2.10. Sam jesteś dzidzia!

975 81 75
                                    

Lily's POV

Siedziałam właśnie w pokoju, głowiąc się nad bardzo trudnymi zadaniami z matmy.  Nauczycielka była głupia, dała mi tak dużo do zrobienia, ale to ja teraz musiałam się męczyć, zamiast grać sobie w coś na konsoli. Oby jej ktoś powiedział coś niemiłego.

Do tego te dziewczyny znów mnie zaczepiały, ale nawet nie mówiłam rodzicom, bo by się martwili, a jak trzeba to sama sobie poradzę z pizdami. Jeszcze zobaczą czy to takie fajne, gdy jutro w klasie zgarnę wszystkie super zabawki, którymi będą się chciały bawić.

Dobrze by było, gdyby się rozpłakały. Miałyby za swoje.

- Obiad! - usłyszałam głos mamy, więc zostawiłam długopis, po czym zwlekłam się z łóżka i podreptałam na dół po schodach, uważając oczywiście, żeby jak debil nie stawać na liniach, a potem usiadłam na krześle i mama podała mi talerz.

Mój ulubiony, syrenkowy talerz.

- Z czym to? - spytałam, niechętnie grzebiąc widelcem w makaronie, bo wyglądało trochę jak to niefajne żarcie ze stołówki, które podają dzieciom baby z dziwnym wąsem. Doklejają go sobie? Ale po co?

Ludzie są bardzo trudni do zrozumienia.

- Jak się postarasz, to znajdziesz krewetki i trochę innych owoców morza. Spróbuj, nie pożałujesz - powiedziała do mnie z uśmiechem, więc wzięłam kęs i nie było to super odlotowo pyszne, jak jedzenie, które robił tata, ale dało się zjeść. Wiedziałam, że mama też się stara gotując mi wszystko z planu, więc się lekko się uśmiechnęłam. - Lilka, jak nastrój przed treningiem dzisiejszym?

- Jest ok - rzuciłam, zajadając dalej.

- A dlaczego mnie okłamujesz? - westchnęła mama, siadając obok i pogłaskała mnie po głowie.

Skąd ona zawsze to wie!? Mama wszystko wie.

- Bo... Cieszę się, tylko mam zakwasy i trochę mi się nie chcę - odparłam, czerwieniąc się. Pewnie sobie pomyśli, że jestem głupim dzieciakiem, a ja już jestem duża, dlaczego oni tego nie widzą...

- To normalne. - pocałowała mnie w czoło, co uznałam za dobry znak. - Ale po treningu i po zawodach zobaczysz, że było warto. No i już jutro dzień bez ćwiczeń, więc wypoczniesz. - pogłaskała mnie.

I w końcu znajdę czas na dokończenie naszego domu w Simsach. Co prawda, troche krzywy jest, ale stoi. I tata mówi, że ładny.

- Mam trudne zadanie z matematyki - wypaliłam po zastanowieniu. - Pomożesz, mamo? - spytałam, bo już nie miałam siły do tego głupiego dzielenia. Kto to wymyślił?

- Oczywiście - odparła.

Dlatego zjadłyśmy i wyszłyśmy na górę i mama mi pokazała jak wszystko zrobić. Ona była bardzo, bardzo mądra. I piękna. I mocno ją kochałam.

- Czemu dostaliście takie trudne zadania? Przecież to jeszcze nie wasz poziom. - zmarszczyła brwi, gdy chowałam książki.

Ojć, niedobrze.

- Tylko ja dostałam. - przyznałam się. - Gadałam na lekcji i pani się zdenerwowała.

- Mała buntowniczka - zaśmiała się mama. - No dobrze, zbieraj się pomału na trening - powiedziała, więc kiwnęłam głową, ciesząc się, że mnie za to nie okrzyczała. To nie była moja wina. Po prostu, rodzice zawsze mi tłumaczą, że trzeba sobie w życiu ustalać jakieś priorytety. Dlatego musiałyśmy omówić z Vane na matmie nowy odcinek syrenek i to nie mogło czekać. Są rzeczy ważne i ważniejsze.

Poszłam do szafy i ze sportowej półki wzięłam sobie czarne legginsy w gwiazdki i różowy top, który odsłaniał brzuch. Jak miałam treningi tylko z wujkiem Nate'm to wolałam założyć to, żeby widział dokładnie gdzie uderza, bo inaczej bolało, a potem miałam siniaki.

Łatwo zabićOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz