Rozdział 46.

2.8K 175 16
                                    

Wsiadłam do samochodu sprawdzając jeszcze czy jestem dobrze uzbrojona. Mieliśmy dzisiaj grubą akcję, bo trzeba było dogadać się z nowym klientem. Zamówił w cholerę narkotyków i trochę broni. Nie znaliśmy go, więc trzeba było być bardzo ostrożnym i profesjonalnym. Scorpion wystawił mnie i Nathana do negocjacji, gdyby przypadkiem nowi stawiali jakieś warunki. 

- Dobra, Emily, gotowa? - spytał siedzący koło mnie Nate, kiedy dojeżdżaliśmy na miejsce.

- Jak zawsze - rzuciłam. Pomimo wszystko lubiłam nasze wspólne akcje, bo potrafiliśmy się świetnie zgrać. 

Wysiadłam pewnie z samochodu i stanęłam razem z chłopakiem przed maską. Znajdowaliśmy się w pustostanie i mogłam się założyć, że na dachach dwóch sąsiednich budynków leżą nasi snajperzy. Z czarnego BMW na przeciwko nas również wysiadły dwie osoby.

- O kurwa - szepnął Nate, nie zrzucając z siebie maski obojętności. Ja również byłam cholernie zaskoczona tym widokiem. Dwóch mocno zdziwionych mężczyzn w mundurach podeszło do nas pewnie. Wojskowi. Których znaliśmy.

- Co wy tu robicie do cholery? Powinniśmy was w zasadzie aresztować za dezercje, bo nie dajecie znaku życia - warknął kapitan Grive. - Spierdalać stąd, bo mamy tu zaraz spotkanie, a wami zajmiemy się później.

- Z nami macie spotkanie idioci, więc grzeczniej może trochę, bo Scorpion nie będzie zadowolony - odpowiedział Nate tym samym tonem.

- Nasi kochani rekruci pracują teraz dla gangu? - roześmiał się Cage, a ja posłałam mu nieprzyjemne spojrzenie.

- Nie pierdolcie już tylko dawać hajs, jak chcecie dragi - syknęłam.

- Ostra jesteś kotku... Na szkoleniu byłaś cichą myszką - rzucił rozbawiony Jonathan, a ja zwinnym ruchem wyciągnęłam broń zza paska i w niego wycelowałam. Uśmiech automatycznie zszedł z jego twarzy.

- Robimy interes, czy nie? - zapytałam oschle.

- Dobra, kurwa, wrzuć na luz... Płacimy milion - powiedział kapitan, a my się roześmialiśmy.

- Za milion to my ci możemy najwyżej strzelić w łeb. Cena to dwa miliony i nie ma żadnych negocjacji - odparł Nate.

- Mogę dać maksymalnie półtora...

- Dajesz dwa miliony albo spierdalaj. - wywróciłam oczami.

- Dobra, już. Cage przynieś torby. - Grive poddał się na co mimowolnie się uśmiechnęłam. Jego przydupas podał nam pieniądze i Harry wziął je do przeliczenia. Poczekaliśmy chwile aż wszystko sprawdzi.

- Brakuje dwudziestu tysi - rzucił obojętnie do Nathana.

- Kurwa, tak to się nie będziemy bawić! - zdenerwował się mój towarzysz, a ja postrzeliłam Jonathana w nogę. Upadł i zaczął zwijać się z bólu.

- Co wy sobie wyobrażacie do cholery!? - wydarł się Grive, kiedy wycelowałam moją broń w niego.

- Czy jeszcze nie zrozumiałeś, że nie jesteśmy teraz po twojej stronie? Stoisz sobie właśnie z dwoma płatnymi zabójcami i jeszcze śmiesz nas oszukiwać? - warknęłam. - Dawaj dwadzieścia tysięcy, albo dostaniesz kulkę w łeb. - Facet podszedł do samochodu i wyciągnął jeszcze jedną czarną torbę. Harry i dwóch gangsterów wyciągnęli z bagażnika towar i przekazali wojskowemu. 

- Ciekawe czy Scorpion będzie zadowolony kiedy się dowie, jak nas potraktowaliście - rzucił oschle.

- Myślę, że ojciec nie będzie miał żadnych pretensji, a wręcz ty możesz mieć przejebane za próbę oszustwa - odparł Nate ze zwycięskim uśmiechem, a mina Grive'a była naprawdę bezcenna. - Chwila! - krzyknął jeszcze chłopak do odchodzącego mężczyzny. - Spróbuj tylko wykorzystać te informacje, to skręcę ci kark, a po drugie sam wdepniesz w gówno. - Nate gestem wskazał kamerę w rogu pustostanu. Wsiedliśmy z powrotem do naszego samochodu i ruszyliśmy w drogę powrotna do B9.

Łatwo zabićOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz