Rozdział 20.

3.3K 238 28
                                    

🐼🐼🐼 panda, panda gwiazdkę ♥️

Dziękować ♥️

/sprawdzony/

Po przyjściu ze strzelnicy, położyłam się lekko zmęczona na łóżku. Rhoads serio bardzo dobrze strzela, jednak udało mi się z nim wygrać. Sam przyznał, że nie jest snajperem i na duże odległości za bardzo mu to nie wychodzi. Można powiedzieć, że ja w zasadzie jestem snajperem. Może nie jakimś świetnym, bo nie mam specjalnego wyszkolenia, ale mam do tego talent. Bardzo lubię broń palną wszelkiego rodzaju. Wolę ją od noży czy kastetów. Jak kula cię trafi, to albo ci coś uszkodzi i prawdopodobnie umrzesz, albo będziesz szczęściarzem i nic ci się nie stanie. A rany cięte są do dupy, długo się goją i cholernie bolą.

Z zamyślenia wyrwało mnie pukanie do drzwi. Poderwałam się szybkim ruchem z łóżka i poszłam je otworzyć. Lekko zdziwiło mnie, kto za nimi stał.

- Hej. Chcesz czegoś? - powiedziałam bardzo obojętnie.

- Mogę wejść? - zapytał Nathan trochę speszony.

- Jasne.

Usiedliśmy na ziemi po turecku jak małe dzieci. Zastanawiałam się czego chłopak może ode mnie chcieć.

- Możemy porozmawiać?

- No to mów wreszcie.

- Więc... - chłopak wziął głęboki oddech. - Chciałbym ci powiedzieć... Bo... Ja wcale nie myślę, że śmierć Jacka to była twoja wina... Przecież nie ty do niego strzeliłaś. - wyjąkał, a ja dalej niezbyt wiedziałam do czego zmierza. - I w ogóle moje zachowanie było tak trochę...

- Aroganckie? Egoistyczne? Żałosne!? - trochę się wkurzyłam, na co chłopak zacisnął pięści, ale ku mojemu zdziwieniu, się opanował.

- Nie pomagasz. - wysyczał. - Ja chcę cię po prostu przeprosić... - okej, nie spodziewałam się tego. - Ale mówię poważnie, bo to przeze mnie masz tyle ran i siniaków. Nie wiem co we mnie wstąpiło... Serio nie powinienem się tak unosić. Jak chcesz, to możesz mi teraz przyjebać za to wszystko... - powiedział serio skruszony, wyprostował się i zamknął oczy.

- Uspokój się idioto, przecież nic ci nie zrobię. - uśmiechnęłam się lekko. - Dobrze, że się wreszcie ogarnąłeś. Wyżyłeś się na mnie a ja na tobie i już jest okej. Nie przejmuj się tym, tylko po prostu kontroluj swoje wybuchy, bo jak tak dalej pójdzie to będziemy chodzić z połamanymi rękami, nogami, żebrami - zaczęłam wymieniać, na co chłopak wybuchnął śmiechem. - No co? Taka prawda. - również zaczęłam się śmiać, a potem Nathan opowiadał o wizycie u psychologa i jego odczuciach. To było dziwne, że chłopak potrafił się przede mną otworzyć, ale szanowałam go za to. Ogarnęliśmy, że jest dość późno, więc udaliśmy się do stołówki, żeby coś zjeść.

***

- A więc jakie informacje są wam potrzebne najszybciej? - zapytałam skupiona.

Siedziałam właśnie w gabinecie kapitana Grive'a, czytając teczkę Ashtona Carlsona. Młody, wybitny informatyk, studiujący na Harvardzie. Dość bogaci rodzice, niezłe dzieciństwo. W szkole nie był zbyt popularny, bo cały czas żył swoim internetowym światem. Byłby bardzo przeciętnym chłopakiem, gdyby nie to, że stworzył dla rządu jakiś innowacyjny algorytm. Moim zadaniem, było zbliżenie się do niego, uzyskanie zaufania i sprawdzenie kilku istotnych informacji. Jak to powiedział kapitan, jestem młoda, dość ładna i znam się w miarę na komputerach, dlatego też przydzielili mnie.

- Najważniejsze są jakiekolwiek powiązania z terrorystami. Jeśli takie zauważysz, nie wahaj się zlikwidować gościa. Poza tym możesz sprawdzić bezpieczeństwo algorytmu. Żadne inne państwo nie ma prawa mieć do niego dostępu.

Łatwo zabićOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz