3. No cóż, lata praktyki

7.5K 387 86
                                    


Kiedy samochód się zatrzymał i mężczyzna zgasił silnik, od razu wysiadłam, a on razem ze mną.

- Jak masz na imię? - zapytałam z czystej ciekawości, bo w zasadzie co miałam do stracenia.

- Jonathan. - uśmiechnął się, ale po chwili namysłu.

Prawdopodobnie to nie było jego prawdziwe imię, w tej branży wszyscy tak robiliśmy. Nie rozmawialiśmy już więcej, a on tylko odprowadził mnie do małego budynku, gdzie paliło się światło i zapukał stanowczo, ale grzecznie. Otworzył nam mężczyzna ubrany w spodnie moro i oliwkowy podkoszulek, zapewne jego zwierzchnik, sądząc po zachowaniu. Było dość ciepło, więc jego ubiór mnie nie dziwił. Wyglądał jak wojskowy. Był wojskowym, a to zaczynało coraz mniej mi się układać.

- Kapitan Grive. - przedstawił się, wyciągając dłoń, więc krótko ją uścisnęłam i weszłam do środka, widząc zwykłe, wojskowe pomieszczenie. Szafa z dokumentami, masywne biurko, małe okno i lampa. Surowe ściany, zero indywidualizmu. Wojsko, zwykła szara masa. Byłam całkowicie przyzwyczajona.

Jonathan nas opuścił, widziałam tylko jak wsiadł do samochodu i odjechał. Kapitan nawet nie zamienił ze mną słowa, ani nie polecił, żebym usiadła, więc stałam w milczeniu, zwyczajnie czekając. Mężczyzna wziął jakieś klucze z numerem i zaprowadził mnie do małego kontenera mieszkalnego. Było tam jedno łóżko, szafka nocna i toaleta. Zdziwiłam się, bo myślałam, że będę mieszkać z innymi kadetami. W końcu to szkolenie. I to coraz dziwniejsze.

- Usiądź - powiedział, tonem godnym zwykłego dowodzącego. - Kilka ogólnych zasad. Po pierwsze, jesteś na terenie szkoleniowej bazy wojskowej, więc tutaj obowiązują pewne reguły. Najważniejsze, podlegasz mnie, co oznacza, że masz wykonywać moje rozkazy, tak, jakbyś była w wojsku. Poznasz jeszcze jednego sierżanta, który będzie odpowiedzialny za twoje treningi. Tutaj będziesz mieszkać przez najbliższy czas. Potem zobaczymy, co z ciebie będzie. Za piętnaście minut masz się stawić w moim biurze. Musisz podpisać jeszcze pewne dokumenty i zacznie się twoje szkolenie. Przebierz się w te ciuchy.

Dał mi worek z ubraniami i wyszedł, a ja teraz naprawdę byłam zdezorientowana.

Jestem na szkoleniu w wojsku.

Myślałam, że mają specjalny ośrodek dla swoich agentów, najemników, kogokolwiek, a tu takie coś. Przecież chyba nie chcą wcielić mnie do wojska. Nie nadaję się do tego i dobrze to wiem, bo trochę lat w tym już siedziałam. Nie lubię tej dosadnej kontroli i procedur. Wolę wszystko sama planować i być gdzie chcę, kiedy chcę, bez ograniczeń.

Jeśli mam zostać żołnierzem, to ja odpadam, nara.

***

Popatrzyłam na księżyc, stojąc przed swoim nowym mieszkankiem. Piękna pełnia. Było dwadzieścia minut po pierwszej. Zapukałam do drzwi małego budynku, w którym już dzisiaj miałam okazję być. Kapitan otworzył całkiem zadowolony z mojej punktualności. Wpuścił mnie do środka i wskazał ręką na miejsce, w którym mam usiąść, jakby to co najmniej było zbyt trudne, abym sama to wykminiła. Minutę później rozległo się kolejne pukanie do drzwi, a to było dość interesujące. Stał przed nimi młody chłopak, mniej więcej w moim wieku, może trochę starszy. Zajął miejsce obok mnie, nie odzywając się, ale rzucił mi przelotne spojrzenie. Wojskowy usiadł naprzeciwko nas i zabrał głos.

- Jesteście tutaj, na zaawansowanym szkoleniu, które pozwoli wam nabyć nowe umiejętności.  - zaczął, próbując się skupić. - Nie jesteście typowymi kadetami, ale będziecie czasem z nimi ćwiczyć. Dlatego też musicie nosić mundury, ale bez stopni i nazwisk. Wasze szkolenie zacznie się w zasadzie za pół godziny i nie będą to wakacje na Florydzie.

Łatwo zabićOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz