Rozdział 45.

2.8K 182 39
                                    

- Dobra, przykro mi, ale dzisiaj musicie przejść testy wytrzymałościowe - powiedział Nate, kiedy spotkaliśmy się w salonie. Przed wczoraj były sparingi, więc już wszyscy czuli się w miarę dobrze.

- O co tam chodzi? - spytał Ethan.

- Powiedzmy, że dwie godziny w piwnicy... Bez owijania, będziecie po prostu dostawać - rzucił niechętnie. - Każdy to przechodził.

- Okay, to może miejmy to już za sobą - odpowiedział niepewnie Luke.

- W takim razie ty i Ethan na dół, bo Aaron i Em już to zaliczyli w gorszych warunkach - zadecydował Nate. - Ja i Danny zrobimy wasze próby, ale spokojnie, jest piątek, więc po wszystkim pójdziemy się najebać.

- Idziemy z wami - stwierdziłam. - Żebyście nie przesadzili. - uśmiechnęłam się trochę zbyt chamsko, ale trudno.

- Dobra, to znajdź mi Danny'ego - rzucił Nate i udał się z chłopakami do piwnicy. Zastanawiałam się co muszą teraz czuć, kiedy są świadomi, że będą wisieć, ale nie mogą nic z tym zrobić. Trochę słabo, ja przynajmniej nie miałam zbytnio możliwości.

- Chodź stary, szukam cię po całym budynku - westchnęłam ciągnąc łysego za ramię. Okazało się, że siedział sobie z kolegami i grał w pokera.

- Co jest? - spytał zdziwiony idąc za mną.

- Jak to co... Próba wytrzymałościowa, Nath kazał cię przyprowadzić. - Przewróciłam oczami. Zeszliśmy do piwnicy, a ja zobaczyłam czekających na nas chłopaków. Ostatni raz byłam tutaj z Garrettem. Nie było chyba tak źle jak w magazynie, tam wszystko było jakoś bardziej przerażające.

- Dobra chłopaki, ściągajcie koszulki - rzucił Nate bardzo obojętnym tonem, a oni wykonali polecenie. - Danny, pomóż mi.

- Jasne - odparł łysy i podszedł do Luke'a, który głośno przełknął ślinę. - Spokojnie, nie będzie tak źle, bo oboje was lubimy, więc dostaniecie tylko tyle ile będzie konieczne - chyba próbował go pocieszyć.

- Nienawidzę tej roboty - westchnął Nate, zapinając łańcuchy na nadgarstkach mojego przyjaciela i wieszając je na haku. Dann zrobił to samo z Ethanem i teraz oboje wisieli bez koszulek pod sufitem. - Dobra, gotowi?

- No raczej nie, ale jakie mamy wyjście? - mruknął Ethan.

- Możecie pyskować ile chcecie, to przynajmniej będzie to miało jakiś sens - westchnął Dann i uderzył chłopaka w brzuch.

- Jak czujecie się z tym, że robicie to komuś kogo lubicie? - zapytał po chwili Aaron.

- Ostatnio chciałem sobie strzelić w łeb, jak Emily do mnie trafiła - powiedział szczerze łysy.

- Ale na wcześniejszym spotkaniu w łeb to ty chciałeś strzelić mi - roześmiałam się co trochę rozluźniło atmosferę.

- Dobra chłopaki, wstęp uznajmy za zrobiony. Teraz wybierzcie sobie liczbę od jeden do stu - rzucił Danny, kiedy nasi znajomi jęczeli już z bólu przy każdym uderzeniu w brzuch.

- Dwadzieścia sześć - westchnął Luke.

- Trzydzieści dwa? - bardziej spytał niż stwierdził Ethan.

- Przerąbane... - szepnęłam cicho do Aarona, bo on też jeszcze nie wiedział o co chodzi.

- Dość małe liczby - stwierdził Nate. - Macie szczęście - dodał biorąc do ręki metalową rurkę i zaraz wszyscy ogarnęli o co chodzi. Po wykonaniu wszystkich uderzeń, tak po prostu wyszedł. Ethan musiał jeszcze trochę się pomęczyć. Słyszałam ich stłumione i niestłumione krzyki, co dość bolało zważając na fakt, że nie mogłam nic zrobić. Ale łysy też miał wyrzuty sumienia, bo z każdym zbyt głośnym jękiem przerywał na chwilę.

Łatwo zabićOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz