Rozdział 47.

2.7K 189 28
                                    

Dobra, nie było we wtorek rozdziału, wiem, nie krzyczcie już...

Strasznie mało czasu mam ostatnio.

Kiedyś to wynagrodzę :)

Miłego czytania :*

Po kilku godzinach wyszukiwania różnych informacji i danych osób, które mogą być powiązane z tą sprawą, wróciliśmy do rzeczywistości. 

- Cholera, za dużo niewiadomych - westchnęłam. - Koniec na dzisiaj, Nate... Trzeba będzie ogarnąć to innym razem.

- Jasne - mruknął automatycznie chyba się nad czymś zastanawiając. - Pojedziesz za chwilę ze mną na jeszcze jedną akcje? 

- Jest druga w nocy, no ale okay...

- Nie wciągałbym cię w to, ale rosyjska mafia to niełatwy temat - rzucił niechętnie.

- Sasha nie może tego ogarnąć? 

- Może, ale mam być z nią. W końcu również masz okazję ją poznać.

W ramach wyjaśnienia, kiedy miałam poznać wybrankę Scorpiona, a więc macochę Natha, okazało się, że pilnie musiała wyjechać do ojczyzny. Były jakieś grubsze problemy z dragami, a ona ma w tamtej mafii różne powiązania i nie chodzi tu tylko o znajomych, ale też krewnych. Wróciła jakoś ostatnio, lecz nie miałam jeszcze okazji się z nią spotkać.

- Jaka ona jest? - spytałam po chwili namysłu.

- Dość... inna. Ma charakter lekko podobny do twojego, ale jest o wiele bardziej porywcza. Jak cię nie polubi to z grubsza masz przejebane...

- To fajnie - sarknęłam.

- Nie przejmuj się, Emily. Nie bałaś się spotkania z najgorszym handlarzem na wschodnim wybrzeżu, a boisz się Sashy? - zaśmiał się.

- Nie boję się - fuknęłam. - Tylko obmyślam strategię rozmowy. Kobiety są o wiele bardziej skomplikowane i nieobliczalne.

- Jak ty na przykład. - uśmiechnął się. - Dobra, czas się zbierać, potrzebne ci jeszcze jakieś uzbrojenie?

- Może jeden pełny magazynek i jestem gotowa - odparłam po zastanowieniu się. Chłopak podszedł do okna i coś nacisnął. Parapet wysunął się lekko i okazało się, że była to skrytka na broń. - Niezłe.

Wzięłam odpowiednią amunicję i skierowałam się do drzwi. Zeszłam na parter i przystanęłam czekając na Nathana, bo nie wiedziałam gdzie mam iść. 

- Poczekaj chwilę, skoczę po Sashe. - Chłopak zapukał grzecznie do drzwi na końcu korytarza, co lekko mnie rozbawiło. Po chwili moim oczom ukazała się wysoka kobieta, która może nie miała jeszcze trzydziestki, ale szybko się do niej zbliżała. Jej wyraz twarzy nie wyrażał za dużo, oprócz zimnej obojętności, promieniującej z brązowych oczu. Podeszła do mnie, wiążąc czarne włosy w kucyk i skanując mnie wzrokiem. 

- Kto to? - zapytała niewzruszona Nathana.

- To jest Emily, stara znajoma i nowy nabytek. Płatna zabójczyni, bardzo dobra w swoim fachu. Pojedzie z nami na akcję - odpowiedział prawie zdawkowo. 

- Takie dziecko? - roześmiała się. - Nigdzie nie jedzie, nie pozwolę, żeby mi wszystko zjebała. 

- Nie dajesz mi nawet szansy na udowodnienie mojej wartości - syknęłam w jej stronę, a ona przewróciła oczami.

- Dobra, masz pół minuty na to, żeby wyjść obronną ręką z pojedynku z Nathanem, wtedy pogadamy. - uśmiechnęła się kpiąco. 

Chłopak przewrócił oczami, ale posłusznie do mnie podszedł i zaczął wyprowadzać średniej jakości ciosy. Robił to mniej dokładnie niż zazwyczaj, a ja także się do tego nie przykładałam. Uderzyłam go raz w brzuch, więc lekko się skulił, ale to nie zaburzyło naszego rytmu atak, obrona, atak. Sasha przyglądała się z lekkim zainteresowaniem.

Łatwo zabićOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz