Rozdział 12.

3.8K 222 7
                                    

/sprawdzony*/

Wbiegłam cicho lecz szybko do pomieszczenia. Zobaczyłam dwóch zamaskowanych mężczyzn z bronią, którzy celowali w Jacka. To raczej nie było przypadkowe spotkanie. Byłam w idealnym położeniu. Około dwóch metrów dzieliło mnie od mężczyzny. Nie mogłam do niego strzelić, bo byłyby duże problemy. Pobiegłam więc w jego kierunku i z całej siły popchnęłam go na ścianę. Przypadkowo uderzył głową o zdjęcie w szklanej oprawie i dzięki temu był na kilka sekund unieszkodliwiony, ponieważ szkło posypało się na jego głowę i wbiło w niektórych miejscach. Wyrwałam mu broń w specyficzny sposób, łamiąc mu przy tym dwa palce.

Ups?

Zauważyłam, że Nate zajął się już drugim z przestępców. Wtedy uświadomiłam sobie, że mój mózg zaufał Nathanowi, ponieważ sama nie zdążyłabym poradzić sobie z dwoma facetami lecz byłam pewna, że on również zareaguje. Niebezpieczny odruch. Zaczęłam naprawdę współpracować. Byliśmy blisko centrum miasta. Policja mogła pojawić się za kilka minut. Uderzyłam mężczyznę w brzuch, a gdy zgiął się w pół, dołożyłam kolanem w twarz. Potem kopnęłam go jeszcze w staw kolanowy i złamałam rękę w przedramieniu. To przez kilka tygodni się nie zobaczymy kolego.

Aktualnym zmartwieniem było to, że w knajpce był monitoring. Bardzo łatwo powiążą nas z Jackiem i będzie miał przerąbane. Zresztą już ma, skoro ktoś chciał go zabić. Usłyszałam syreny w oddali. Cholera, trzeba się zwijać. Pokazałam Nathanowi, żeby wziął Jacka. Trudno. Będziemy musieli się z nim męczyć. Podejrzewam, że jest śledzony. Albo on albo jego komputer. Dopóki nie zlokalizujemy źródła, musimy się przemieszczać.

Wybiegliśmy z kawiarni, wpadając prosto na radiowozy. Nate był trochę szybszy i prowadził nas do stacji metra. Dobra decyzja. Jack ma szczęście, że też umie szybko biegać. Dwóch policjantów biegło za nami próbując nas zatrzymać. Raczej nieudolnie. Metro było niedaleko. Już po trzech minutach byliśmy pod ziemią. Pociągi jeździły praktycznie cały czas i udało nam się wbiec do pierwszego lepszego. Policjanci dali sobie spokój. Owszem, byliśmy poszukiwani, ale to nie było nic poważnego na tyle, żeby zatrzymywać ruch w całym mieście. Nawet nikogo nie zabiliśmy. Chyba, że Nate przesadził z tym gościem w kawiarni. Nie zdążyłam zauważyć.

- Jack wiesz może o co tu chodzi? - zapytałam zdenerwowana. - Ktoś cię śledzi? Albo twojego laptopa?

- Raczej nie... Nie wiem. - Chłopak był bliski płaczu. - Mój laptop jest... jest raczej czysty. Ewentualnie mogli namierzać witryny dotyczące Seawall. Nie widzę innej możliwości, dla której w ogóle ktoś mógłby się mną przejąć.

- Cholera, masz przerąbane. Wiesz o tym. Jak ktoś próbował cię zabić, to już nie są przelewki.

- Musimy cię gdzieś ukryć. Nie możesz być z nami, to zbyt niebezpieczne - powiedział Nate trochę zmartwiony całą sytuacją. - Em, dzięki że zareagowałaś.

- Uratowałaś mi życie - szepnął Jack

- Nie ma za co. Jesteśmy przynajmniej kwita za ten postrzał. - wzruszyłam ramionami.

Jechaliśmy na wschód. To dobrze. Oddalaliśmy się od hotelu. I tak prędzej czy później w końcu odkryją gdzie się zakwaterowaliśmy. Ale jestem spokojna, co do tego, że uda im się to dopiero jutro. Gorzej z Jackiem. Biedne dziecko. Tak naprawdę był gdzieś w moim wieku lub trochę starszy. Ale to tylko zwykły nastolatek. Czułam, że potrzebna mu opieka, że jest bezradny. Niby również pracował dla rządu, bo był naprawdę dobrym geniuszem informatyki, ale jednak miał styczność tylko z cyberprzestępcami. Siedział za biurkiem w MI6. A to wielka różnica.

- Dobra zacznijmy od początku. Czy mówiłeś komukolwiek o tym, gdzie się wybierasz? - zapytał Nathan.

- Nie, no co ty.

Łatwo zabićOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz