypadkiem pierwszej klasy podstawówki? - zmarszczyłam brwi, a starszy nauczyciel, jak mniemam matematyki, popatrzył na mnie badawczo.

- To w ogóle nie ten budynek. Pani to pewnie jakaś mama? Cały czas rodzice mają problemy, po tych zmianach dyrektora. Zresztą czasem sam się już gubię... Chwileczkę, wydrukuję dla pani plan szkoły - rzucił i podszedł do biurka.

- Dziękuję bardzo, już nie mam siły błądzić po kampusie. - przyznałam z ulgą.

Nastąpiła chwilowa cisza, a chłopak, który był przy tablicy wysłał mi dziękczynne spojrzenie. Zaśmiałam się w duchu i rzuciłam okiem na zadanie za jego plecami. To było banalne. Co za problem wykonać kilka obliczeń? Rzuciłam okiem na klasę. Osoby, które w ogóle interesowały się lekcją, były załamane, nic nie rozumiejąc. Pokręciłam rozbawiona głową i niepostrzeżenie dla nauczyciela, wzięłam od pierwszej lepszej laski kartkę i długopis, a potem bardzo szybko rozpisałam to zadanie. Kiedy usłyszałam, że drukarka wydała krótki pisk, właśnie skończyłam, więc wyprostowałam się, a licealiści patrzyli na mnie zdziwieni. Podeszłam kilka kroków do przodu i odbierając plan szkoły od nauczyciela, niezauważenie wsunęłam chłopakowi przy tablicy świstek z rozwiązaniem i dopiskiem "nie ma za co, mordo". Uśmiechnęłam się do wszystkich i dziękując grzecznie, szybko ulotniłam się z pomieszczenia.

Ma się ten matematyczny mózg, nie?

Szybko rozkminiłam plan, który dostałam i poszłam w odpowiednim kierunku, jednak na nieszczęście dla mnie zadzwonił dzwonek.

O nie, nie, nie, nie mam najmniejszej ochoty się przedzierać przez stado bachorów.

Przyspieszyłam kroku i wyszłam z budynku pierwszymi drzwiami, które zobaczyłam.

Ej, czy to nie będzie jakiś zewnętrzny skrót?

Moja intuicja terenowa ciągle gdzieś w środku jednak siedzi... No nieźle.

Ruszyłam przed siebie i skręciłam w prawo, gdzie znajdowało się wąskie przejście pomiędzy budynkami i pełno petów na ziemi. Nie dziwie się, zajebiste miejsce do palenia. Na końcu tej "uliczki" jakiś licealny gangster przyciskał młodszego chłopaka do ściany.

Udaj, że nie widzisz.

Przecież on nie może mu tak robić!

Kurwa, od kiedy ty w ogóle jesteś jakimś pierdolonym obrońcą uciśnionych?!

Trochę serca, Blake.

Zamknij ryj, ex-gangsterko... Znowu włączył ci się ckliwy moduł uzyskany po porodzie.

Łatwo zabićOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz