Rozdział 34.

2.7K 191 43
                                    

/sprawdzony/

2/3

- W tej sukience wyglądasz jeszcze lepiej niż wczoraj - powiedział swoim obleśnym głosem Garrett, kiedy weszliśmy do klubu. - Ale i tak wolałbym cię zobaczyć bez niej - dodał, a ja ledwo powstrzymałam się od ewakuacji treści mojego żołądka. 

- Na to nie licz.

- W takim razie co ty chcesz do cholery ze mną robić? - zapytał zirytowany.

- Pogadać o interesach. Dla kogo pracujesz? - stwierdziłam, że postawię kawę na ławę. Bez ryzyka tkwiłabym w jednym miejscu.

- A czemu chcesz wiedzieć? Jesteś z psiarni? - spytał podejrzliwie.

- A wyglądam jakbym była? - warknęłam tylko.

- Masz szczęście, że nie. Dobra, pracuje dla Scorpiona, to nie jest tajemnica. - wzruszył ramionami.

- Jaka jest szansa, żeby się z nim spotkać i wyjść z tego żywo? 

- Żadna - roześmiał się chłopak, za co zgromiłam go wzrokiem. - Istnieje tylko jeden sposób. Scorpion sam musi chcieć się z tobą spotkać i to nie po to, żeby cię zabić.

- No to mam przejebane, bo już nie żyję - westchnęłam bardziej do siebie, ale Garrett to usłyszał.

- Niby kim jesteś, żeby sam szef miał się tobą interesować? - prychnął.

- Znajomą dealera, który powinien być martwy od dwóch lat - powiedziałam śmiertelnie poważnie, na co chłopak rzucił mi zainteresowane spojrzenie.

- Myślisz, że ile dostałbym za twoją głowę? - spytał groźnie, ale ja pozostawałam obojętna.

- Najpierw musiałoby ci się udać mnie zabić - warknęłam, na co Garrett bez zastanowienia wyciągnął zza paska berettę. Jednak jego szanse nie były zbyt duże w starciu ze mną. Wyrwałam mu pistolet, zanim zdążył dobrze wymierzyć, a później wyciągnęłam jeden ze swoich noży i wbiłam chłopakowi w udo.

- Nie wyciągaj go stamtąd, bo się wykrwawisz - syknęłam zadowolona, ale w tym samym momencie poczułam ostry ból głowy. Upadłam, albo podłoga podniosła się do pionu, choć obstawiałabym pierwszą opcję. Dźwięki cichły. Nie słyszałam już muzyki. Kilku ludzi kręciło się w pobliżu. Ostatnie co poczułam, to szarpnięcie za włosy i kolejny ból, tym razem w przedniej części czaszki. Potem była już tylko ciemność...

***

Pierwsze co zarejestrowałam, kiedy oprzytomniałam, to brzęk metalu. Cholera. Aktualnie byłam nie wiadomo gdzie, przywiązana, do nie wiadomo czego. Miałam na sobie tylko bieliznę i moje kolana oraz łokcie były trochę poobijane. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, szukając czegokolwiek, co dałoby mi możliwość ucieczki, ale nic nie znalazłam. Głowa napieprzała mi jak cholera. Znajdowałam się prawdopodobnie w jakimś starym magazynie. Było tu dużo różnych łańcuchów, niepotrzebnych belek i milion innych nieistotnych rzeczy. Ściany były obdrapanie i brudne, a ja wisiałam na dość sporym haku pod sufitem. Największym zaskoczeniem, był jednak Aaron, który leżał nieprzytomny w kącie. Miał pokrwawioną twarz i prawdopodobnie złamaną rękę, bo kończyna była pod nienaturalnym kątem. Co on tu robi? Uspokój się Emily i zbierz siły, kiedy będą potrzebne. Trzeba się jakoś wyplątać z tego gówna. Nie dam im tej chorej satysfakcji. 

Kiedy zastanawiałam się ciągle, co by tu wykombinować, usłyszałam okropny zgrzyt otwierania metalowych drzwi. Popatrzyłam w tamtą stronę i zobaczyłam dwóch facetów. Jeden był bardzo napakowanym mięśniakiem na sterydach, a drugi miał większą część widocznej powierzchni ciała w tatuażach i ogoloną głowę.

Łatwo zabićOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz