Rozdział 39.

2.9K 188 39
                                    

/sprawdzony/

Nadszedł piątek. Przez ostatnie dwa dni za dużo się nie działo. Byłam w zasadzie postraszyć dealerów, którzy nie mieli dużego utargu i na jednym większym przekazaniu dragów. To dzisiaj miał być sparing, a ja dalej nie znałam własnej decyzji. Aaron powiedział mi, żebym trochę powalczyła i na samym końcu dała Nathanowi wygrać. To wyglądało na dość sensowne rozwiązanie. Jednak moje genialne ego powtarzało z tyłu głowy, że muszę im do cholery pokazać na co mnie stać. Poszłam do kuchni po wodę, bo musiałam fizycznie się do tego wszystkiego przygotować. Powiedziałam też Cassie i chłopakom o moim beznadziejnym położeniu, ale za bardzo mi nie pomogli... Splotłam sobie dwa bokserskie warkocze, bo to najwygodniejsza fryzura do walki. Wzięłam odprężający prysznic i ubrałam zwykły T-shirt, bluzę i jeansy. Stresowałam się, ale nie samą walką, tylko tym co mam wybrać. To wszystko było ważniejsze niż mój ból. Tu chodziło o strategię działania, żeby móc się kiedyś z tego wyplątać. Każdy ruch się liczył.

Zeszłam na salę treningową, która znajdowała się w innej części budynku i w zasadzie odkryłam ją dopiero wczoraj. Na środku stał duży ring i wielu gangsterów stało już sobie dookoła. Super, ale widownia... Oparłam się o ścianę w cieniu pomieszczenia, więc w zasadzie nikt nie zwracał na mnie zbyt dużej uwagi. Czekałam tak jeszcze pięć minut, aż zobaczyłam wskakującego na ring Nathana.

- Em, chodź już, widzę cię przecież - powiedział obojętnie, a wszyscy skierowali wzrok na mnie, ponieważ ruszyłam się z miejsca.

Słyszałam różne gwizdy i prześmiewcze krzyki typu "hej, mała, szkoda mi twojej buźki", "trzeba było tak nie podskakiwać", czy "ktoś tu zaraz nieźle dostanie". Zignorowałam jednak to wszystko i posłusznie weszłam na matę. Ściągnęłam bluzę i rzuciłam ją w kąt ringu. Ustawiłam się w stabilnej pozycji i czekałam na ruch chłopaka.

- Długo będziemy tak stać Nate? - zapytałam w końcu po chwili i znów usłyszałam mnóstwo głupich komentarzy.

- Czekamy na ojca - odpowiedział lakonicznie.

Po chwili szanowny Scorpion zjawił się wreszcie i usiadł na przygotowanym wcześniej krześle. Mój przeciwnik odwrócił się więc i skupił na swoim zadaniu. Wyprowadził pierwszy cios na rozgrzewkę, a ja bez problemu go zablokowałam i moja pięść poleciała w kierunku twarzy Natha. Bawiliśmy się tak chwilę, ale stwierdziłam, że czas pograć trochę ostrzej, więc zaczęłam korzystać z moich niezawodnych łokci. Tym sposobem udało mi się raz trafić w głowę chłopaka, a on wyprowadził kopnięcie w mój brzuch. Zabolało jak cholera i upadłam, jednak stwierdziłam, że to było zbyt mało, więc zebrałam siły, uchyliłam się przed kolejnym uderzeniem i wstałam. Zdenerwowana kopnęłam go kolanem w brzuch i dorzuciłam sierpowego w nos. Nate zachwiał się na nogach, jednak udało mu się szybko ogarnąć, wiedząc jakie jest zagrożenie. Wkurzył się trochę i wyprowadził serię szybkich uderzeń. Zaczęłam grać defensywnie i w pewny momencie dostałam w żebra. Nie było to mocne uderzenie, ale te kości miałam złamane i ryknęłam upadając na podłogę.

- Co? Żebra bolą? - syknął Nate podchodząc do mnie również zmęczony. Usłyszałam salwę śmiechu na sali. - Koniec gry? Chcesz błagać o litość, mała? Pokaż wszystkim jaka słaba jesteś.

O nie, tego już było za wiele. Tak, miałam przegrać tę cholerną walkę, ale nie mogę pozwolić na takie traktowanie. Gówno mnie obchodzi co będzie potem. To przez tego idiotę tu jestem i już dawno chciałam mu za to dać w mordę.

- Wal się chuju - powiedziałam wstając z trudem i ignorując zdziwione spojrzenia.

Splunęłam krwią i szybko wyprowadziłam kolejne ciosy w twarz chłopaka, jednak udało mu się je blokować. Wykorzystałam jedną z sytuacji i walnęłam go w brzuch, zarabiając jednak sierpowego w nos. Zakręciło mi się w głowie, ale podcięłam przeciwnikowi nogi. Usiadłam na nim i zaczęłam walić go w twarz. Widziałam jak powoli odpływa, ale jakoś nie spieszyło mi się, żeby to skończyć.

Łatwo zabićOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz